Pogoda się zrobiła cóś mniej zachęcająca do spacerków i ogrodowania, koty i mła siedzą w czasie wolnym doma. Mła mniej siedzi bo u niej czas wolny towarem deficytowym. Nie wiem dlaczego tak się porobiło ale się porobiło i szlus, mła cała rozbiegana. Hym... tak covidziankowo lecąc to któś musi zasuwać żeby nie wychodzić mógł któś. Takie czasy nastali. Mła człapie, wokół niej mgła przechodząca w paskudnistą a przenikającą człeka mżaweczkę, zmrok zapada w okolicach wpół do piątej albo i wcześniej i jakoś się nie chce człeku ruszać z miejsca kiedy już przylezie do tej chałupy. Info o świecie ostatnio mła nie lubi za bardzo szukać bo oprócz bzdurnych kłamstw naszego walczącego z czym i z kim się da zarzundu, są takie prawdziwe złe info które jeżą włos na głowie. We wszystkich krajach które wprowadziły swego czasu lockdown i w których społeczeństwa masowo się czepiły rośnie śmiertelność i to wcale nie na covida złego. Ludzie umierają z różnych przyczyn, biuletyny lekarskie notują wzrosty zachorowań na nowotwory i przede wszystkim na choroby układu krążenia. To są wzrosty tego rzędu że nawet sceptyczna Cio Mary zaćwierkała mła "Z tą depopulacją to cóś chyba jest na rzeczy". Mła różne historie od przyjaciół słyszy, Doro jej ostatnio doniosła że jej podopiecznego zaszczepili na covid i grypę podczas trwania choroby wirusowej jaką jest półpasiec. Biedak nie miał szans, wysypało go straszliwie i zszedł z tego świata na trywialnego herpes virus varicella. Młody niemiecki dohtór był cały zdziwiony. Albo nie wysyłali pacjenta na badania "bo to teraz niebezpieczne", rozsiany nowotwór okazał się być jednak jeszcze bardziej niebezpieczny bo śmiertelny. Takie info + opowieści wcale nastroju nie poprawiają, żadnej foliarskiej shadenfreude mła nie czuję. Raczej bezsilność. Martwię się o Tatusia ( który mimo entuzjazmu dla szprycy jest jednak na tyle przytomny że wie iż cięto go w ostatnim momencie przed rozbujaniem histerii pandemicznej i gdyby jego skierowanie miało termin późniejszy o dwa tygodnie to hodowałby w sobie bombę zegarową, która w każdej chwili mogłaby go wyprawić na drugi brzeg ), martwię o Pana Dzidka ( histeria bo co to teraz będzie ), jakoś mniej martwię się o Małgosię, która jest najbardziej żywotną staruszką jaką mła zna.
Mła usiłuje się odstresować jak może ale cóś mało może bo kotostwo jej nie dawa jedwabiów ruszyć, wymagania ma coby im szykować legowiska w miejscach dla odstresunku mła strategicznych więc mła zajmuje się ogrodnictwem domowym - straszy swoje sukinkulenty które naszykowane całe do zimowego snu. Bo sukinkulenty zimą śpio, zbierajo siły na letnie kwitnienia. Tak po prawdzie to najlepiej byłoby o nich w czasie zimowym zapomnieć. Starzy stażem kaktusiarze pakują swoje pociechy późną jesienią do kartonów i wstawiają takie paczuszki do suchych a chłodnych miejsc. Kaktusy nawet bez światełka za to w chłodku przeleżą parę miesięcy w hibernacji a na wiosnę obudzą się pełne sił i skore do kwitnienia. Z inszymi niż kaktusy sukinkulentami lepiej takich sztuk nie wykonywać, potrzebują więcej światła i od czasu do czasu kropelkę wody dla podtrzymania dobrej formy. Nie da się jednak ukryć że przy takie ilości światła jaką mamy w naszej szerokości geograficznej zimową porą to sukinkulenty w naszych mieszkaniach odczuwają dyskomfort - za ciepło mają. Człowiek jak światła i ciepła ma mało to się musowo dogrzewa i doświetla, czasem nawet gdzie wyjedzie dla doświetlenia. Sukinkulenty na brak światła reagują jak wszystkie żywe stworzenia zwolnieniem procesów wegetacji i o ile nie możemy, ze względów od nas niezależnych, pozwolić im zapaść w sen zimowy a nie chcemy ukrzywdzić ich samą zbyt wysoką temperaturą to podobnie jak nas trza je doświetlać dla zachowania formy ( wysyłanie sukinkulenta bez opieki na urlop do ciepłych krajów jest niewskazane ). Brak odpowiedniej ilości światła o określonych parametrach i zbyt wysokie temperatury stoją za niepowodzeniem sukinkulentowych zimowych upraw w wielu domach. Tak, sukinkulenty zapadają na depresję z powodu niedoświetlenia i wiele z nich ma ciągoty samoubijcze, he, he, he. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zapewnić im odpowiednio niskiej temperatury to choć je doświetlajmy. Hym... ponoć nadciąga krajzys energetyczny, może problem zimowej uprawy sukinkulentów w zbyt ciepłych pomieszczeniach rozwiąże się sam - po pierwsze w chałupie może być zimno, po drugie jakby się udało żeby było trochę cieplej to na doświetlenie nie będzie człeka stać, he, he, he.
Jak widzicie tak naprawdę późnojesienna uprawa sukinkulentów w sprzyjających warunkach ( znaczy w pomieszczeniu w którym temperatura oscyluje w granicach 12 - 15 stopni Celsjusza - mła w pokoju Cioci Dany i Azy tylko raz na jakiś czas solidniej przegrzewa mury z wiadomych względów i wówczas wynosi kaktusy do jeszcze chłodniejszego korytarza ) głównie polega na tym że człowiek o nich nie myśli i rzadko je widuje. W takim starannym zapuszczeniu sukinkulenty mła mają się całkiem dobrze, mła od czasu do czasu do nich zajrzy, szczególnie podejrzliwie oglądając kaktusy ( mła się boi inwazji wełnowców, wredne stworzenia męczą rośliny wysysając ich soki ). Znaczy takie późnojesienne zajmowanie się sukinkulentami nie jest zajęciem z tych pracochłonnych, niestety nie jest też zajęciem szczególnie satysfakcjonującym. Może to mój nie najlepszy nastrój, może paskudna aura to sprawiła ale mła wydawało się dziś że jej sukinkulenty śpią i są cóś obrażone że mła przyszła je oglądać i podmacywać. Nie współpracowały! Mła wyczuła to ichnie niezadowolnienie, było niemal tak wyraźne jak u Pasiaka spędzanego z jedwabiów. Hym... mła zostaje tylko lektura albo film, znaczy sen po kwadransie. Tak się jakoś ten dzisiejszy dzień składa. Tak w ogóle to mła jeszcze dobija wyjazd Doro, tak rzadko jest w Polszcze a pandemia dodatkowo tnie możliwość swobodnego ( choćby tańszego, bo bez konieczności wykonywania durnych i w olbrzymiej masie zafałszowanych testów ) podróżowania. A miałyśmy takie gryplany, Doro chętnie zobaczyłaby Ocean w towarzystwie Mamelona i mła.
No i to by było na tyle, sorry za taki pełen niezadowolnienia wpis. Koty, sukinkulenty i mła, wszyscy mamy chandrę jesienną. Co robić? Chyba poszukam czegóś przez portal do zamawiania kwater, zawsze to jakaś odskocznia od smętnych rozmyślań. Wszak okienko wielkiego resetu, w który już prawie nie udaje mła się nie wierzyć, nie może trwać wiecznie. Kiedy się zamknie ( mam nadzieję że z hukiem i elity polityczne sponsorowane przez wielki kapitał zarobią w dupska tak że im się nawet myśli o zarzundzaniu odechce ) to nie przyjdzie żadna nowa normalność tylko to co było, z tym że drożej i gorzej, i mła znów będzie sobie fruwać ( za więcej i w kiepskich warunkach ) mając gdzieś ślad węglowy bo to nie ślad węglowy jaki mła zostawia jest problemem. A co tam, poszukam ile kosztuje nocleg w Nowym Meksyku, chcę zobaczyć sukinkulenty w naturze! Dziś w muzyczniku Viva Mexico! Mła zapodaje leczniczo rytmy tejano na tę mżawkę i ziąb.
U nas też coś marudnie. Trzeba sobie jakoś humor poprawić. Dostałam od Młodego pluszowa wiewiórkę z biedronki. Zbierał naklejki i mi wziął za free. Sobie wziął żółwia :) cała rodzina mu oddawała naklejki 😹
OdpowiedzUsuńZa mną chodzi przeczytanie Fox'a. Druga Połowa mi dała drugi tom wczoraj bo gdzieś wypatrzyła. Ale najpierw Wilcza Dolina. Bardzo fajnie się czyta panią Martę Krajewska polecam!
Och, Kocurrku. Mła coby ostatnio nie czytała to zasypia. To pewnie przez koty bo jak widzą że mła uwala się z książką to uwalają się na niej i koło niej. Wiesz, jest ciepło, one mruczą, ja tylko na chwileczkę przymykam powieki a zaraz potem odpływam na dłuuugi czas.
UsuńTrzeba na siedząco :D XD
UsuńNa siedząco tyż zasypiam, z tym że budzę się prędzej bo to mało wygodna pozycja ( koty są szczególnie niezadowolnione ).
UsuńMusisz kiedyś nam zrobić wpisik o lubianych książkach o! Romanka też by mogła w sumie. 📚😺🧣🧤
UsuńOK.
UsuńA u mnie dzisiaj nie padało, było nawet dość ciepło i po południu można było usłyszeć wielki huk- to kamień spadł mi z serca, jak w końcu posadziłam ostatnie kupione jesienią cebulki :) Potem wyszłam jeszcze na przeciwdepresyjny spacer z wnusiem i jego hulajnogą na plac zabaw i było super. A za dwa tygodnie spędzam weekend w apartamencie w Grenadzie- nie tej hiszpańskiej, co prawda, a w dolnośląskiej, ale i tak fajniej, niż w pracy :)
OdpowiedzUsuńDobra rzecz taki chłodniejszy pokój, ja w tym roku planuję wyprowadzić kliwię, dostaną od Teściowej, na zimowisko do widnej piwnicy, bo nie zakwitła po ubiegłej zimie, kiedy nie odpoczywała. Wcześniej stała na kamienicznym widnym nieogrzewanym półpiętrze i kwitła niezawodnie co roku.
Pokój chłodny musi być, mła w ogóle nie lubi kiedy jest zbyt ciepło ponieważ mła jest foką, znaczy ma odpowiednią wyściółkę tłuszczową. Dlatego mła rozumie swoje sukinkulenty. Kliwię tyż rozumie, Małgoś do dziś nie może odżałować swojej której podwyższona temperatura ( Małgoś chciała dobrze ) bardzo zaszkodziła ( cóś nie może dojść do siebie ). Grenady to ja zazdraszczam choćby i pięć kilosów ode mła była. Mła może jutro postraszy ogródek, ale tak kole południa - rano bywa u nas tak dupiasto, znaczy wilgno, rozlaźle i w ogóle mało wyjściowo. No wiesz, chandrzasto i depresyjnie.
UsuńJa też niby foka, ale zdaje się, że jakaś endemiczna odmiana- lubuska ciepłolubna, niestety. W dodatku leniwa, w kominku palić mi się nie chce, a piec gazowy hula... Pewnie pierwszy zimowy rachunek zachęci mnie do większej aktywności.
UsuńRano to i u mnie paskudnie, wypełzam z gawry wedle 13-14, nie wcześniej, dopiero co wygrzebałam się z wlokącego się 3 tygodnie przeziębienia i niespieszno mi do następnego. Ty też uważaj na siebie.
U mnie teraz jakby słoneczko czy cóś, od razu mła lepiej. :-)
UsuńTaka pora roku, ciemne w nadmiarze niezdrowe, ziąby i lodowate mżawki tym bardziej, jeszcze jak się dołoży niemilstwa już nie związane z klimatem i pora roku to dupanda po całości. Grenada brzmi cudnie😀. Tropikalne klimaty wskazane, niechby i meksykanskie. A na sukulenty nie ma co wyzywać że one domagają się albo snu albo światła, my przecież nie lepsi. Przecież robią biedactwo co mogą, aloesy nawet będą kwitnąć😀. A tfu-tfu-tfu z wełnowców tfu-tfu-tfu to jak leczyć? Izolowany biedak ze śmietnika ma, lada moment boję się że przeniosą się do drugiego pokoju.
OdpowiedzUsuńDupanda taka że zwabiona Grenadą Mariolki szukałam też kwater na Karaibach. ;-D Co do wełnowców to niestety chemia na tarczniki, pałeczki doglebowe ( najgorszy rodzaj wełnowców to te żrące korzenie ) i opryski na wełnowce ( można dostać kaktusowe albo zastosować na insze podobne świństwa chronione futerkiem, oczywiście nie tym najwspanialszym futerkiem ;-) ). Jeżeli są w korzeniach to najlepiej oczyścić korzenie z gleby, przepłukać, obsuszyć, opryskać, troszki poczekać ( kaktus do chłodku ) i dopiero sadzić. Wełnowce zalęgajo się kiedy kaktusy majo zbyt ciepło. Niektórzy zalecają uprawę w pojemnikach, znaczy bezpośrednio w osłonkach, insi dodatek odkwaszonego torfu do kaktusowej gleby. lecz biedak i uważaj coby insze nie podłapały, wełnowiec to cholerne świństwo, szczególnie ciężki do zwalczenia na mammillariach.
UsuńU nas zimno i mroźnie. Wieś to jednak nie cieplejsze i mokre miasto. Kim Ty obrabiasz te hektary w doniczkach? Ja wymiękam przy ułamku tego. Mnie za to przybywa podopiecznych do obrabiania ;)
OdpowiedzUsuńW świecie jest dodupnie delikatnie mówiąc. Ludzie zaczynają się budzić ale powoli i mam wrażenie, że nawracają się i tak nawrócenie. Dla fejsbukowych wklejam filmik, gdzie wyłożona jest idea "nadmiarowych" zgonów. Rence człowieku opadają, bo wokół mnie sami fanatycy czepionek, nieprzemakalni na argumenty.
https://www.facebook.com/ireneusz.nawrot/posts/4509667709140988
Mła to jest szczęśliwa że małe łapki i niewiele większe ząbki nie pomagają mła w obrabianiu jej sukinkulentów. Na szczęście zadowalają się pasaniem myszy te moje źwierzęta gospodarskie. Co do podopiecznych futerkowych to Pasiak ma zastrzeżenia do wszystkich dochodzących. Każden jego zdaniem muam usiłuje naciągać. Pasiak podobno się zna bo sam dochodzącym był. ;-D Mła ostatnio przeglądała stare fotki Pasiaka razem z Mrutkiem. Mrutek madce namruczał że on sam nie wie jakim cudem Pasiak w takim niewyjściowym futrze wpadł mu w oko "No madka, oka na czym nie było zawiesić. Jakie ja dobre serce okazałem takiemu brzydalu!"
UsuńCo do świata, covidowa łódeczka nabiera wody i te paszportowe ruchy to takie konwulsyjne cóś. Jak piendrolną w końcu dane z odcovidzonych stanów, tudzież inszych niewyszczepionych landów to nie będzie co zbierać. Tam gdzie się boją wybuchów to odpuszczają tylko ględzą na zasadzie a nuż kropla wyżłobi skałę. Mła się wydawa po konsultacjach z Wróżką Edną że stoimy u progu wybuchu serii skandali po których cinżko będzie bawić się w covid. Nie wszystko uda się zamieść pod dywan bo on cóś zbyt mikry. A że ludzie wolno się otwierają na rzeczywistość? Nikt nie chce przyznać że został oszukany, przeca oszukuje się głupków - taki jest społeczny obraz oszukanych i to w tym jest problem. Nikt nie chce wyjść na głupka. Tylko że utrata praw obywatelskich w imię wizerunku to jest dopiero głupota.
Taba, ja wróżce Ednie litr Finlandii wyślę i spory zapas psiego mleczka, jeśli to wszystko pierdolnie i skandale ujrzą światło dzienne. Nie podzielam jednak jej optymizmu...
UsuńPojechałam dziś do K, do roboty. Bo tak wskazywał mi harmonogram. Ale zmieniony, baaaaardzo poważne ograniczenia pracy w biurze. Covidowa łódeczka nieźle buja, ale na wywrotkę się nie zanosi.
UsuńChcem psiego mleczka, zdecydowanie chcem! Piendrolnie bo to piętrowa konstrukcja na słabym fundamencie. Spoiwo jakim jest strach z czasem kruszeje. w dodatku nie chcem nic tutaj sugerować ale wyadawa mła się że niektórzy to podpiendrolili cegły ( znaczy piniądze na uprawę pandemii poszli na co inne ).;-)
UsuńA niech się bujajo, tylko niech się nie dziwio jak się na rzyg zbierze. To jest taka choroba na c, jak mówił znajomy Tatusia. Nie o covid bynajmniej chodziło bo to lata temu było, chorobę morską miał na myśli. Fuckt, na c się nazwa zaczyna.;-)
Dostaniesz psie mleczko - obiecuję (żebym miała własne psy wydoić he, he)- jeśli Wróżka Edna się nie myli i pierdolnie!
Usuń