piątek, 21 listopada 2014

Trochę mniej znane rośliny zacienionych miejsc w ogrodzie - część druga

O niespecjalnie znanych roślinach do cienia można pisać  długo i wytrwale, głównie dlatego że w Kraju Kwitnącej Cebuli ogrodowanie "ozdobne" nie jest sportem narodowym. Znaczy jako nacja znamy niewiele roślin godnych uprawy w ogrodzie ozdobnym co wynika po trosze z naszego konserwatyzmu ( babcia to uprawiała  peonije i róże i to były kwiaty ) i z atencji  jaką  darzymy  ogrody użytkowe ( prędzej zainteresujemy się  nową odmianą sałaty niż  hosty ). Wiele roślin kojarzymy z łąkami i lasami, żyjąc w  błogiej nieświadomości że można owe rośliny  uprawiać w ogrodach, ba,  że  mają one swoje "ogrodowe"  odmiany. Jest to znany z dziedziny kuchennej tzw. problem schabowego - tak nam smakuje "szczerzepolski" schabowy z kapustką że świat nam przesłania i z trudem do nas dociera istnienie innych potraw ( nieraz o niebo smaczniejszych ). Umiłowanie  tradycji +  pieszczenie żołądka jak  widać  nie   jest to sprawa tylko samej kuchni, "schabowe" podejście mamy też  do uprawy roślin. Dlatego dla  większości ogrodujących anemonelle, disporopsisy czy dejnante są tak samo obce jak  kosmiczne alieny. Szkoda wielka bo zamykamy sobie sami okienko na fajniejsze ogrodowanie. Na szczęście są blogi i fora ogrodowe, które podobnie jak  blogi  i fora kulinarne pozwalają Kowalskiemu wychynąć zza "schabowszczyzny".

Dla tych którym podoba się delikatna uroda zawilców gajowych anemonella będzie rośliną pożądaną. Miłośnicy "solidniejszych"  roślinnych powodów  do wzruszeń zapewne odpuszczą ją sobie. Na mnie  ten piciumiasty roślinek działa na tyle że zapuściłam sobie dwie odmiany. Anemonella rutewkowata Anemonella thalictroides to pochodząca z Ameryki Północnej bylina wyrastająca z małych bulwek. Dorasta na  maksa do 15 cm, tworzy małe  kępki. Po kwitnieniu zanika, podobnie jak zawilce gajowe. Idealna roślina pod drzewa czy krzewy. Jak ma optymalne warunki zaczyna się wysiewać ( odmiany o pełnych kwiatach jak ta  z pierwszej fotki rozmnaża się przez podział wczesną wiosną ). Lubi glebę próchniczą, lekko kwaśnawą.

Beesia deltophylla to świeżynka w świecie roślin ogrodowych.Odkryto ją dopiero koło 1998 roku, w górskich lasach prowincji Syczuan w Chinach. Roślina której głównym atutem są liście, kwiatostany nie mają znaczenia zdobniczego - nikogo  nie powalą urodą. Natomiast liściorki robią  wrażenie. Trochę  większe  od kopytnikowych ( mam na myśli Asarum canadense, bessia dorasta nawet do 30 cm wysokości,  przy 60 cm średnicy  ), pięknie  żyłkowane, z  purpurowym nalotem.  Beesia deltophylla jest rzadziej spotykana w handlu  niż gatunek Bessia  calthifolia.  Dla   "normalnie"  ogrodującego te dwa  gatunki nie będą  się jakoś specjalnie różniły, mają  podobną  mrozodporność i tempo rozrastania, kolekcjonerzy  mogą sobie liczyć ilość  "wrębków" na blaszkach liściowych i mierzyć  ich głębokość. Roślina niełatwo się w Alcatrazie aklimatyzowała, jest w zasadzie mrozoodporna ale późne majowe  przymrozki potrafią jej liściom dać się we znaki  ( bardziej niż ma to miejsce w  przypadku liści kopytnika  ). Ponoć  jak już  się zaaklimatyzuje  to  "okrywówka"  z  niej nie do zdarcia. Pożyjemy, zobaczymy! W każdym razie  roślina jest na tyle urodna że będę  ją  próbowała oswajać i sadzić w Alcatrazie  w większej ilości.


Teraz moje "angielskie" odkrycie - ujrzany pierwszy raz w Wisley Disporopsis pernyi. Pochodzi z Azji a  konkretnie to z Chin Południowych.  Przypomina nieco kokoryczki i dobrze się czuje  w takich samych warunkach glebowych i świetlnych w których one się dobrze czują. Ta roślina ma się  u mnie bardzo dobrze, tempo wzrostu nie jest w  żadnym razie "ekskluzywne",  ot takie właśnie  kokoryczkowe. W tym roku zachęcona  sukcesem w  uprawie dosadziłam jeszcze dwa inne disporopsisy - Disporopsis arisanensis i Disporopsis fuscopicta.  Pierwszy ma liście na których pojawiają  się białawe  przebarwienia,  drugi ma szersze jasnozielone liście.  Ponieważ to ich  pierwsza zima w Alcatrazie, rośliny  na wszelki  wypadek zostały okryte
Kolejną rośliną która robi dobrą robotę w  cieniu ( daje radę  i w półcienistych miejscach, byleby nasłonecznienie nie było w okolicach południa ) jest dejnante. Uprawiam dwa  gatunki  Deinanthe  bifida i Deinanthe caerulea. Pierwszy ma  kwiaty białe, drugi błękitne ( w  handlu spotyka  się  odmiany o różnym stopniu nasycenia koloru  kwiatów ). Dejnante  pochodzi  z lasów górskich prowincji  Hubei w Chinach, robi tam za roślinę  okrywową.  Dorasta do 45 cm wysokości,  jest całkowicie mrozoodporna.  Gleba próchnicza o odczynie kwaśnym jest zalecana do jej uprawy  ale spokojne poradzi sobie i na tej o odczynie  obojętnym. W Alcatrazie zakwita w lipcu,  u Mamelona zaczyna kwitnienie razem z hortensjami ogrodowymi. Kwiaty ma ciekawe ale  ja  lubię  jej liście, kosmate, dość  duże, wyróżniające  się  wśród roślin średniego wzrostu uprawianych w cieniu. Kiedyś zalecano  uprawę tej rośliny w  założeniach naturalistycznych ale bezczelnie subiektywnie stwierdzam że sprawdza się  też w ogrodach bardziej uporządkowanych,  w "miejskich klasykach", że się tak wypiszę.


Żeby  nie było że w  cieniu jest tylko zielono  jak u żaby kolejna roślina  do uprawy w  cieniu ma brązowawe liście.  Trybula leśna Anthriscus sylvestris 'Raven's wing' to roślinek "podpowiedziany" przez Walentynę. Nie jest to tak po prawdzie roślina całkowitego cienia, raczej półcienia  i to takiego świetlistego ( w całkowitym cieniu trybula nam zielenieje i nici z radości jaką dają  kolorowe liście  odmiany ) ale ponieważ  u mnie rośnie na skraju rabat  cienistych, tak mi jakoś  wychodzi że ona niby w cieniu  uprawiana.  Dorasta do 60 cm wysokości ale pędy kwiatostanowe  bujają na  wysokości 120 cm. Nie jest rośliną długowieczną ale się nieźle sieje ( siewki powtarzają cechę mateczki - kolorowe liście - w  ponad  50% ). Jeżeli chcemy przedłużyć  jej żywot pozbywamy się  po  zaraz majowym kwitnieniu pędów kwiatowych ( nim zdążą  się zawiązać nasienniki ). Na półcienistym stanowisku, w okolicach  trybuli  rośnie u mnie konwalnik o ciemnych liściach Ophiopogon planiscapus 'Nigrescens' i niemal czarnolistny fiołek labradorski Viola labradorica 'Purpurea'. Żadna z tych roślin nie powinna być uprawiana w głębokim cieniu ale możemy nimi zagospodarować miejsca na rabacie  w półcieniu. Nieźle nawiązują do jednak bardziej  lubiących cień kolorowych świecznic ( choć  jak duża wilgotność w powietrzu to świecznice nic  sobie ze słoneczka nie robią - widziałam u Ewandki ).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz