piątek, 19 marca 2021

Codziennik - medycznik

Podobno prawdziwa  wiosna  to od przyszłego tyźnia, teraz zamiera zima. Na zimno i na paskudnie.  Mła się czuje jakby się nie czuła bo znów  musi latać, coby wszystko ważne  przed lockdownem wykonać i mieć  z głowy bo znów idzie czas wielkiej  niemocy. W kamienicy mamy serial  medyczny, mła przeciera  oczy ze zdumienia  bo się jej  wydawa wyrabiamy jakąś dziwną normę w wezwaniach pogotowia. Sąsiedzi okoliczni popatrują  na nas ze współczuciem i z lekkim strachem, bo medyczni są u nas regularnie. No więc  do rzeczy,  była kolejna  groza, strach  blady na kamienicznych padł bo sąsiad zachorzał jakby wirusowo z czterdziestostopniową  gorączką. Zrobienie testu wydawało mu się niegłupim pomysłem ale  okazał się być wolny od covida jak ten skurwonek  fruwający na niebie.  Kamieniczni odetchnęli, ale sąsiad miał z oddechem kłopot. No i zaczęła się dla niego jazda bezcovidowa!  Zaordynowane leki cóś nie pomogły, gorączka trzymała,  problem z nabieraniem powietrza w płuca był, sąsiedztwo współczuło  a covida nie było. Robiło się coraz gorzej ale kolejna teleporada zakończyła się pytaniem ze strony medycznego "No i co ja mam z Panem w tej sytuacji zrobić?",  więc zdecydowano się na prywatną wizytę w efekcie której zmieniono leki. Efekt finansowy wizyty cóś nie  przeniósł się na efekt ozdrowieńczy i w nocy przyjechało do nas po raz kolejny pogotowie. Na szczęście w zespole  był ogarnięty medyczny więc pomoc była trochę w  dawnym stylu wymuszonym  nowymi wytycznymi  ( znaczy nie tak że  zabezpiecz pacjenta i szybko z nim do szpitala tylko zdiagnozuj i cóś zrób  bo nie masz go  gdzie zawieźć ). Oczywiście został wykonany test, który i tym razem okazał się być negatywny. Był osłuch, była kroplówa i to dłużej podawana,  no i   diagnoza,  która zaskoczyła  wszystkich ( bo sąsiad się nią radośnie podzielił ) ale okazała się trafna i sąsiad  dochodzi do się i to błyskawicznie.

Sprawa była  banalna i właściwie powinien  wychwycić ją lekarz pierwszego kontaktu, gdyby oczywiście obejrzał w porę pacjenta. Wizyta prywatna nic nie dała bo objawy pojechały już tak mocno że mogły  być  różnie interpretowane. Sąsiad  jest na tyle młody że przed nim sporo do przeżycia,  już od pewnego  czasu cóś zaczyna przebąkiwać o emigracji w kierunku skandynawskim. Jako  kamieniczne ciotki  Klotki  kiwamy  głowami no bo co tu takiemu co się niemal udusił dzięki standardowej poradzie medycznej powiedzieć. Na forum kamienicznym cóś ostatnio sceptycyzm  wobec medycznych się zalągł, moim zdaniem  niesłuszny bo w końcu to medyczni przyjeżdżali ratować i kombinować co by tu i te zespoły ratownicze nas nawiedzające  naprawdę były w  porzo.  Teleporady to idiotyzm do kwadratu ale są utrzymywane nie wiadomo dlaczego ( znaczy wiadomo ale jakoś nikt nie chce otwarcie mówić o pieniądzach ). To jest błąd  systemu, medyczni  w tym wszystkim to tylko wisienka  na torcie. W związku z atrakcjami  mła znów niewyspana i wkurzona. Do pisemka z cenami wywozu  śmieci dołączy chyba pismo z zakazem chorowania. Podzieliła się tą myślą z Małgoś - Sąsiadką, która natychmiast  mła  wypomniała że u niej to pogotowia nie było prawie  trzy lata.  Mła  dzielnie odparowała że  nie chce karetki wezwanej  do niej  widzieć przynajmniej przez następne  trzy ale Małgoś już nie słuchała tylko jakieś gryplany snuła jak to pójdzie  do sklepu i przetestuje  jakość  szczepionki bo  jakby się co  zadziało to "Do nas to karetki szybko przyjeżdżają.". Taa...  atrakcji wyraźnie pani starszej mało.  Nasza starszyzna kamieniczna tak w ogóle to wraca do metod leczniczych przodków, Ciotka Elka swoje przypadłości ortopedyczne zwalcza okładami, smarowankiem i ćwiczeniami i lekiem antyzapalnym sprzedawanym bez recepty, Włodzimierz  ziółkuje jako i Małgoś oraz Gienia. Młodsi stawiajo na budowanie formy -  Pan Krzysiu wierzy w siłę ćwiczeń a Maciek w potęgę  roweru. W kamienicy wielką popularnością cieszą się mikstury z przepisów niejakiej  Danusi. Jeszcze trochę a odkryjemy  moc poszeptuchy. 

Dziś za ozdobniki robią  wiosenne pocztówki z Japonii i chyba nie tylko  ( ostatnia )  a w muzyczniku Suo Gân, walijska kołysanka z XIX wieku. A teraz mła idzie z Panem Dzidkiem na odrurczenie, godzina konkretna więc nie powinni jej wywalić z poczekalni (  Pan Dzidek wsparcie mieć  musi bo ze stresu nie ogrania i myka, zamiast np. rejestrować  następną wizytę w przyszpitalnej ).

19 komentarzy:

  1. Ot, atrakcje mmedycznokamieniczne. Współczuję, albowiem i u mnie podobne, choć niekamieniczne. Wczoraj zdjęcie szwów po operacji u Pana T.. Szpital 60 km od nas. Dziś rajd po aptekach dla tegoż oraz konwojowanie innego z chorymi kolanami. Jutro sąsiadce, co to wróciła ze szpitala ledwie chodząc, trza jedzenie zorganizować, ugotować i wesprzeć rozmową (sąsiadka młodsza 20 lat od mła). Dużo zdrowia!

    Kołysankę zapodam sobie wieczorem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrowia dla wszystkich podopiecznych kamienicznych. Zarwane noce i wedrowki z zachorzalymi mus odreagować, po powrocie zyczę Ci przyjemnego i spokojnego zalegania pod kocykiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie możesz chorować :) Musisz być w "szczocie dieła" jak mawiała moja babka. Medyczni majo trudno teraz, ale nie wszyscy zwariowali ;) Są normalni i tylko oni ciągną to jeszcze. Zdrowia całej kamienicy życzę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja lecze się weekend uroseptem i pylarginą w razie co, bo albo piach w pecherzu albo po prostu pecherz przewiany, yhhhh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocuru sikałaś pod wiatr?
      Zdrowia!

      Usuń
    2. W pracy nam wietrzą bo przecież pakować trzeba a tu maszyna przyjedzie nowa a nawet trzy za tydzień i oni hale malują i wietrzą bo to śmierdzi ta farba do podłogi olejna jakąś z jakiś utrwalaczem, syf ostatni, w maseczkach my, bo tak sobie dyrektor się spanikował że on się boi wirusa. A to przy tym farba dusząca to wietrzenie idzie. A ja trzy metry od wjazdu dla wózków widłowych mam stanowisko. No i poszło po pęcherzu że aż wczoraj umierałam.
      Ale dzisiaj już urosept działa. Jak jeszcze raz mnie tak wywietrza to na zakład wystawie fakturę z apteki. Wrrr

      Usuń
    3. Kocurku słowo hala i słowo wietrzenie powinny zostać uzupełnione o zbitkę frazeologiczną ciepłe gacie. No nie ma zmiłuj, przy wietrzeniu oprócz maseczków to kazionne gacie by się przydały. Mła współczuwa bo stanowisko na wywietrzniku przy takiej pogodzie to jest sprawa dodupna. Wygrzewaj się, kotami obłóż i myśl o nadchodzącej wiośnie. :-)

      Usuń
  5. Pan Dzidek mam nadzieję że odrurczony? A ty odzipujesz? No to odpoczywaj.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty odpisuj na komentarze bo inaczej wszyscy się martwią. Możesz krótko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Co to znaczy rozbestwienie Czytaczy. Rozbestwionam też, ale jeszcze się nie martwię. Życie potrafi być cholernie absorbujące, same wiecie. Może tym razem nic nie wywinęło, w końcu (zwracam uwagę komentującym na słowo "wczorajszy"), wczorajszy dzień był zaplanowany męcząco. Martwić się to zacznę pod wieczór.

    OdpowiedzUsuń
  8. A właśnie. Szanowna Agniecho, kciuki trzymam nadal w temacie konisiowym, trzymać nadal, czy może już są?

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpiszę jednym komentem bo jestem po wczorajszym padnięta, maraton znaczy był. Pan Dzidek nie został odrurczony bo przed odrurczeniem trza nam jeszcze wykonać badania w ilości wystarczającej żeby odrurczanego znerwować. Padło wczoraj słowo zabieg a Pan Dzidek nie jest na tyle odleciany żeby tego nie skojarzyć z odrurczaniem, w związku z czym mła wyrównywała po południu ciśnienie i zapewniała o tym że atrakcji przy odrurczaniu typu pełna narkoza nie będzie ( być może fałszywie ale aorta u Pana Dzidka rozwarstwiona więc są sprawy ważniejsze niż prawdomówność ). Teraz mła się zorientuje bardziej w temacie i zacznie go powoli przygotowywać na okoliczności odrurczania. Małgoś stanęła na wysokości zadania i mimo paskudnej pogody i związanego z nią równie paskudnego samopoczucia wykonała na dziś obiad dla nas i dla Pana Dzidka w związku z czym mła ma oddech od obowiązków właściwych. Ponieważ mła wczoraj latała jak ten samolocik Małgoś udało się przekarmić koty, żreć nie chcą za to pozy na wyrze przyjmowane przeróżne. W nocy chłodno więc towarzystwo postanowiło wleźć pod kordłę i zrobić sobie z mła materac ( mła się obudziła jak się na niej zaczęły przeciągać i pazurki w nią wbijać ). Sąsiad z góry zdrowieje w tempie błyskawicznym a wraz ze zdrowieniem wkarw w nim bulgocze, szczerze pisząc to mu się nie dziwię. O covida złego w wykonaniu mła to się na razie nie martwcie, bardziej należy się obawiać że mła na pysk padnie z inszych przyczyn. Mamy w tzw. szerokim sąsiedztwie dwóch zachorowanych na nowego covidego ( albiońskiego ), znaczy chodzi mi o dwoje naprawdę potrzebujących leczenia szpitalnego. Nasz Pan Pocztowy ( chore serducho + zaraza - jest się czym martwić ) i Pani Bożenka ( zaleczona astma więc dobrze że wylądowała w szpitalu kiedy tylko poczuła że cóś ciężej jej się oddycha ). Pan Pocztowy starszy od mła, Pani Bożenka równolatka - z wydzwanianek wyszło na to że Pan Pocztowy ma znacznie cięższy przebieg niż Pani Bożenka, bo u niego tzw. choroba towarzysząca jest niebezpieczna i bez covidu ( oraz grypy, mocnych przeziębień, itp ). Pani Ela pracująca z Panią Bożenką okazała się covidoodporna, mimo tego że starsza od Pana Pocztowego i od Pani Bożenki i zdrowia tyż nie najlepszego. Pani Bożence ponoć lepiej bo usiłowała zarządzać zdalnie, rodzina musiała wygłosić telepogadankę na tematy choroby układu oddechowego a ryzyko ciężkiego przebiegu chorób wirusowych. Pani Bożenka ponoć zgodziła się robić za naszego informatora w sprawie rzeczywistej sytuacji w szpitalnictwie zakaźnym, więc jak się zliczy info od znajomych lekarzy i pielęgniarki to sąsiedztwo będzie wiedziało co jest propagandową sieczką a co rzeczywistym problemem. Mła się przypominają czasy słusznie niesłuszne, dostęp do info droga pantoflową i obraz realu który nijak nie przystawał do oficjalnej wersji rzeczywistości. O wkarwieniu lockdownem nie będę Wam pisała bo co mam Was katować, mła ma wrażenie że większość ludzi już pokumała jak skuteczne są tego typu obostrzenia i że jasne jest dla nich to co dla mła było jasne od marca zeszłego roku - przy tego typu chorobie lockdown to metoda głupia co cud. Jedyne w czym pomaga to w oszukiwaniu społeczeństwa że politycy nad realem panują. Kocurek, ciepełko na pęcherz cuda czyni znaczy nie wietrz pęcherza, Agniecha w temacie konikowym sprawozdanie proszę, Dorku i Bziczku dzięki za życzenia, przyda się zdrówko wzmocnić. Izydoru mła Cię rozumie i współczuwa, Romeczko Ty też czujesz bluesa ( opieka nad takim Łojcem ćwiczy człowieka ). Czymajcie się dziewczyny, mła Wam potem napisze o wrażeniach salonowych, znaczy korytarzowo przychodnianych. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą jak się sfocic dadzą, na razie obraz za to że mła się udzielała domowo. Tzw. wkarwik lekki i psotnictwo. :-/

      Usuń
    2. U nas też od piątku biegi pod sufitem. Może coś w tym jest. Albo coś w powietrzu. Aż się zastanawiam czy ta kładka pod sufitem wytrzyma te dzikie biegi. Bo że wszystko leci to nic nowego...

      Usuń
    3. Teraz to u mła Sztaflik i Mrutek szaleją, reszta obrażona na przerywanie błogiej drzemki wyżywa się na mła. Ech...

      Usuń