Mła jak to zawsze po przeżyciach się bierze i się uspokaja. Uspokajanie u niej sprzyja analizowaniu, tak jakoś to działa. No to mła bierze na ten swój mały mózg i analizuje. Ostatnio się działo w dziale duchowość i religia i mła się ma w co wgryźć. To będzie post bardzo osobisty, długaśny, ględzący i zmuszający mła do przyjrzenia się własnej przeszłości na tzw. tle. Będzie o mła i "naszym papieżu". Nie będzie to wcale tekst świeżo obudzonej i wcząśniętej ( bo mła ani świeżo obudzona ani tym bardziej mocno wcząśnięta ), nie będzie to też opowiastka o Gargamelu z Wadowic któren jest Samo Zuo, będzie do rozmyślania troszki o instytucjach w życiu naszem, o wyborach których dokonujemy i tych które dokonuje się dla nas lub w naszym imieniu. Mła ma nadzieję że nikogo ten wpis nie urazi ale jak urazi to trudno, mła bywa czasem krytyczna w sposób którego ludzie nie lubią. Wpis ten powstał dlatego że mła się naczytała czegóś co się nazywa listem w sprawie bezczeszczenia pamięci papieża Jana Pawła II, który to list podpisało wielu ludzi z akademickimi tytułami. No i ma się wzięła i zrefleksjonowała.
Teraz będzie o mła osobistym stosunku do DżejPiTju. Mła swój stosunek do papieża Polaka określa mianem przywiązania. Żadna miłość bezwarunkowa ale pełne wdzięczności przywiązanie. Ono będzie już we mła zawsze, niezależnie od tego czego mła się jeszcze dowie o watykańskiej kuchni, bo mła jest swoiście religijna i ma świadomość jak toczy się światek. Mła jest bardzo głęboko przekonana o tym że bez wsparcia jakim dla naszego narodu był wybór jednego z nas na głowę KK i bez osobistego, bardzo mocnego zaangażowania Karola Wojtyły w proces rozmontowywania systemu komunistycznego ( u nas w kraju odbieranego jako imperializmu rosyjski dla niepoznaki zwany sowieckim ) ekonomiczny i polityczny upadek ZSRR mógł mieć dla nas zupełnie inne konsekwencje. Moglibyśmy trwać jeszcze dłuuugo w formie czegoś podobnego do sytuacji białoruskiej bo stopień naszej samoorganizacji byłby znacznie niższy. Wszyscy, bez względu na to czy silnie wierzący, czy katolicy kulturowi czy też ateiści, nie za bardzo mielibyśmy koło kogo się skupić gdyby DżejPiTju nie było. Tak się nie stało i w jakimś stopniu zawdzięczamy naszą wolność człowiekowi który stał się dla nas wszystkich przywódcą albo punktem odniesienia, komuś kto pozwolił nam się przeliczyć i poczuć na moment wspólną tożsamość. Mła zatem paczy z perspektywy narodowej troszki i z własnej, osoby która nie została szczęśkiwie udupiona komuną. Dla mojego pokolenia, które w czasie pierwszej Solidarności ( zwanej prawdziwą, choć miała korzenie zarówno antykomunistyczne jak i esbeckie ) przechodziło z nastolęctwa w dorosłość, KK z papieżem Polakiem na czele był symbolem oporu, niezgody na opresyjny system i w co dziś młodszym sporo ode mnie ciężko uwierzyć - był powiewem wolności i nadziei. DżejPiTju był też pierwszym papieżem który wszedł w dialog z innymi, niechrześcijańskimi wyznaniami, KK wydawał się wówczas nam przygniecionym niechcianym sojuszem i zamordystycznym kretynizmem realnego socjalizmu ostoją tolerancji. To naprawdę było coś! Mła była zauroczona nie ulega wątpliwości, to że było to szczenięce zauroczenie typu "różowe okulary" tyż. Kiedy mła minęły już młodzieńcze wykwity uczuć, kiedy rewolucja zmieniła się w ewolucję, znaczy kiedy zderzyła się z realem powstawania niepodległego państwa, zaczęła bardziej realistycznie patrzeć na instytucję Kościoła. A potem na Kościól jako wspólnotę wiernych. Otrzeźwiającym dla niej momentem była papieska pielgrzymka do niepodległej Polski i to co podczas niej mówił papież, do mła dotarło wówczas że powiew wolności zamienił się w walkę o władzę. Pokumała tak jakoś szybko że nie była to tylko walka o tzw. rząd dusz a bardzo przyziemne polityczne machinacje. Polityczne przyziemne machinacje i autorytet moralny to jest cóś, co jak mła uważa, zupełnie do siebie nie pasi. Mła zaczęła tę paskudną politykę w działaniach papieża dostrzegać w czasie minionym, nagle okazało się że wszystko co do tej pory robił dla naszej niepodległości i samostanowienia Kościół, ma podszewkę. Nie oznacza to jednak że mła przestała cenić DżejPiTju, ceniła ale był już dla niej kimś innym - nie duchowym przywódcą narodu a facetem z podszewką. Mła nie czciła DżejPiTju , mła miała do niego stosunek sentymentalny i szanowała jako kogoś bez kogo mła byłaby w dupsku polarnego niedźwiedzia. Mła do dziś patrzy na niego poprzez pryzmat lat osiemdziesiątych w Polsce, jak pisała wyżej - wie z tego nieobiektywnego patrzenia już się nie wyzwoli. Mła dość szybko zauważyła że między wyższym kościelnym personelem w Polszcze a papieżem jest spory dystans intelektualny ( nieliczne wyjątki potwierdzały regułę ) i że dzieje się cóś nie halo bo papiescy nominanci w naszym kraju to nie były orły sokoły. Nie bardzo rozumiała dlaczego swojej ojczyźnie papież robił takie gugu ale przestało jej to zaprzątać głowę bo szczerze pisząc instytucja Kościoła stała się jej obca i obojętna. Pewnie byłaby obojętna nadal gdyby nie to że KK w Polsce miał wręcz nieposkromiony apetyt na władzę i zaczął zawłaszczać państwo. Mła myślała że się Kościołu we łbie przewróciło od dobrobytu ale doszła do wniosku że się nie przewróciło tylko że Kościół zawsze miał ze swoim stosunkiem do władzy problem.
Teraz będzie łopatologia stosowana. W czasach stosunkowo nam bliskich to po "Rerum novarum" Leona XIII wyrósł w kościele model "zaangażowania", KK zamiast po królewsku panować i przewietrzyć dla wiernych teologię, postanowił włączyć się w tzw. walkę klas i tworzyć model nowego człowieka. Mła się wydawa że przez tę chęć KK do politycznego zarzundzania a nie do królewskiego panowania teraz Kościół ma kłopoty. Panowanie jest pewnego rodzaju marginalizacją ale trwanie jego jest znacznie dłuższe niż trwanie tych co zarzundzają. No i cieszy się większym szacunkiem. Po rewolucji Leonowej j był Jan XXIII i otwarcie się Kościoła na nowe ( czyli ucieczka przed kłopotliwymi pytaniami o stare ) a jeszcze później była "Humanae vitae" Pawła VI, która uwikłała KK w spór z nauką ( spory z nauką zawsze KK przeżynał ) i sporą rzeszą wiernych. Zaangażowanie papieża, dla którego celibat wg. nauk KK powinien być stanem prawie że naturalnym, w sprawy życia seksualnego wiernych wśród katolików wywołała pewien ferment. On narastał i w końcu zaczęło kipieć. Ponieważ KK skoncentrował się dosłownie na dupie Maryni a każda akcja wywołuje reakcję, to Marynia namówiła inszych żeby skoncentrowali się na kościelnych tyłkach. No i wylazło to co do tej pory było zamiatane pod dywan. Ludzie kościoła rzadko byli aseksualni, przeca jakoś nie przyjęła się ta kastracja którą proponował Orygenes ( sobór nicejski w 325 roku zakazał kastracji jako praktyki religijnej, mła robi się cóś podejrzliwa kiedy teraz różni tacy nawołują żeby wrócić do chrześcijańskich korzeni ). Było zatem w czym wybierać. Przy czym niektóre zarzuty typu "To co my dziś nazywamy pedofilią towarzyszy KK od zawsze" są od czapy. Nie można Kościoła oceniać bez kontekstu historycznego, bo zaraz nam wylezie że taka Jadwiga Andegaweńska jako dwunastolatka to została do wyra wepchnięta ponad trzydziestoparoletniemu Jagielle przez panów małopolskich i w związku z tym Polska to kraj pedofilów a województwo małopolskie to Sodoma i Gomora w jednym. KK jako instytucja jak i wiele innych instytucji, opierała się między innymi na prawie rzymskim, a ono było skonstruowane w oparciu o obyczajowość z czasów rzymskich a nie współczesnych.Trzeba sobie jasno zdawać sprawę że nasze dzisiejsze podejście do pedofilii zszokowałoby XVI wiecznego człowieka żyjącego w Europie ( no bo to jak najbardziej w porzo żeby dwunastolatka i czternastolatek jak przystało za zgodą rodziców się pobrali i to zanim osiągnęli faktyczną zdolność prawną do rozporządzania własną osobą ). To ahistoryczne podejście do sprawy pedofilii to głupota, co nie znaczy że Kościół, Matka Nasza prowadził się nienagannie. Wielokrotnie w swojej historii Kościół się "reformował w duchu wstrzemięźliwości" i wielokrotnie dawał ciała bo Matka Nasza z Matką Naturą przeżynała. Zaprawdę powiadam Wam, lepiej by było żeby Paweł VI czymś innym się zajął w swojej encyklice. On jednak postanowił zanurzyć się we współczesności od dupy strony i ostro odnieść do zdobyczy nauki, która umożliwiła o wiele mniej inwazyjne sterowanie płodnością kobiet przez nie same ( pragnę zauważyć w tym miejscu że do XIX wieku spędzanie wczesnych płodów nie było dla Kościoła problemem ). No to popultano się i w jakiś czas potem przypomniano Kościołowi jego własne grzechy. Crimen sollicitationis z roku 1922 zmodyfikowana w 1962 roku przez Jana XXIII, zajmująca się problemem molestowania przez ludzi Kościoła ludzi świeckich, może dla nas dziś stanowić szokującą lekturę a nie dzieli nas od jej wydania więcej niż sto lat. No i to że dopiero wicie rozumicie molestowanie za przestępstwo kanoniczne uznał Jan Paweł II i było to w roku 2001. Ujjj!!! Dokładnie 83 lata zajęło KK dostrzeżenie że wrażliwość społeczna się wzięła i mocno zmieniła ( i tak krótko, Galileusz z tym swoim podejściem do empirii i nauki musiał czekać dłużej ). O praktyce zawiadamiania o przestępstwie duchownego władz państwowych to lepiej zmilczeć bo jak widać i słychać fajnie nie jest. Takie to są niebezpieczeństwa kiedy sacrum zanurza się w profanum, a instytucja religijna chce mieć monopol albo choć wpływ na przyziemność naszą powszechną. W końcu żeby rzucać w kogoś kamieniem samemu powinno się być bezgrzesznym a to jest niemożliwe o czym KK wyraźnie zapomniał ( jak i o wielu innych naukach rabbiego z Galilei ). Zdrowiej zachować pewien dystans. My tu się tym wszystkim za bardzo nie zajmowali bo i nasz katolicyzm taki obrzędowy i przez większą cześć wieku XX to się ciągle musieliśmy przed kimś bronić, braliśmy KK z dobrodziejstwem inwentarza bo sprawiał wrażenie swojego ( choć historia cóś się nie zgadzała bo wcale nie taki swój i różne grzechy wobec naszego narodu miał ). Wracając do DżejPiTju to był człowiekiem działającym w ramach instytucji, został głową Kościoła który od początku swojego istnienia był jaki był, i to w czasie w którym na tle przestępczo - gospodarczo - obyczajowym już znów zdrowo się działo. Żadnemu z papieży nie udało się uczynić tego kościelnego tworu czymś świętym ( jak wiadomo Kościół święty być nie może, wszak jest instytucją złożoną z ludzi a ludzie są ułomni ). Wierni jednakże uparli się żeby na czele nieświętej instytucji stał autorytet moralny. Qrcze, zdrowo pokręcone! Dlaczego miałoby się udać papieżowi z Polski uzdrawianie KK skoro nikomu się jeszcze nie udało? Czy winą DżejPiTju jest to że jako polityk skoncentrował się na tym co mu najbardziej na sercu leżało a jako tzw "autorytet moralny" był ślepy na insze zagadnienia? Może powinien się zabrać za reformę kościelną, dla KK to byłoby lepiej albo i nie, ale jaki wpływ to by miało na nas? Może kasa która płynęła na to żeby kiedyś tam mła mogła poczuć wolność pochodziła ze zbiórki organizowanej przez łebskiego przestępcę pedofila? Mła tego nie wie, wie natomiast że ten zastrzyk finansowy mógł pomóc zmieć jej życie. Hym... wychodzi na to że mła mogła skorzystać na przestępstwie, umoczonym trochę ciężko się oburzać na rzeczywistość nawet jak umoczeni nieświadomie. Wie też mła że Jan Paweł II był dzieckiem swojej epoki a jego dorosłe życie kształtowała instytucja do której należał. Działająca jak mafia, o nieprzejrzystym finansowaniu, pełna tajemnic i często żerująca na wiernych. Pobrnijmy dalej w mafijną poetykę. DżejPiTju był obciążony tym że inny gang ze Wschodu wlazł mu na terytorium i niszczył jego ludzi. On był z tymi, którzy byli przeciwko tym ze Wschodu. A kiedy stał się capo di tutti capi i roztoczył nad nami opiekę, to prawie wszyscy byliśmy z tego powodu zadowoleni bo lepsza wydawała nam się mafia wyrosła z nas niż obcy ubrany w ideologię imperializm. A co by było z nami gdyby DżejPiTju zaczął wówczas reformować mafię? Zdaniem mła to mamy wobec DżejPiTju nierealne wymagania ( podobnie jak obecnie wobec Francesco ) - kiedy Michaił Gorbaczow zaczął reformować KPZR to ona się wzięła i skończyła ( bo to co funkcjonuje pod tą nazwą obecnie to jest całkiem cóś inszego ).
A co by nam tu w Polsce dał KK o mniejszej sile rażenia w latach osiemdziesiątych XX wieku? Krótkoterminowo to dzięki szefowi KK łatwiej wybiliśmy się na niepodległość, długoterminowo to odbija nam się jako państwu brak odcięcia pępowiny od instytucji Kościoła, tak jak włoskiemu państwu odbija się mafią i zapewne w wyniku niestrawności staniemy się państwem odreligijnionym, co wcale nie jest złe. Do kogo mamy mieć o to pretensje i czy w ogóle o to można mieć pretensje? Obecnie KK nie jest wykańczany przez próby reform, ani też przez masonów czy zaciekłych ateistów, nawet nie przez konsumpcjonizm, instytucję zabija smartfon, znaczy szybki obieg informacji. Przeciętny wierny jeszcze ćwierć wieku temu nie był tak bombardowany informacjami, teraz one go dosłownie zalewają. Ludzie w moim wieku i troszki młodsi mają dysonans poznawczy bo wzrastali tak jak i ja w przekonaniu że Kościół jest instytucją mającą tzw. historyczne zaszłości na koncie ale obecnie to skrzyżowanie związku wyznaniowego z organizacją dobroczynną. No cóż, okazało się że nie jest. No i co z tym robić? Są tacy którzy oleją temat i pójdą dalej ale są i tacy dla których jest to naprawdę kwestia wiary. Jak ktoś jest mocno wierzący to znaczenie drugorzędne ma dla niego organizacja Kościoła, będzie oburzał się machlojami ale członkiem Kościoła będzie się czuł nadal i tylko różności będą go uwierały ( co będzie załatwiał albo poprzez próbę jakiejś reformy oddolnej albo przez wyparcie i twierdzenie że wszystko jest OK ). Mła wie tylko jedno - dobrym lekarstwem na ból powodowany przez zawiłości życia jakie mła zna jest jawność. Jawność zapewnia katharsis i sprzyja układaniu spraw od nowa. Jak to kiedyś DżejPiTju mądrze powiedział "Prawda Was wyzwoli", więc może potęga smartfona nie jest taka zła?
Na osłodę ględzenia macie cud dżefka. Średniowieczne.
Zdecydowanie wybieram dżefka.
OdpowiedzUsuńMła tyż by wybrała. Cóś jej ten post długi wylazł ale mła chciała dokładnie opisać co jej w duszy gra.
UsuńBardzo masz rację. Nic mnie tu nie uraża, sama też na swój sposób robię rozrachunek. Dzielić się wnioskami nie będę, większość smutnych.
OdpowiedzUsuńWielu znajomków mła którzy myśleli że jakoś ze spokojem podejdą do odjaniepawlenia naszej zbiorowej świadomości nagle odczuwa jakieś żale że wcale. Mła myśli że to w większości wypadków żal za utraconym bohaterem z czasów młodości i za samą młodością. Marność świata nas jakby dopada kiedy Winnetou okazuje się postacią fantastyczną. Cóż, to są "rozkosze" późnego dojrzewania.
UsuńCieszę się, że nie zakończyło się to palpitacją serca i masz się lepiej :))))) Zdrowia życzę tam wszystkim, kogo widzisz :D
OdpowiedzUsuńRozmyślania janiepawłowe to nie jest cóś co mła może puls przyspieszyć, to raczej takie uwieranie w rodzaju ciut nieczystego sumienia, jakby mła się czuła odpowiedzialna za młodzieńcze zauroczenia. Za życzenia zdrowia dziękujemy.
UsuńWiesz co? Te dżefka to niezła metafora jest. Ich artystyczny średniowieczny portret tak ma się do prawdziwego wyglądu drzew, jak wizerunek wyryty w mózgach ogółu ma się do prawdziwego Karola Wojtyły, noszącego miano w wersji mocno skróconej JPII. Teraz ten skrót wygląda jak ksywa agenta obcego mocarstwa. J23, coś w tym guście.
OdpowiedzUsuńDżefka te jednakże mimo daleko idącej stylizacji są rozpoznawalne, człowiek jest się w stanie zorientować co to za gatunek. Myślę że podobnie jest z twarzą publiczną, że tak rzecz określę, a tym jaki ktoś jest bez fleszy. Człowiek stworzenie niejednowymiarowe, określić cinżko ale to nie znaczy że takich ocen nie dokonujemy, wprost przeciwnie - robimy to z pewna zajadłością i najczęściej po łebkach. Na Karola Wojtyłę patrzymy przez pryzmat KK, zblatował się z instytucją do tego stopnia że nie odróżniamy już co jest jego zasługą bądź winą a co zasługą bądź winą instytucji którą dwadzieścia parę lat rządził.
UsuńNo cóż podobne zachłyśnięcie w młodości przeżyłam. Mam nawet zdjęcia papieża w papamobile na naszej ulicy. Ale wiesz, nie uwiera mnie, bom była młoda, dopiero zaczynałam. I ja doszłam do wniosku, że nie potrzebuję kk, wyszłam i nie wróciłam.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o JPII, nawet mi sentyment nie został, bo obawiam się, że ta studnia jest głęboka. I nie mam ochoty zaglądać. Człowiek jak każdy z nas, dokonał swoich wyborów.
Ja najbardziej się zastanawiam, co watykan ma w swoich archiwach, katakumbach, bibliotekach...to mnie wkurza, bo to nasza historia, ukradnięta i zawłaszczona.
Czasem trzeba się pogodzić z tym, że nie będzie się wiedziało wszystkiego.
UsuńTaa... te zauroczenia młodości, człowiek jest wówczas tak naiwny że można go spokojnie zaprosić do Konsomołu czy Hitlerjugend. Zdolność krytycznej analizy przychodzi z wiekiem. Z KK sprawa jest o tyle bardziej skomplikowana że raczej rzadko pociągają nas charyzmatyczne osoba hierarchów czy głowy KK, uczestniczymy w Kościele poprzez przodków, religię dziedziczymy i ona jest dla nas dziedzictwem domowym, przyjmowanym często bezrefleksyjnie. No a potem się okazuje że wspieraliśmy organizację która przyczyniła się do ludobójstwa w Rwandzie ( tam odbudowano bardzo dużo kościołów, tylko bardzo słabo z odbudowywaniem tym katolickich, co mła wcale nie dziwi ). No i że to się działo jakoś tak niedawno i niemal nam to umknęło że dość mocno zaangażowany w sprawy Rwandy był pewien polski biskup. To że się wszystkiego nie wie to oczywiste ale trza się starać żeby wiedzieć jak najwięcej. Jak to mawia Tatuś - "Ludzie są albo ciekawi albo głupi". Hym... ciekawe jak to się ma do tego że bardzo małoletnia mła usiłowała włożyć spinkę do włosów do kontaktu. ;-)
UsuńTaabazo, mędrczyni, albo lepiej, wiedźmo.
OdpowiedzUsuńMnie niczym nie uraziłaś. Ale moja religijność zawsze była niestandartowa, a dżipitju nigdy nie był moim idolem. A znowu moja osobowość, ku wielkiemu memu ubolewaniu, głębią nie poraża. Nie mam głowy do przemyśleń, do ciągnięcia rozważań i wniosków wyciągania. Moje myślenie odbywa się gdzieś pod progiem świadomości. Tym bardziej cenię ludzi, którzy to potrafią.
Napisałaś mądre rzeczy, wyważone, i ja nie mam Ci nic do zarzucenia.
A obrazki całkiem przyjemne, zaraz sobie popowiększam i będę się napawać detalami, jeśli rozdzielczość pozwoli.
Nadmienię, że u nas - biało.
Mła jest daleka od wielkiego rozumu, mła ma taki całkiem nieduży, dość zdezelowany rozumek. Mła nie jest ani głęboka jak ta studnia głębinowa, ani płytka jak Zatoka Pucka u brzegu. Mła jest normalna, przeciętna i w ogóle się jakoś specjalnie bystrością umysła czy jakością przemyśleń nie wyróżnia. Mła czasem tylko siebie analizuje i swój stosunek do różnych spraw bo nie jest tak do końca pewna czy jej świetlany charakter jest tak bardzo świetlany ( na ogół jej wychodzi że wcale nie jest ). W chrześcijaństwie to się nazywa rachunek sumienia u mła to się nazywa poszukiwaniem gdzie dałam dupy. U mła sypie ale do białości daleko.
Usuń