środa, 14 grudnia 2016
Zaginiona magia świąt
Pisać mi się nie bardzo chce, "narobiona" jestem. A tu jeszcze przede mną niemożliwe - cholerna magia świąt do zrealizowania. Handel wspomagany przez media robi co może żeby magię zarżnąć i dobrze mu idzie. Jak tak dalej pójdzie to co normalniejsze ludziska w końcu Mikołajowi kominy przyblokują, żeby nie wpełzł i nie straszył. Klasyczna historia o tym jak przesyt powoduje womitowanie. Coraz więcej osób ma gdzieś ten cholerny przymus świętowania wraz z mediami, sklepami, ubezpieczycielami i zbieraczami datków na wszystko. Ho, ho, ho, niech przyrastają świąteczne zyski wszystkich najbardziej świątecznie zaangażowanych! Niektórzy w ramach protestu wyjeżdżają hen daleko ( he, he, he - świąteczne promocje ), inni żrą w wigilię sajgonki a jeszcze inni zamieniają się w Grincha. Taka reakcja na wciskanie namolne świąt.
W moim przypadku magia świąt dotyczy jeno najmłodszych członków rodziny i Cio Mary, która nadal "nie wyrosła". Mnie ta magia wydaje się już nie istnieć. Może dlatego że muszę się ogarnąć finansowo i nie tylko finansowo, więc świąteczne wyczekiwania i podniosłe nastroje nie są uprawiane, bo real skrzeczy a wyczekiwanie na tego szczeniaka Kevina i kolejny łopatologiczny film o narodzinach Bozi ( że też ludziska nie pojmują że magię świąt tworzyła kiedyś Wielka Tajemnica, o którą ledwo, ledwo ocierały się jasełka ) wcale mi nie pomaga w tym ogarnięciu? A może dlatego że mam swoje latka i po prostu dotarły do mnie pewne smętne prawdy o naszym gatunku? Nie wiem tak na pewno ale mam podejrzenia że to raczej smętne prawdy są odpowiedzialne za zniknięcie magii.
No a sama Wielka Tajemnica? Wielka Tajemnica ma w moim odczuciu mało tradycyjne zabarwienie, ba, ona i "szczerzepolska" tradycja coraz bardziej się od siebie oddalają, co źle wróży tradycji ( "puste" obrzędy zanikają, zmieniają znaczenie lub trwają w szczątkowej postaci ). Znaczy pauperyzacja duchowości świąt zmienia już święta chrześcijańskie w święta innego rodzaju albo po prostu w zwykły czas wolny. Magia uleciała, więc na co tu czekać? Na bigosik i makiełki? Sorry, to żadna konkurencja dla wzgardzonego ale okrytego chwałą.
A tak nawiasem pisząc, ciekawe co by było gdyby w noc wigilijną stanęła u drzwi przeciętnej polskiej rodziny semicka rodzina z małym dzieckiem? Jusuf "terrorysta", płodna Miriam i ten mały Isa ( po starohebrajsku Jeszua ), taki w sam raz do wyłudzania zasiłku, który to głównie polskim dzieciątkom się należy. Cóż rodacy przepełnieni miłosierdziem by uczynili? Żeby nie otworzyć poszukaliby alibi w postaci islamskich zamachowców, których miliony najechały Europę i którzy jak wiadomo zrobili w Paryżu i Monachium strefę Gazy i codziennie strzelają do przechodniów a raz na tydzień wysadzają w powietrze kościół ( powiedzmy sobie szczerze zwyczajni imigranci też bywają upierdliwi )? Ciekawe czy ruszyłoby naszych "bogobojnych" świętujących teraz, kiedy na naszych oczach dobijają Aleppo i gówno to świat obchodzi ( post factum napiszą reportaże jak te o Rwandzie i byłej Yugolii, politycy i tzw. autorytety będą cmokać że jak tak było można a ludziska będą oglądać kinowe hity o ludobójstwie )? Oj, śmiem wątpić. Magia świąt jest w telewizji, mały sadysta Kevin nią promieniuje i ten dzidziuś Jezusek z włoskiego filmu, po cholerę nam Semici przeszkadzający w spożywaniu makowca?!
Świątecznie to spora część rodaków będzie rzygać z przejedzenia i przepicia a dzieciaki zostaną przywalone tonami śmieciowych zabawek, więc może lepiej żeby nikt do drzwi w noc wigilijną nie zapukał i nie wystawiał na próbę i nie oglądał jak świętujemy. Blask ciemnieje!
Nic, zostaje mi ustroić jakiegoś chabazia i poudawać z kotami że świętujemy. Chabaź "zrobi święta" - czysty estetyzm, mnie jest mało świątecznie i całkiem niemagicznie. Dzisiejszy niewesoły wpis ilustruje praca której autorem jest amerykański malarz Henry Ossawa Tanner.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak. Tak. Tak.
OdpowiedzUsuńAle nadzieja umiera ostatnia. Więc może jednak ktoś by tych oberwańców wpuścił i nakarmił.
Nikt tych prawdziwie potrzebujących nie weźmie, za to całe tabuny ludzi z różnych stron świata będą się kręcić po Europie z odpowiednimi paszportami a tzw. służby będą niewydolne. Ludzie w lepszych miejscach urodzeni będą zajęci swoimi sprawami i pilnowaniem aby ich w miarę wygodne życie nadal takie było. Napiszę brzydko - klasyka, w końcu pamiętam jak telewizyjnie wyglądał Bejrut we wczesnych latach osiemdziesiątych XX wieku, a jedna z moich sąsiadek pamięta Warszawę w czasie powstania ( historia o tym jak zjedzono w zasypanej piwnicy niemowlaka, zero opowieści o powstańcach, bo siedmioletnia dziewczynka zapamiętała całkiem inny stosunek cywilów do powstańców niż ten który funkcjonuje w powszechnej świadomości ) . Im bardziej się starzeję tym bardziej uwiera mnie niewygodna prawda o świecie, której żaden świąteczny lukier nie jest w stanie zakryć i osłodzić. Mam zły nastrój, gruby siwy facet w czerwonym ubranku mnie denerwuje.
OdpowiedzUsuńkoszula bliższa ciału. Poczekajmy jeszcze, będziemy mieli Syrię u siebie (chociaż może nie dożyję), to nam się święta uwznioślą i zatęsknią. Doceniajmy to, co mamy.
UsuńNie kracz bo jeszcze wykraczesz. Uwznioślenia świąt nie przewiduję, raczej postępującą przemianę w kierunku ekstremalnego użycia życia skrzyżowanego z przypomnieniem posiadania rodziny. Myślę że nasz rodzimy kabaret nie zakończy się tragedią taką jak ta w 39 roku ale czymś na kształt niezłego kaca. Historia odbija się groteską.
UsuńPodziwiam Pani szczere wpisy. Świetny styl świetnie się czyta.
OdpowiedzUsuńPiszę stylem grzbietowym, na tyle szczerze żeby ludzi nie obrażać ( co podobno mi się nie udaje ). Może lepiej żebym pisała żabką krytą? Poczytniej, przystępniej i w ogóle tak bardziej miło, tralalala.;-)
UsuńJak przejdziesz na żabkę krytą, porzucę Cię bez żalu, tralalala :P
UsuńNie waż się zważać na etatowo obrażonych ;)
Tabasiu, gdybym Cię nie znała, uznałabym, że od kilku wpisów strasznie klimakteryjna jesteś - ale widzę, że to świat Cię dopadł. Paskudny i ordynarnie rzeczywisty, bolesny, krwawy i niesprawiedliwy. Moja siostra nazywa ten stan "grzebaniem w siuśkach rzeczywistości".
OdpowiedzUsuńGruby facet w czerwonym i ledowe choinki denerwują i też Świąt nie robią (a jeno święta). Ale pomyśl - Cio Mary, która nie wyrosła, jest Świętami i prawdopodobnie dlatego nie wyrosła, że nieśmiało, na paluszkach próbuje podejść do Wielkiej Tajemnicy i choć ręką dotknąć. To ten kawałek rzeczywistości, który według mnie trzeba ocalić za wszelką cenę.
A może jednak - może choć jeden prawdziwie potrzebujący zazna ciepła w te Święta... Jak napisała Agniecha - jest nadzieja. Niechże trwa w nas.
Od kiedy nie mam tv i bojkotuję galerie handlowe jak Cio Mary nie wyrastam. Wyciągam rękę w stronę Wielkiej Tajemnicy, patrzę oczyma okrągłymi ze zdziwienia i zachwytu i piszcząc z radości i podniecenia pogryzam piernik :) Bo im mniej jest bombek tym więcej magii Świąt.
No i zamieniłam choinkę na szopki. Nie ukrywam, że koty mi w tym pomogły ;) Jak widać Łaska Boska różnymi ścieżkami chodzi ;)
E tam klimakteryjne, klimatyczne są, he, he.;-) Cio Mary nie wyrosła, jej się wydaje że ten konkretny wigilijny dzień ma moc zaklinania rzeczywistości, empiria wrzeszczy że nie ma ale w Cio Mary trwa pragnienie wiary w cudowność owego dnia( nawiasem pisząc mało mające wspólnego z Wielka Tajemnicą za to dużo z myśleniem magicznym ). No cóż, mnie powiewa czy 24 grudnia czy też 25 grudnia jest taki cudowny, dzień jak co dzień, Cio Mary kokocham bez względu na porę roku czy dzień lub godzinę. Ocalić zatem mogę jedynie słodkie złudzenia Cio, swoich już nie posiadam. Nadzieja owszem jest ale taka bezświąteczna, codzienna, że się tak wypiszę. U mnie chabaź będzie najprawdopodobniej przystrojony gwiazdkami papierowymi, o ile nikt ich rzecz jasna nie będzie kradł i chował za szafką w łazience ( niektórzy mają tam przechowalnię fantów ).
OdpowiedzUsuńCzymkolwiek kieruje się Cio Mary w magicznym niewyrastaniu przybij z Nią piątkę w moim imieniu :) Jak rownież uprzejmie proszę w imieniu własnym i wszystkich Cio Mary świata o nie odzieranie nas ze złudzeń, magii i nadziei bezpodstawnej przez skrzeczenie wraz z rzeczywistością. Proszę sobie wziąć pierniczka, względnie serniczka, zasięść z kotem na kolanach, a magia sama się pojawi. No!
UsuńP.S. Jak ja nie cierpię pisać via srajfon! Zawsze wychodzi nie to, co bym chciała. Ale wiem, że nawet jak będę pisała palcem po wodzie to sens ogólny złapiesz. To bardzo krzepiąca świadomość!
I wyłącz to tv na litość Boską! Czego Ty się chcesz jeszcze dowiedzieć?!
Ja nie mam telewizora od ponad dziesięciu lat, już wtedy czułam się dobijana przez tevałkę, teraz świątecznie bardziej dobijają mnie reklamy czyhające na każdym kroku w mieście. A tak w ogóle nie podoba mi się coraz bardziej to egoistyczne zacietrzewienie w ludziach, które coraz silniej wyłazi na wierzch. Sorry ani pierniczki ani koty na to nie pomagają, cóś wypełza a ja się zaczynam czuć jak ten Franz Kafka. Wystarczy mi tylko lektura gazet żeby osiągnąć stan przygnębienia ( czytać jak ten rabin tylko Biblię i złe wiadomości o potopie, raczej odpada w moim wypadku ;-) ). Nie chodzi w tym o wąsko rozumianą politykę tylko o samych ludzi, coś im się przestawia ( może to nawet pójść w tzw. dobrym kierunku ) i to przestawianie jest procesem ciekawym z perspektywy badacza, który będzie o tym pisał za lat dziesiąt ale z mojej perspektywy zjawisko jest bardziej groźne niż ciekawe. Ludziska niedobre są, całkiem nieświąteczne z ducha, co oczywiście nie oznacza że pokrewne Cio Mary duszyczki mają zakaz pławienia się w świątecznej atmosferze, he, he.;-)
UsuńNo to może wyjdźmy na ulicę, chociaż raz nie w interesie własnym, ( jaki by on nie był), ale właśnie za Aleppo.
OdpowiedzUsuńhttp://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1686670,1,poruszajaca-koleda-grzegorza-turnaua-i-magdy-umer-dla-teczowego-boga.read
Żeby demonstracje odniosły skutek muszą być masowe a politycy muszą być przez społeczeństwo kontrolowani na tyle żeby taki protest uznali za coś dla siebie groźnego ( podkreślam tu słowa dla siebie ). Jak na razie wyczytałam o wychodzeniu na ulicę w innych sprawach, zdaje się że jest jakaś próba ustawienia politycznych do pionu. Szkoda że nie ze wszystkich opcji, tzw. zdrowa kontrola przydałaby się im po całości. W sprawie Syrii to nie bardzo widzę co protesty mogą zmienić, ci którzy robią tam poligon są poza jakąkolwiek społeczną kontrolą - to reżimy. Raczej trzeba myśleć o konkretnej pomocy konkretnym ludziom, żarcie i leki by się przydały a nie ładne słowa i śliczne marsze.
Usuńto nie reżimy, to demografia.
UsuńŻarcie i leki, czyli kasa, to podstawa.
Jak zwał tak zwał, kontrol nad tym nie istnieje. Myślę że nadejszła wiekopomna chwila na podstawę. Parę organizacji już tam siedzi, trza kasy.
Usuńdokładnie tak.
UsuńBierność bogatszej części świata jest przygnębiająca i wkurzająca, to prawda. Tak jak totalna niemoc ONZ. Dla wielu ludzi sposobem na to, żeby się zupełnie nie zdołować obojętnością świata na tragedię innych, jest pomoc finansowa, wpłaty na konta organizacji, które pomagają, a jest ich przecież trochę. Jakie to byłoby budujące, gdybyśmy zamiast kolejnej śmieciowej zabawki wkładanej dziecku pod choinkę (masz tu rację, Tabazo, znam to z autopsji, te stosy plastikowej chińszczyzny, która po kilku dniach ląduje w śmietniku), wytłumaczyli mu, że Mikołaj przyniósł trochę mniej prezentów, bo chciał pomóc innym dzieciom, które nie mają domu, zabawek albo i rodziców. Wczoraj czytałam o petycjach do prezydentów i burmistrzów polskich miast, żeby wyasygnowali trochę pieniędzy na pomoc, jak to już zrobił prezydent Wrocławia. Dla naprawdę zdesperowanych jest jeszcze inicjatywa Anny Alboth "Civil March for Aleppo". Dziewczyna jest dzielna, od dawna z zainteresowaniem śledzę jej działalność. A kolęda Turnaua i Magdy Umer poruszająca, dobrze że takie powstają. Syrii dziś to nie pomoże, ale ziarnko do ziarnka kształtuje wrażliwość przynajmniej części społeczeństwa.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego tak się dzieje że zaimpregnowanie względnym dobrobytem blokuje zdolność empatii, zjawisko opisano a wytłumaczeń tego bez liku i żadnego naprawdę w pełni wyczerpującego. Ech, wkurzają mnie co niektórzy z mojego gatunku, rózgi na tzw. goły tyłek by się im przydały dla otrzeźwienia z nieuzasadnionego niczym co zrobili i ciężko przez nich wyobrażonego poczucia własnej nadwartości ( bo się urodzili w tym miejscu i tym czasie, ale zasługa, normalnie bocian i kapusta płakali jak o tym opowiadali ).
Usuńale wiesz, że to mechanizm ewolucyjny? właściwie nie potrzeba innego wytłumaczenia. Taki mechanizm jak ten, który w dobry pogodowo rok blokuje wytwarzanie pąków kwiatowych na rok przyszły. "Myślimy" tylko teraźniejszością, przewidywanie przyszłości jest obarczone zbyt dużym ryzykiem.
UsuńNo i wyszło za przeproszeniem szydło z worka - całe to nasze myślenie to tak mniej więcej na poziomie kapusty.;-) Pewnie niektórzy w ramach puli nagród Darwina na dodatek obarczeni ciężkim zgłąbowaceniem, he, he ( właśnie wyczytałam w necie co się dzisiaj działo w kraju ). Mechanizm ewolucyjny podpowiada że przy odpowiednich warunkach higieniczno - żywieniowych nie trzeba tak dużej ilości potomstwa, ale nie rozwiązuje czysto socjalnego problemu utrzymania przez mniejszą ilość potomstwa watahy żądnych życia staruszków. Nawet nie chcę się domyślać w jakim kierunku ten mechanizm ewolucyjny zacznie zmierzać - jestem szczęśliwą kapustą i jeszcze raz... jestem szczęśliwą kapustą, he, he.
Usuńpotomstwo to jest to, czego najmniej nam potrzeba. Tylko tu na mechanizm ewolucyjny nałożono nam model gospodarki opartej na wzroście, stąd dysonans poznawczy ;-)
UsuńFakt, gospodarcze wzrosty - srosty prowadzą społecznie do bezcelu ale do tej pory stymulowało to zjawisko rozwój tych dziedzin nauki, które ułatwiają człowiekowi przeżycie ( najczęściej przy okazji rentownych wojen ). Możliwość miejscowego znieczulenia kosztowała że ho ( a moralnie to ho, ho ) ale jakże chętnie z niej korzystamy i jak nam pomaga. Mój Tatuś twierdzi że na dobre cechy ludzi czasem można liczyć, na te złe można liczyć zawsze i pewnie dlatego od zarania za motor postępu robi nieokiełznana niczym chciwość. Dzieciów nam nie trzeba, powiedziałabym że produkujemy jako gatunek nadmiar potomstwa, co wcale nie wróży dobrze ( najszybszy wzrost gospodarczy nasza część świata osiągnęła po epidemii która załatwiła 2/3 ludności ). Ale optymistycznie się zrobiło, ho, ho, ho, niech żyje magia świąt.;-)
UsuńOj ja też w tym roku pluję ostro na te wszystkie świąteczne bzdury sklepowego szaleńśtwa. ech... Może to właśnie o to chodzi, abyśmy docenili te czasy, kiedy nic nie było a sklepy świeciły pustkami? :P
OdpowiedzUsuńNie podejrzewam Wielkiego Gryplanu, raczej widzę w tym tradycyjną ludzką chciwość "mania mienia". Smętnawe.:-/
Usuń