Na przekór rozpełzającej się świąteczności grudniowej mła się nie poddaje i daje odpór prawie wszystkim świątecznym pokusom. I to nie dlatego że w tym roku Grinch ukradł Boże Narodzenie tylko dlatego że jest listopad. Taki bardzo jesienny i mła chce do końca tę jesienność listopadową przeżyć. Drzewiej było łatwiej, bardziej tradycyjny model, taki mało z handlem związany a bardziej z określonym typem nabożeństw. Listopad był roratowy a grudzień adwentowy. Teraz jest inaczej i w związku z tym po świętach zmarłych mamy sezon na Mikołaja i renifery. Taa... mła rozumie ale nie przepada, wydawa jej się że jej dzieciństwo z jesienią trwającą przez cały listopad było jakieś fajniejsze, człowiek nie rzygał bożonarodzeniową atmosferą po zbyt długim oczekiwaniu na radości Gwiazdki i nie cierpiał na kolędowstręt. W drugiej połowie listopada to mła obchodzi Święto Lasu i uważa że jest to jak najbardziej właściwe świętowanie o tej porze roku. Z powodu mało ciekawej pogody mła siedzi w chałupie i nie świętuje razem z lasem ale za to zajmuje się zieleniną. Konkretnie to swoimi sukulentami. Odkryła że złośliwy kosarz zasnuwa je pajęczyną. Mła sobie przyrzekła że upoluje stawonoga i wywali z domu ale się sprytnie schował.
W ogrodzie jest w tej chwili równie mało przyjemnie jak w lesie (znaczy tylko paprocie jakoś godnie wyglądają ) ale mła ma nadzieję na choćby lekki wzrost temperatury i w związku z tym zakupiła przecenione cebulki narcyzów 'Tresamble'. Niby późno ale mła już kiedyś sadziła narcyzki o tak późnej porze i całkiem ładnie wzeszły i kwitły. Mła bardzo lubi tę odmianę bo przypomina jej ulubione narcyzy 'Thalia'. Nic dziwnego bo to ta sama grupa Narcissus Triandrus. Tyle wiem o tej odmianie że pochodzi sprzed 1930 roku. Za całe dziewięć złociszy mła nabyła dwadzieścia cztery cebulki, po mojemu opłacało się. Teraz tylko zostaje mła wyczekiwanie na odpowiedni moment coby te cebulki wkopać. Mła już ma wybrane miejsce więc powinno pójść szybciutko. Tak szczerze pisząc to mam nadzieję że w najbliższym mła Leroju tyż przecenią cebulki, mła ma tam upatrzone krokusy, ich nigdy dość. W zeszłym roku przecenili cebulki na dwa pięćdziesiąt za kapers, może w tym roku też tak zrobią. Mła by się wówczas mogła obłowić. Wiecie z jaką niecierpliwością człowiek czeka na pierwsze wiosenne kwiaty, mła lubi żeby te pierwsze kwitnienia były bardzo, bardzo obfite.
Teraz w kwestii ryżawości Pasiaka. Pasiak jest ryżawy głównie od podszewki czyli od spodu. Szpagetka usiłuje mła przekonać że ta podszewkowość Pasiaka świadczy o podstępności i fałszu które czają się w Pasiaku ( po Szpagetkowemu to wygląda tak że ona staje na tych trzech nogach przed Pasiakiem, a nogi sztywne i wyprostowane, no i warczy tak dudniąco i spogląda przy tym na mła i na Pasiaka ). Mła ma na ten temat swoje zdanie, jak już ćwierkamy o podstępności charakteru i fałszywym przymilaniu się coby zaraz przylać to Szpagetka jest nie do zepchnięcia z najwyższego stopnia podium. Pasiak na to jej warczenie odpowiada tzw. głęboką sennością, znaczy udaje że zasypia i nie prowokuje Szpagetona do akcji ( wiecie jak Szpagetka atakuje - to ona drapie i gryzie ale ryczy "Biją mnie mami,biją!" ). Na szczęście oprócz Pasiaka Szpagetka musi kontrolować Mrutka ( no po
prostu musi bo by inaczej pękła gdyby jakiegoś młodszego kocurka nie
kontrolowała ) więc Pasiak ma szansę na złapanie oddechu.
Mruti mimo niepogody wychodzi razem ze Sztaflikiem i Okularią na dzienny obchód, o ile nie pada ta trójka prowadzi też nocne życie razem z Pasiakiem ( Pasiak uwielbia wychodzić nocą, mła go podejrzewa o prowadzenie podwójnego życia, znaczy o to że udaje gdzieś bezdomnego albo nawet pomieszkuje oficjalnie ). Tylko Szpagetka lubi siedzieć w chałupie nocną porą ale wcale to nie znaczy że śpi. W nocy odbywa się toczenie kamieni wyjętych z doniczek z sukulentami, piłeczek, myszek zabawek. Ponadto kota czesze mami pazurem, usiłuje włączać drukarkę, udeptuje i w ogóle cieszy się życiem. Nad ranem zasypia układając się na mojej głowie bo jak wiadomo głowa jest najbardziej odpowiednia do zasypiania. A potem chrapie prawie przez cały dzień, budząc się tylko na posiłki i kontrolowanie Pasiaka! Oczywiście Pasiak po powrocie z nocnej eskapady to koniecznie musi leżeć przy Szpagetce, żadne inne miejsce na wyrze nie jest tak prestiżowe i Pasiak jest nawet gotów zaryzykować konflikt z Mrutim i Sztaflikiem ( na fotce powyżej nasza gwiazda która rzadko daje się focić, z oczkami po zakropleniu ) byleby się kole "najważniejszej" koty położyć.
A wracając do Święta Lasu to teraz wylezie cała przewrotność mła. Mianowicie mła nabyła zawieszki szklane na one święto leśne ( uprasza się o nieużywania słowa bombka ) i sobie powiesiła na gałązkach od brzozy. Są rzecz jasna w jedynym właściwym coolorze czyli są zielone. Zawieszki szklane z IKEA tak do niej przemówiły że mła postanowiła nabyć drogą kupna i nic jej nie było w stanie powstrzymać. I tak pieniędze na dżem moroszkowy i sucharki z kardamonem zamieniły się w pieniędze na szkiełka. Mła się nie czuje nie na czasie bo zawieszki są dla niej jak całoroczne szklane ptaszki z Czech, paszą do listopada tak jak do grudnia czy innego października. Są po prostu ładnym szkiełkiem. Górna fotka jest ze słoja, mła będzie musiała za jakiś czas zrobić w nim przemeblirowkę - roślinki wyraźnie dobrze się w słoju czują i nabierają masy. Na koniec mła Wam zapoda zupełnie niejesienne fotki, mła znów poszła do lumperionka w sobotę i wydała kasę ( tym razem na żeberka przeznaczoną, dziś mamy naleśniki z serem ). Tym razem mła sobie sprawiła kamizeleczkę róziawą i ponczo - szal w kolorach różnych. Tak z tęsknoty za wiosną i ciepłem. Kupiła tyż dwie poszewki na poduszki paszące do letniej narzuty na wyrko. Biały ser jest bardzo zdrowy a żeberka niekoniecznie. Howgh!
A muzycznik dziś jest taki mało muzycznikowy a bardziej filmowy, ostatnie zdjątka próbne Marilyn Monroe. MM w formie a muzyczka w podkładzie taka z epoki. Marilyn pasuje do ostatnich fotek w tym poście.
Pasiaste ponczo/pancho.. Ach, kiedyś kupowałam namiętnie szale właśnie tak pasiate, z myślą o zrobieniu sobie poncza/poncha. Nic z tego nie wyszło bo nie umiałam trafić na równą długość, grubość, jednakowy mniej więcej surowiec. Szale pozszywane po dwa-trzy poszły do schroniska jako kocyki. A tu proszę, gotowiec. Niech się dobrze nosi.
OdpowiedzUsuńPasiaczek-tygrysek, niuniuś słodki miałby być tak perfidny? Nigdy!! Te słodkie oczka nie kłamią, ale widać że inteligencji to używa.
Tyle w temacie pasiaczków, szkiełka śliczne na tyle, że aż się rozglądałam po odwiedzanych sklepach czy nie ma jakichś. Nie ma.
Gotowiec ponczowy jest akrylowy więc pierny i z tych w miarę bezproblemowych. Do tego pink kamizelka, błękitny spodzień i mła jak ten landrynek może ruszać w wiosnę. ;-) Pasiaczek nie jest perfidny, Pasiaczek jest rysiowaty a wszystkie Ryśki to są fajne chłopaki. Mła będzie musiała ubłagać o sesję Okularię, zobaczycie na fotach koto - misia. Mła sobie nie umie poradzić z parciem na szkło. ;-D Dobrze że to parcie dotyczy tylko szkiełek ozdóbkowych. W IKEA te szkiełka są w 3 coolorach, w sklepie drożej, w necie taniej ale trza kombinować z transportem.
UsuńTak, i ja się zacznę rozgladać, bo mam inne ozdóbstwa okolicznosciowe i nawet nie eksponuje bo nie mam pomyslu natenczas. No i też żałuję, żecnie patrzylam intensywniej w klamociarni, jednych co chcialam to nie kupiłam i teraz żałuję.
UsuńPomysł to jakoś najdzie, mła czasem nachodzą tak niespodziewanie, najczęściej kiedy ma cóś ważnego terminowego do roboty. Mła w klamociarni ulega impulsom bo zauważyła tyż że takie podejście do sprawy nie zostawia w niej osadu żalu po niewykorzystanych okazjach.
UsuńAch te niewykorzystane okazje. Jakie się wydają atrakcyjne i nieodżałowane😀. Do Ikei się wybieram w sobotę. Tzn. nie w nadchodzącą teraz, tylko w tę po niej. Zobaczymy.
UsuńW grudniu podobno majo być niedzierle handlowe to może tłumu takiego nie będzie. Mła się obawia że naród się rzuci po tym wyposzczeniu zakupowym, zdaniem mła zresztą pokręconym i niepotrzebnym. Co do okazji niewykorzystanych - druga strona medalu to jest "Na cholerę to kupiłam?"
UsuńNie lubię tej przedswiatecznej nachalnosci z każdej strony, no, niech im bedzie, że adwent,wiec juz mozna szaleć, ale wcześniej, po co.Nie lubię i już.
OdpowiedzUsuńŁadne te zielone szklane ozdoby, i tak moga byc całoroczne, tylko ja niecwieszalabym na galazkach tylko gdzieś na mebelku czy scisnie, czy poleczce i juz jest ślicznie. No bo ja nie robie bukietów zazwyczaj. Ze spaceru przynioslam galazki wierzbowe, są zarabiste, bo są miękkie , mialam robić jakies wianki czy cuś i jakos wena uleciała.
Pasiaczek rozkoszniak, spi jak moj Rysiul,taki mlodszy brat po umaszczeniu.Czarne mamby są niunki przebiegle, no i że tak po nocy się wlóczą, no tak po kociemu, bo moje spią w nocy po czlowieczemu.
OdpowiedzUsuńAdwent to jest jakoś tak cztery tygodnie czy cóś przed świętami, mła pamięta ze to była zawsze końcówka listopada. A roraty to w czasie jej dziecięctwa były nie tylko w adwent, chyba od Marcina do pierwszej niedzieli adwentowej to się jakieś lampionki na te msze nosiło a potem zapalało się świece na wieńcu i już były roraty ze świecą ale bez lampionków . Mła ma takie mgliste wspomnienia z Pomorza, sprzed lat ho, ho i jeszcze raz ho. Gałązki wierzbowe są cool, napij się czegóś dobrego i odczekaj, może wena wróci. Pasiaczek jest Rysiem i zarazem Kapitanem Żbikiem a Szpagetka jest po prostu czarną jasną cholerą!!! Reszta towarzystwa niewiele lepsza, tylko im wyjścia w głowie - bromanse, romanse i bójki!;-D
UsuńWyższość pasiastego poncho nad prozaicznymi żeberkami nie podlega dyskusji :-) Jako chwilowo niepraktykującą dziewiarkę zaintrygował mnie użyty w nim ścieg, czyżby to herringbone ? Jeśli tak, to kawał ciężkiej , dziewiarskiej roboty, miałam ongiś zamiar się nań skusić, ale pracochłonność i włóczkożerność trochę mnie zniechęciła. Szkiełka cudne ! (No i koty, ale to WIADOMO). Idę zobaczyć moje zasłoikowane roślinki, obawiam się, że mam dwa słoje suszków, bo cuś dawno do nich nie zaglądałam...
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia cóż to za dziewiarskie cudo, mła wie jedynie że na 100% robiła je maszyna. Nie wygląda to na jakąś wyczynową robótkę, raczej na cóś co zlazło z maszyny dziewiarskiej. Pewnie jakby było ręcznie robione to nie kosztowałoby trzech złotych. Zachwyt nad kotami i szkiełkami mła podziela, nic innego jej nie zostało jak podzielać. ;-D Co do moich zasłoikowanych to właśnie tam przyuważyłam snujnego kosarza. Co za bezczel!
UsuńMamy bardzo podobne koty, mowa o tym pierwszym w prożki, że się tak wyrażę. Moja to kotka a u Ciebie? Poza tym mamy podobne podejście do listopada. Ze świątecznymi zaczynam w grudniu i też tego pilnuję.
OdpowiedzUsuńPasiak jest bez wątpienia kocurkiem, przez zawirowania zdrowotne i przez obecną sytuejszyn nadal cieszy się z posiadania dzyndzylyndzy. Masz rację, listopad jest listopad. Świąteczne zabawy to grudzień i żadnych ustępstw handlowych ( tzn. kupić bombki można ale dlaczego niby w listopadzie ubierać chujinkę? ).
UsuńDzyndzylyndze. Ładne słowo. Przyswoję sobie. Wyobraź sobie, że mam w danej chwili na pastwisku dla ogrów dwa egzemplarze koni, każdy z nich ma po jednym dzyndzylyndzu. Weterynarz skrewił na wiosnę. Spieszyło mu się chyba i najpierw je uśpił a potem ciął, a jak już otworzył, to się okazało że we woreczku tylko jeden dzyndzylyndz. Ponoć się zdarza, ale że u dwóch na raz, to już rzadko. Będzie docinanie w grudniu.
OdpowiedzUsuńPoza tym, skusiłaś mnie do złego i wybrałam się do szmatlandu, skoro i tak musiałam być w naszej lokalnej metropolii. A skoro już tam wlazłam to nabyłam. Teraz się pierze w programie na wełnę, żeby wirus się utopił. Ciekawe, czy jak się dwa razy wypierze w 30 st, to jest tak samo jak raz w 60...?
Więc jak zejdę na koronę, to jest wina Tabaazy. :-DDD
Z drugiej strony, swetry nie chorują ogólnie na nic, oprócz moli, to może się nie zaraziłam...
Mła zna różne miłe słówka na określenie przyrządów, sama nie wie skąd jej się zalęgły. Może koniki tak w ramach protestu tylko po jednym dzyndzylyndzu, tera wszystki stworzeń lubi odrębność zaznaczyć, wyproteścić się albo co. No albo wyjaśnienie najprostsze - koniki majo tak po jakimś wspólnym przodku.
OdpowiedzUsuńCo do koronki to loteria, jak z grypą - trafi jak jesteś osłabiona i łapiesz. Organizm silny sobie radzi, mniej silny gorzej sobie radzi, jak utrafi w zły moment albo organizm jest bardzo słaby to w ogóle sobie nie radzi. Z mła znajomych większość tych która koronkę podłapała jest po koronce przebytej bezobjawowo ( wylazło przy przygotowaniu do zabiegu ), albo po koronce przebytej jak lekka grypa. Tylko w jednym przypadku było ciężej, trza było tlenować ale jak któś każdą infekcję jaką podłapie usiłuje przebyć na pełnych obrotach to sam się prosi o problemy ( nie chodzi tu tylko o covid, każde łażenie z grypą to jest idiotyzm, a jak się ma ponad sześć dych na karku to można śmiało mówić o kretynizmie ). A żyć to trzeba normalnie, jak to mawia Małgoś - Sąsiadka "W trumnie zdrowym leżeć to nie uchodzi". Sweterek podniósł adrenalinę a wyrzut adrenaliny wzmacnia odporność. Jasne jak słońce że dbasz o zdrowie. ;-)
Czarne to jest kochane i trzeba kochać! A rysiowaty Pasiak to chyba olbrzym jak u mnie duet Mrorfi i Czesiu :D Więcej Mrutka!
OdpowiedzUsuńCzekam na sesję :)
PS. Nie mam Choinki, ale prezenty na Mikołaja zamówiłam.
Pasiak jest mniejszy od Mrutiego, Mruti jest prawdziwy czarny panter. Za to na pewno jest od Mrutiego grubszy, inasza budowa ciałka. Mła zrobi Mrutiemu sesję jak Mruti raczy zapozować, obecnie z Pasiakiem leja Ocelota 2 w Alcatrazie, mła słyszy wściekłe ryki więc bawią się w najlepsze. U mła w tym roku prezenty będą tylko z zakupionych wcześnie bombków, tylko Tatuś dostanie audiobook w ramach oszczędzania ślepków. Mła sobie kupi w prezencie więcej paliwka, żeby kotom i jej ciepło w dupki było.
OdpowiedzUsuń