Coraz chłodniejsze wieczory i ranki, coraz bledsze słoneczko w południe - idzie jesień prawdziwa, zbliża się koniec wegetacji. Jeszcze czeka nas barwna koda zagrana ognistymi barwami liści a potem szlus, chłód, ciemność i zapach zimy. Na razie motyle nieświadome paskudnych pogodowych prognoz dziarsko fruwają wśród marcinków, pająki jeszcze polują choć coraz mniej pajęczyn w ogrodzie. Szpaków wędrujących na razie nie widać, może już były a mła zalatana przeoczyła? Hym... mła by może przeoczyła ale koty? Nie, wydawa mła się że szpaków nie było, więc może ta prognoza strasząca śniegiem i przymrozkami to jakaś bujda. Mła bardzo by chciała żeby tak było, wcale nie tęsknię za tą mniej przyjemną twarzą jesieni.
Bo mła się jeszcze chce robót ogrodowych, posadziłaby sobie co nieco. Dołki pokopała, roślinki podzieliła, cebule w dołkach ułożyła a prognoza z minusowymi temperaturami jakoś mile jej do ogrodowania nie nastroi. Co z tego że można z kotami herbatkę w domku pić kiedy by się chciało jeszcze na zielonym pohasać, nawet jak to zielone już nieco przyżółkłe. Mła się marzy dłuuuga ciepła jesień a nie takie zimowe wtręty w październiku. Co do herbatki to mła się będzie musiała po dziesiątym udać do sklepu bo czas się herbatkowo obkupić. Mła nie pija jakichś straszliwych ilości herbaty więc z torbami nie pójdzie, może mieć tylko problem z dostaniem swojego ulubionego earl greya. Niby u nas nie Brytania ale mła od pewnego czasu zauważa że niektórych rzeczy po prostu jakby mniej. Krajzys idzie, mła ma wrażenie że krok przyspiesza. Jeszcze nie jest tak że puchy w sklepach ale towaru jakby mniej, wybór już nie ten ( a to nie jest tak że mła pija rartetności czy jakoweś luksusowych marek napary z suszu czy ziarna ). Widać to po kawach, widać po herbatach, na szczęście jeszcze mła nie zauważyła w kocich karmach. Mła na żarciucho tyż nie może narzekać, ostatnio Sławencjusz robił za Głównego Wędkarzego. Udało mu się złapać sporego sandacza. sztuka jak najbardziej spożywcza, ani za mały, ani zbyt duży i u Mamelona odbył się tzw. spontaniczny obiadek z sandaczem w roli głównej. Główny Wędkarz zbierał pochwały, Główna Kuchmistrzyni zbierała pochwały, sam sandacz niebożątko zbierał pochwały ( choć jemu to pewnie wsio ryba ).
W zeszłym tyźniu kiedy mła z obabiadku od Mamiego wracała do domu, na rogu nielegalnie czekał na mła Pasiak, tym razem mła własnym oczom nie mogła uwierzyć a zaraz potem uszom - przypominająca małego kotka opadła część lipy odezwała się znajomym głosem. Taa... kole posesji tzw. dalszych sąsiadów na chodniku siedziała Szpagetka ( nawet nie chcę wiedzieć dlaczego Misiu i Bejbus, sąsiedzkie psy, karnie tkwiły na swoim podwórku, mimo uchylonej furtki i udawały że nie widzą kota ) i kiedy tylko zoczyła mła zaczęła pruć sznupę. Z pretensją! Mła ma wrażenie że w jej kierunku padały wyzwiska. Hym... w zeszłym tygodniu muam powiedziała Pasiakowi co sądzi o wychodzeniu na chodnik, Szpagetce nie dało się nic powiedzieć. Napruwała się tak że mła zaczęła podejrzewać że kota telepatycznie wyczuła że mła śmiała bez niej żreć sandacza. Wydobywała z się te dźwięki w takim nasileniu że mimo tego że chodniczek przy drodze krajowej to Pani Ninka wyjrzała przez okno coby zoczyć Szpagetkę wyprzedzającą mła i drącą się w niebogłosy.
Oczywiście zaraz było jaka to Szpagetka kontaktowa, dzielna i wogle. Mła szybko kotę złapała i do chałupy, zanim się kocinie totalnie w łebku poprzewraca. W domu musiałam wystąpić z wołowiną bo pretensje Szpagi udzieliły się inszym członkom stada. Dopiero kiedy Szpagetka się nażarła do rozpęku wraz z resztą stada to mami rozpoczęła z nią rozmowę wychowawczą. Oczywiście małpa nie chciała słuchać, czyściła futro a później udawała senną, jednakże kiedy mła włączyła sobie krymi natychmiast dobiegł do jej uszu przypominający traktorowe odgłosy dźwięk - Szpagetka mruczała znaczy żadne spanie. To mruczenie to komenda dla mła - "Do wyra myk i smyraj za uszkiem!". Później było leżenie na grzbiecie z trzema łapami w górze a odgłos mruczanek taki że mami musiała się rozejrzeć za słuchawkami. Mła zagroziła mruczącej Szpagetce uwięzieniem w domu, w razie gdyby
taka sytuacja jak ww. opisana kiedykolwiek się powtórzyła. Szpagetka
zaciskała powieczki i udawała że śni i nic nie słyszy oprócz swoich
pomruków.
Mami obudziła Szpagi szczypiąc ją delikatnie w dupkę i zjadliwie oświadczyła że oglądamy krymi o seryjnym mordercy niemądrych kotek ( nieprawda ale mła nie lubi się czuć olewaną przez Jej Paskudność ). Nastąpiło odwrócenie do mła pleckami a za pięć minut było pochrapywanie. No i tyle działalności wychowawczej. Z Pasiakiem poszło mła o wiele lepiej, on nawet jakby się sumitował czy cóś. W nocy mimo tego że ona zimna Szpagetka postanowiła podworować. Rano mła się nie mogła dowołać i ma w związku z tym podejrzenia, Szpagetka ma wyraz oczu jakby oszukała króla oszustów i to daje mła niemal 100% pewności że gadzina znów chodnikowała. Chyba szykuje się pranie ćwiartki ( no bo przeca po kikutku lać nie będę ). Do południa zalegała w piernatach, pod kordłą rzecz jasna bo w nocy się podmarzło. Mam włączyć ogrzewanie bo chudą doopkę powinno się wygrzać. Szkoda że o grzaniu doopki się nie myślało jak się po dworze zimną nocą ciekało!
Poza kocimi wyczynami mła prześledziła nieco wyczyny politycznych, ale
tu bez jakichś zaskoczeń. Jak tak dalej w Hameryce pójdzie to znów
wybiorą kogoś takiego jak Pomarańczowy czyli zły lek na całkiem trafnie
postawioną diagnozę. W Europie z lekka trzeszczy, ostatnio kanclerz
Austrii zdaje się dał się przyłapać na zakazanym. Poza Europą, znaczy
w UK, Człowiek Mop przypadkiem jedną prawdziwą rzecz powiedział
biznesowym ( "Chcecie mieć kierowców płaćcie im więcej" ) szkoda że
tylko nie dodał niczego o obciążeniu pracy podatkami i niedociążeniu
onymi zysków kapitałowych. Nasze zarzundowe tracą paliwo bo Irak nie
będzie miał połączeń lotniczych z Białorusio. No ale za to one zrobiły
zjazd na którym wszystko obiecały wszystkim. Taa... tylko przy okazji
taki projekt ustawy nam zrobiły z lekstronicznym piniądzem że lud nasz
komunę jeszcze pamiętający czym prędzej do barteru przejdzie i w
doopie będzie miał one obiecane lekstronicznie milyjony. Ekscytacji
nowym programem nie widać, syndrom "porzundziły sobie" za to bardziej
widoczny. Mła jakoś bardziej martwio podróże kosmiczne nie wiadomo po
co szefa Amazona niż nasz grajdołek. Jednak polytyczne nie są aż tak
ciekawe żeby mła się chciało ekscytować i marnować na nich niedzielne
popołudnie. Co do tych protestów to już wiecie jaki jest stosunek mła,
niech się bawio młodsi.
Niedzielne popołudnia to mła jednak woli spędzać inaczej. Pogoda taka półspacerowa a poza tym mła wczoraj przemarzła z lekka kiedy wracała wieczorkiem do chałupy. W związku z tym dzisiejsze popołudnie to pożeranie deserku którego zrobienie wyłmogła Małgoś ( hym... mła powinna być twarda jak stal wynglowa zważywszy na to że Małgoś w piątek wyżarła składniki poprzednio planowanego niedzielnego deserku, ale Małgoś zagroziła zejściem śmiertelnym poprzez doszczepienie i wywalenie węzłów chłonnych po całości i mła się ugięła ), popijanie herbatki ( tym razem herbatka po angielsku czyli zajzajer ze śmietanką ) i snucie gryplanów nasadzeniowych. Mła sobie wieczorną porą poogląda foty w necie róż odmian takich jak: 'Souvenir d'Alph onse Lavallée', 'Souvenir du Docteur Jamain', 'Mme Isaac Pereire' ( raz jeszcze ), 'John Keats' czy 'Francois Juranville'. Mła ma tyż starszną ochotę na mieszańca róży gęstokolczastej Rosa spnosissima vel Rosapimpinellifolia 'Red Nelly'. Kiedyś znana pod nazwą 'Single Cherry', tak ją zapisał Graham Thomas w swoim wiekopomnym "Shrub Roses of Today" opublikowanym w 1962 roku. Mła wcześniej widziała foty tej róży, które zrobiły na niej duże wrażenie. Poszuka i innych, może wrażenie będzie jeszcze większe.
Zapisków w zeszyciku coraz więcej, mła zrobiła w nim listę uprawianych roślin domowych ( jakby która padła to mła łatwiej będzie odtworzyć ). Wpisuje do niego też "ogrodowe adresy", tak na wszelki wypadek jakby się nagle cóś z netem porobiło ( mła nie wierzy że Srajszbuk zawiesił się sam z się, mła się zrobiła ostatnimi czasy tak podejrzliwa że sama przed sobą kwitki paliwowe dokładnie chowa tak że znaleźć nie może ). Teraz foty dzisiejsze, znaczy w dzisiejszym wpisie zamieszczone. Troszki motylków z ogrodu, w południe, kiedy zimny ranek już tylko wspomnieniem to jeszcze fruwają razem z pszczołami. Fotek nowego cyklamenka pierdonkowego. Tak po prawdzie to mła kupiła roślinkę na prezent ale wręczenie się cóś opóźnia bo Zosia, mama Doroty jeszcze nie ściągnęła z letniska do miasta. Cyklamenek jest nowoodmianowy, z uroczymi "nakładkami" na płatki. Starsze zdjątko Szpagetki ( z ubiegłego tyźnia ) na którym ma tę swoją minę. Widzicie z kim ja muszę mieszkać! No i ciężko zabiedzony Mruciu, chudzina głodzona przez madkę. Mła sfociła tyż deserek ( taki sobie wyszedł ale Małgoś i tak pochłonie, podejrzewam że jakby deserku nie było to cukier mógłby zniknąć z jej cukierniczki ) i zapiski w zeszyciku. No i troszkę jesienności w ogrodzie. A w muzyczniku Ella. Tyż jesiennie.
Oj tak zimność , trzeba juz na cebulkę się odziewać, pić gorace napoje, wlasnie popijam kakao, i w ogóle przyzwyczajac się. Natomiast widzialam takich odwaznych, uodparniajacych się, że az poprawilam czapkę , pomykały po morzu jakby to lato bylo, mama z dziecmi,Nozyska czerwone od zimnej wody, a one rozesmiane.
Mła jeszcze sobie naparek owocowy zrobiła i miodek zaraz wyjmie. Mła rozumie bieganie na bosaka nad morzem jesiennym ale to jest całkiem co inszego niż bieganie na bosaka po jesiennej Odzi. Tego nijak nie idzie zrozumieć! ;-)
Nie no zdecydowanie trzeba piękne Czarnosci dokarmiać! U mnie idą smakolyczki wieczorne dla Małej Przyszłej Cesarsovej. Ale o tym napiszę więcej za jakiś czas, bo na razie czuję, że należy Jagusiowi oddać honor kilkoma wpisami wspomnieniowymi. A ja we wtorek na przesiwetlenie i dam znać, czy kość mi się zrasta. Zapiski wyglądają bardzo ładnie! A czy udało się gdzieś hallołinowe pocztowki od nas poustawiać? One specjalnie były na jesienne klimaciki :)
Karteczki nad naszym wyrkiem a mła ogląda polecaną przez Ciebie "Sprzątaczkę", podobie mła się. :-) Czekamy na wtorek, oby było OK. Przed chwila niestety przeczytałam smutny wpis z Kurnika - Froduś odszedł, Hana bardzo smutna. Do dupy ta jesień!
Jezu nie u Ninki tylko u dzialacej w Łodzi kociary Qiattus ona kiedyś z Kocia Mama działała teraz ma swoją fundację. Kotek półroczny z FIPem. Nie no jakąś czarna seria trwa. No pierdyknie w końcu coś?
Uśmiałam się z kocich stróżowań, zadziwiającej przewrotności Cesarzowej, pozazdrościłam sandacza (on na pewno jasnowidziany przez futerkowe), zachwyciłam fotkami futer (cesarzowa-niewiniątko😀, Mruciu ziewający, Mruciu bieduleniek głodujący, taka otchłań do zapełnienia co pokazał na pierwszej focie, hipnotyzujący by zapełnić otchłań na dalszych), roślin i domowości. Nawet się zaczęłam zastanawiać czy zmieszczę jeszcze ze dwie róże i jakie mam herbatki😀, i jakie jesienności odzieżowe trzeba wyciągać bo jesień. A tu masz. Znowu komuś kochane futro zdezertowało. Biedna Hana. Kociary z Łodzi nie znam, ale też żal.
Ja już zauważyłam, że inaczej boli jak Amber mając 3.5 roku dostał wyrok diagnozę i 3/4 miesiace walczyliśmy z nerkami, a inaczej jak tak nagle u Jagusia wyszedł ten nowotwór i wszystko potrwało raptem kilkanaście dni... W obu przypadkach Serce pęka, ale i Jagusia mogę się pocieszyć 12 latami życia pączka w maśle. A Amber, no co on komu zrobił, żeby tak krótko i tak nieudana walka od kwietnia do sierpnia. Ehhh. No nie da się porównać.
Mła jest na Szpagi wkurzona bo cesarzowa wie że nie wolno a jest krnąbrna i lezie. Na zwrócenie uwagi pyskuje. Nie jest to co prawda felicjanizm ( ten usiłuje kontynuować Sztaflik - Mrutek i Pasiak podziwiają ) ale problemy wychowawcze są. Mła tyż ma podejrzenia że sandacz był jasno widziany. Ciekawe czy psy Gosi i Piotra tyż wyczuły? Sławencjusz tak dumny ze zdobyczy że młą rozważ wręczenie mu dyplomu. ;-) Mamelonowi to co innego wręczy bo sandacza nie zepsuła, wprost przeciwnie - jeszcze mu wartości dodała. Mruciu z puchlina głodową, słaniający się pod ciężarem prezesa na karku, pokazujący rozmiar głodnej paszczy. No po prostu wiecznie niedokarmiony kotuniek z pyziolami zamiast panterzych szczupłości. Madka go ostatnio spytała - Mruniu czy ty widziałeś kiedyś zatuczonego pantera? Mrucniu mła odpowiedział że nie ma kogoś takiego, jest tylko panter należycie nakarmiony. Herbatki i róże to tematy w sam raz na jesień. Znacznie milsze niż polityczne i koronwirusy. Mła tyż robi przegląd ciuchów, czas na cebulkowe ubieranie, Dora ma rację. Co do złych wieści to co ja będę pisać. Ech... Pewnie że inaczej przeżywa się śmierć młodszego stworzenia, człowiek ma zawsze takie wrażenie że to życie było niedokończone.
To już taka jesień bardziej niż początkowa. W naszym klimacie te pory roku nie zgadzają się tak do końca z astronomią. Jest jak jest, nie ma co narzekać. Byleby tylko troszki cieplej było.
Ja podobnie jak Romana uważam, że sandacz został namierzony. I nie ma zmiłuj, kara musi być. Poza tym to bardzo fajne kociołki masz :) Zgadzam się również, że pierdyknięcie FB i reszty napewno nie jest przypadkowe. I mnie martwią te podróże kosmiczne i te 42 tys. satelitów Elona. Ziemia będzie z kosmosu wyglądać jak jeżozwierz. A my w jak ser w mikrofali. Ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz...Ogród masz cudny :)
Kociołki są niedobre dla mła, kombinują i robią mła wbrew. Mła się naprawdę ostatnio zrobiła podejrzliwa co cud, te teorie spiskowe z dnia na dzień zamieniające się w real tak ją do tej podejrzliwości zmuszajo. Ogród nieuporządkowany ale co tam, rośnie sobie po swojemu. Mła mu grozi że się za niego weźmie ale jakoś tak schodzi i ogród ode mła wyzwolony.;-)
"My house is my castle". A tutaj: "moje ciasto jest moim zamkiem". Wygląda jakoś średniowieczno - obronnie. Ale widać, że się nie obroniło. U nas znowu gruby szron na trawie, a w belgijskim radiu z zadziwieniem mówią o Polexicie. Cóż. Byłam na demonstracji w Jeleniej Górze. Zawsze to jeden człowiek więcej. I tyle.
Nie obroniło się, nie mogło bo Małgoś nie takie deserki oblegała z powodzeniem! Mła nigdzie nie była, szczerze pisząc trochę ja wkurza że znów się emocjonujo a mła to by chciała wiedzieć co łone planujo po PISdowatych. No bo co to dalej będzie? Krajzys jak zamierzajo zwalczyć? Sanitaryzm będo uskuteczniać? co z wolnością prawdziwą mediów? Co z ceną kaszanki? Jaka reforma energetyczna, na ile lat rozłożone koszty? PISdowate już są na wylocie i chyba nawet o tym już wiedzą ( stąd od jakiegoś czasu ten szał złodziejski ) ale co potem?
Potem? Potem? Łzami i krwią chyba. Ach, te trudne pytania, i te ciężkie odpowiedzi, przed którymi tak wszyscy uciekają. Ciekawe, że tak pojedynczo, to każdy wie, że wydawać się powinno tyle, ile się zarabia, a w skali państwa, to jakoś im się wydaje, że prawa ekonomii się ze samych wyjątków składają.
Taa... magia dżefka pieniężnego co banknoty rodzi. Mła jednakże jako weteranka budowania "drugiej Japonii" i "zielonej wyspy" to chciałaby wiedzieć co i jak. Na pewno nie zagłosuję na sanitarystów, na pewno nie zagłosują na takich chcących wprowadzać lekstroniczny piniądz na siłę i takich którzy wierzo w "przemysł i naukę" ( w tej kolejności ). Chce bardzo jasnych deklaracji programowych bo dość mam głosowania na mniejsze zło. Nasze państwo jest z kartonu ale nie mam ochoty mieć do czynienia z taką machiną państwowo - korporacyjną jak ma to miejsce we Francji czy Włoszech. Po prostu nie i już, z kartonem sobie poradzę, z totalitaryzmem korporacyjnym niekoniecznie. Dlatego nie jestem hurra optymistką, mam wrażenie że Konstytucja jest takim samym problemem dla wszystkich politycznych. Sama widzisz jaka anarchia się zakradła w poglądy mła.
Dziecko ma jelitowke. Weź Tabs może ustaw jakoś Mruczka na dobrą fale. No ja nie mogę już. Jak mnie zaraz to już czarna komedia. W lewej stopie ostroga, prawa złamana to jeszcze tu praczki brakuje....., 🤦🏼♀️🤦🏼♀️🤦🏼♀️
Kocurrek miałaś zabronione! Mła stara się nie przyjmować jelitówki Młodego do wiadomości ( tym niemniej całe stado nastawi na fluidowanie - tak na wszelki wypadek ). Ty się Kocurrek skup na jutrze, prześwietlenie ma cudnie wypaść!
No i tak to jest. Im bardziej kot nie powinien być wychodzący, tym bardziej jest wyrywny i tym dalej się zapuszcza. Wykończyć się nerwowo można! W sobotę przeżyłam chwile grozy, gdy Kapslu udało się wyrwać z szeleczek i smyrgnął pod bramą, a następnie jednym susem wskoczył na dwumetrowy mur sąsiadów i tyleś my go widzieli. A na 17.00 konsultacja była umówiona u NNNŚ Weta... Tia.. Ale się pokręcony kiwaczek wrócił na szczęście i siedzi pod kluczem. Już mi serce nie zmięknie na te zawodzenia w pokoju do póki się pluszak nie naprawi. No way! A to jeszcze tygodnie niestety... Z drugiej strony wyczyn Kapsla dowodzi, że jest z nim już całkiem dobrze.
Mój boszsz... jaka to dobra wiadomość! Wiem że Tobą nerw targał ale sama widzisz że idzie ku lepszemu - Kapslu ma się na życie. Jak z Kicią i Białaskiem?
Z Kicią i Białasem cisza. Nikt się o nie nie bije. Ich właścicielka też na razie się do mnie nie odzywa, czyli nic nie chce. Może już znalazła dla nich dom, może znalazła inne rozwiązanie, a ja się nie wyrywam. Swojego mam po kokardy, bo tutaj dalej się dzieje w domu i obejściu. Jak się ogarnę, to napiszę. Z Kapslem też jeszcze daleka droga. W niedzielę czeka go ciężki zabieg udrażniania lub usunięcia i zrobienia nowego kanału słuchowego w celu odbarczenia ucha wewnętrznego i środkowego. Czyli będzie ciężko. Ale jak się uda, to kot ma szansę naprawić się całkowicie. Bez neurologów klinicystów, tomografu i rehabilitacji (koszt tej ścieżki lekko licząc ok 4000 PLN+ ; byłam na skraju załamania i już się łamałam nad założeniem zbiórki; tylko, że ja nie z tych) i oczywiście Kaśka wzięła mnie za kołnierz i potrzepała. Żebym sobie dała spokój z tomografami i neurologami, bo kiedyś ich nie było, a takie chore koty były. I jak ktoś będzie wiedział, co robić, to jest to NNNŚ Wet, bo leczył SKUTECZNIE, jeszcze jak tych cudów techniki nie było. I słowo stało się ciałem. Pojechałam te blisko 60 km w jedną stronę. Dał sobie tydzień na wymyślenie, jak ma to zrobić, ale ja jestem pewna, że to zrobi i zrobi to dobrze. A potem jeszcze kilka tygodni leczenia i gojenia, i powinno być z kotem dobrze.
Oj tak zimność , trzeba juz na cebulkę się odziewać, pić gorace napoje, wlasnie popijam kakao, i w ogóle przyzwyczajac się.
OdpowiedzUsuńNatomiast widzialam takich odwaznych, uodparniajacych się, że az poprawilam czapkę , pomykały po morzu jakby to lato bylo, mama z dziecmi,Nozyska czerwone od zimnej wody, a one rozesmiane.
Mła jeszcze sobie naparek owocowy zrobiła i miodek zaraz wyjmie. Mła rozumie bieganie na bosaka nad morzem jesiennym ale to jest całkiem co inszego niż bieganie na bosaka po jesiennej Odzi. Tego nijak nie idzie zrozumieć! ;-)
UsuńNie no zdecydowanie trzeba piękne Czarnosci dokarmiać! U mnie idą smakolyczki wieczorne dla Małej Przyszłej Cesarsovej. Ale o tym napiszę więcej za jakiś czas, bo na razie czuję, że należy Jagusiowi oddać honor kilkoma wpisami wspomnieniowymi. A ja we wtorek na przesiwetlenie i dam znać, czy kość mi się zrasta.
OdpowiedzUsuńZapiski wyglądają bardzo ładnie! A czy udało się gdzieś hallołinowe pocztowki od nas poustawiać? One specjalnie były na jesienne klimaciki :)
Karteczki nad naszym wyrkiem a mła ogląda polecaną przez Ciebie "Sprzątaczkę", podobie mła się. :-) Czekamy na wtorek, oby było OK. Przed chwila niestety przeczytałam smutny wpis z Kurnika - Froduś odszedł, Hana bardzo smutna. Do dupy ta jesień!
UsuńNie no jakąś czarna seria!! Na FB chyba coś niefajnie też u Ninki. Ja już nie mogę!!! 🥺🥺🥺
UsuńJezu nie u Ninki tylko u dzialacej w Łodzi kociary Qiattus ona kiedyś z Kocia Mama działała teraz ma swoją fundację. Kotek półroczny z FIPem. Nie no jakąś czarna seria trwa. No pierdyknie w końcu coś?
UsuńNo się dzieje, mła takie wieści przybijają. Oby to się skończyło jak najszybciej. :-/
UsuńUśmiałam się z kocich stróżowań, zadziwiającej przewrotności Cesarzowej, pozazdrościłam sandacza (on na pewno jasnowidziany przez futerkowe), zachwyciłam fotkami futer (cesarzowa-niewiniątko😀, Mruciu ziewający, Mruciu bieduleniek głodujący, taka otchłań do zapełnienia co pokazał na pierwszej focie, hipnotyzujący by zapełnić otchłań na dalszych), roślin i domowości. Nawet się zaczęłam zastanawiać czy zmieszczę jeszcze ze dwie róże i jakie mam herbatki😀, i jakie jesienności odzieżowe trzeba wyciągać bo jesień.
OdpowiedzUsuńA tu masz. Znowu komuś kochane futro zdezertowało. Biedna Hana. Kociary z Łodzi nie znam, ale też żal.
Ja już zauważyłam, że inaczej boli jak Amber mając 3.5 roku dostał wyrok diagnozę i 3/4 miesiace walczyliśmy z nerkami, a inaczej jak tak nagle u Jagusia wyszedł ten nowotwór i wszystko potrwało raptem kilkanaście dni... W obu przypadkach Serce pęka, ale i Jagusia mogę się pocieszyć 12 latami życia pączka w maśle. A Amber, no co on komu zrobił, żeby tak krótko i tak nieudana walka od kwietnia do sierpnia. Ehhh. No nie da się porównać.
UsuńMła jest na Szpagi wkurzona bo cesarzowa wie że nie wolno a jest krnąbrna i lezie. Na zwrócenie uwagi pyskuje. Nie jest to co prawda felicjanizm ( ten usiłuje kontynuować Sztaflik - Mrutek i Pasiak podziwiają ) ale problemy wychowawcze są. Mła tyż ma podejrzenia że sandacz był jasno widziany. Ciekawe czy psy Gosi i Piotra tyż wyczuły? Sławencjusz tak dumny ze zdobyczy że młą rozważ wręczenie mu dyplomu. ;-) Mamelonowi to co innego wręczy bo sandacza nie zepsuła, wprost przeciwnie - jeszcze mu wartości dodała.
UsuńMruciu z puchlina głodową, słaniający się pod ciężarem prezesa na karku, pokazujący rozmiar głodnej paszczy. No po prostu wiecznie niedokarmiony kotuniek z pyziolami zamiast panterzych szczupłości. Madka go ostatnio spytała - Mruniu czy ty widziałeś kiedyś zatuczonego pantera? Mrucniu mła odpowiedział że nie ma kogoś takiego, jest tylko panter należycie nakarmiony.
Herbatki i róże to tematy w sam raz na jesień. Znacznie milsze niż polityczne i koronwirusy. Mła tyż robi przegląd ciuchów, czas na cebulkowe ubieranie, Dora ma rację.
Co do złych wieści to co ja będę pisać. Ech... Pewnie że inaczej przeżywa się śmierć młodszego stworzenia, człowiek ma zawsze takie wrażenie że to życie było niedokończone.
Pięknie opisałaś początek jesieni ;)
OdpowiedzUsuńTo już taka jesień bardziej niż początkowa. W naszym klimacie te pory roku nie zgadzają się tak do końca z astronomią. Jest jak jest, nie ma co narzekać. Byleby tylko troszki cieplej było.
UsuńJa podobnie jak Romana uważam, że sandacz został namierzony. I nie ma zmiłuj, kara musi być. Poza tym to bardzo fajne kociołki masz :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się również, że pierdyknięcie FB i reszty napewno nie jest przypadkowe. I mnie martwią te podróże kosmiczne i te 42 tys. satelitów Elona. Ziemia będzie z kosmosu wyglądać jak jeżozwierz. A my w jak ser w mikrofali. Ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz...Ogród masz cudny :)
Kociołki są niedobre dla mła, kombinują i robią mła wbrew. Mła się naprawdę ostatnio zrobiła podejrzliwa co cud, te teorie spiskowe z dnia na dzień zamieniające się w real tak ją do tej podejrzliwości zmuszajo. Ogród nieuporządkowany ale co tam, rośnie sobie po swojemu. Mła mu grozi że się za niego weźmie ale jakoś tak schodzi i ogród ode mła wyzwolony.;-)
Usuń"My house is my castle". A tutaj: "moje ciasto jest moim zamkiem". Wygląda jakoś średniowieczno - obronnie. Ale widać, że się nie obroniło.
OdpowiedzUsuńU nas znowu gruby szron na trawie, a w belgijskim radiu z zadziwieniem mówią o Polexicie. Cóż. Byłam na demonstracji w Jeleniej Górze. Zawsze to jeden człowiek więcej. I tyle.
Nie obroniło się, nie mogło bo Małgoś nie takie deserki oblegała z powodzeniem! Mła nigdzie nie była, szczerze pisząc trochę ja wkurza że znów się emocjonujo a mła to by chciała wiedzieć co łone planujo po PISdowatych. No bo co to dalej będzie? Krajzys jak zamierzajo zwalczyć? Sanitaryzm będo uskuteczniać? co z wolnością prawdziwą mediów? Co z ceną kaszanki? Jaka reforma energetyczna, na ile lat rozłożone koszty? PISdowate już są na wylocie i chyba nawet o tym już wiedzą ( stąd od jakiegoś czasu ten szał złodziejski ) ale co potem?
UsuńPotem? Potem?
UsuńŁzami i krwią chyba.
Ach, te trudne pytania, i te ciężkie odpowiedzi, przed którymi tak wszyscy uciekają.
Ciekawe, że tak pojedynczo, to każdy wie, że wydawać się powinno tyle, ile się zarabia, a w skali państwa, to jakoś im się wydaje, że prawa ekonomii się ze samych wyjątków składają.
Taa... magia dżefka pieniężnego co banknoty rodzi. Mła jednakże jako weteranka budowania "drugiej Japonii" i "zielonej wyspy" to chciałaby wiedzieć co i jak. Na pewno nie zagłosuję na sanitarystów, na pewno nie zagłosują na takich chcących wprowadzać lekstroniczny piniądz na siłę i takich którzy wierzo w "przemysł i naukę" ( w tej kolejności ). Chce bardzo jasnych deklaracji programowych bo dość mam głosowania na mniejsze zło. Nasze państwo jest z kartonu ale nie mam ochoty mieć do czynienia z taką machiną państwowo - korporacyjną jak ma to miejsce we Francji czy Włoszech. Po prostu nie i już, z kartonem sobie poradzę, z totalitaryzmem korporacyjnym niekoniecznie. Dlatego nie jestem hurra optymistką, mam wrażenie że Konstytucja jest takim samym problemem dla wszystkich politycznych. Sama widzisz jaka anarchia się zakradła w poglądy mła.
UsuńDziecko ma jelitowke. Weź Tabs może ustaw jakoś Mruczka na dobrą fale. No ja nie mogę już. Jak mnie zaraz to już czarna komedia. W lewej stopie ostroga, prawa złamana to jeszcze tu praczki brakuje....., 🤦🏼♀️🤦🏼♀️🤦🏼♀️
OdpowiedzUsuńKocurrek miałaś zabronione! Mła stara się nie przyjmować jelitówki Młodego do wiadomości ( tym niemniej całe stado nastawi na fluidowanie - tak na wszelki wypadek ). Ty się Kocurrek skup na jutrze, prześwietlenie ma cudnie wypaść!
UsuńNo i tak to jest. Im bardziej kot nie powinien być wychodzący, tym bardziej jest wyrywny i tym dalej się zapuszcza. Wykończyć się nerwowo można!
OdpowiedzUsuńW sobotę przeżyłam chwile grozy, gdy Kapslu udało się wyrwać z szeleczek i smyrgnął pod bramą, a następnie jednym susem wskoczył na dwumetrowy mur sąsiadów i tyleś my go widzieli. A na 17.00 konsultacja była umówiona u NNNŚ Weta... Tia..
Ale się pokręcony kiwaczek wrócił na szczęście i siedzi pod kluczem. Już mi serce nie zmięknie na te zawodzenia w pokoju do póki się pluszak nie naprawi. No way! A to jeszcze tygodnie niestety...
Z drugiej strony wyczyn Kapsla dowodzi, że jest z nim już całkiem dobrze.
Mój boszsz... jaka to dobra wiadomość! Wiem że Tobą nerw targał ale sama widzisz że idzie ku lepszemu - Kapslu ma się na życie. Jak z Kicią i Białaskiem?
UsuńPrawda, że dobra wiadomość! Nerwów Piesce zeżarło, ale pluszakowi lepiej!
UsuńZ Kicią i Białasem cisza. Nikt się o nie nie bije. Ich właścicielka też na razie się do mnie nie odzywa, czyli nic nie chce. Może już znalazła dla nich dom, może znalazła inne rozwiązanie, a ja się nie wyrywam. Swojego mam po kokardy, bo tutaj dalej się dzieje w domu i obejściu. Jak się ogarnę, to napiszę.
UsuńZ Kapslem też jeszcze daleka droga. W niedzielę czeka go ciężki zabieg udrażniania lub usunięcia i zrobienia nowego kanału słuchowego w celu odbarczenia ucha wewnętrznego i środkowego. Czyli będzie ciężko. Ale jak się uda, to kot ma szansę naprawić się całkowicie. Bez neurologów klinicystów, tomografu i rehabilitacji (koszt tej ścieżki lekko licząc ok 4000 PLN+ ; byłam na skraju załamania i już się łamałam nad założeniem zbiórki; tylko, że ja nie z tych) i oczywiście Kaśka wzięła mnie za kołnierz i potrzepała. Żebym sobie dała spokój z tomografami i neurologami, bo kiedyś ich nie było, a takie chore koty były. I jak ktoś będzie wiedział, co robić, to jest to NNNŚ Wet, bo leczył SKUTECZNIE, jeszcze jak tych cudów techniki nie było. I słowo stało się ciałem. Pojechałam te blisko 60 km w jedną stronę.
Dał sobie tydzień na wymyślenie, jak ma to zrobić, ale ja jestem pewna, że to zrobi i zrobi to dobrze. A potem jeszcze kilka tygodni leczenia i gojenia, i powinno być z kotem dobrze.