Mła wczoraj bawiła się z familią, szczęśliwa jak prosię w błocie. Mieliśmy nawet kurtulę, niestety taką hamerykańską. Byliśmy w kinie na nowym Ridleyu ( pozdrowienia dla karnie zamaseczkowanych przed wejściem do sali kinowej i swobodnie rozmaseczkowanych w niej zasiadłych, he, he, he ) choć pierwotna koncepcja była taka że pójdziemy na "Nuevo Orden". Może to i głupie ale poleźliśmy na ten konkretny tytuł bo w sali studyjnej kina w którym grali film Michela Franco stoją krzesełka a mój Tatuś ma swoje lata i lepiej żeby siedział przez te dwie godziny na czymś wygodniejszym. Hym... skutek był taki że nasz Tatuś stwierdził że fotele kinowe są do dupy i że nie wiedział że w XIV wiecznej Francji już kursowało słówko libertyn a rycerze oświadczali że są "spłukani". Zdawa mła się że jedyne co się Tatusiu w filmie Ridleya podobało to zdjęcia. Mła rozumie bo i dla niej atrakcją było piękne filmowanie rycerskiego pojedynku. Niestety chwyty typu wieczna zima w tym średniowieczu i ledwie wiosenny promyk dla kobit na nią nie działają, mła zresztą nie przepada za "historycznym" kinem Ridleya bo jest publicystyczne. Tak to określam. Nic to, przynajmniej się ponabijaliśmy z tzw. smaczków a że zdjęcia rzeczywiście cool więc bez specjalnego wstrętu można było oblookać. Nie wiem czy filmidło powtórzy sukces podobnie zrobionego "Gladiatora", przez te dwadzieścia lat, które minęły od jego premiery publiczność się zmieniła. Mam wrażenie że zmarvelała. Prędzej ludzie skojarzą z mrokami średniowiecza Daenerys Targaryen niż rzeczywistych królów Francji, czy ich wasali. W ogóle o kim, tfu, o czym ja pisze, co to jest wasal, he, he, he?
Później był obiadek, Dżizaas postawiła na klasykę - znaczy ziemniaczki pieczone z ziółkami, kaczka z sosem pomarańczowym i czerwona kapusta. Do tego wychlaliśmy czerwone wino z Chile i Hiszpanii. Kawusia, ciastuńka i tzw. ożywiona dyskusja ( moja trójeczka żyje w bańce informacyjnej ). Koty szaleli i się popisywali, mła oglądała filmik ze zniszczenia przez Baltazara klosza od lampy ( zwisającej z sufitu papierowej japońszczyzny - reakcja Jądrzeja, który ćwierkał "Kto to chodzi w pelerynce?" a potem się zorientował z czego jest pelerynka spowodowała u mła ból przepony ), widoczki ze Skopelos ( która jest chyba dlatego tak urocza bo jej mieszkańcy nie zgodzili się na zafundowanie im lotniska ). Mła wyszła od familii po pierwszej w nocy, kiedy dotarła do domu koty już na nią czekały z awanturą. No bo Małgoś podkarmiła kole czwartej i tyle godzin o suchym pysku siedziały! Najbardziej pultał się Pasiak, mało nie pękł z oburzenia ( nadymał się operował taką skalą głosu jak Dimash ) Mła usłyszała na swój temat. Na szczęście miała gościniec dla kotów, więc się obżarły rarytetną puchą i złagodniały. Szpagetka nawet łaskami obdzielała, starannie ocierając się o mła w celu zabicia zapachów inszych kotów ( ona zawsze to robi kiedy przychodzę od kotów Dżizaasa i Jądrzeja ). To była miła sobota, mła zadowolona bo Tatuś w formie a Dżizaas i Jądrzej po wakacjach też sobie radzą i nie chyrczą ( walić covid, oni grypę potrafią przejść z przytupem ). Co prawda Jądrzej nadal walczy z kręgosłupem ale nie jest to już to co było. Poza tym wielkim sukcesem jest to że mimo nieustających remontów, akcji ogródkowych jeszcze żywią, przeca ta dwójka potrafi podziałać. Mła zawsze drży kiedy pomyśli o tym że cóś chcą remontować bo nigdy nie wiadomo czy to tylko na SORze się skończy. Mła spotkała tyż Dorotę, u niej że tak to określę stabilnie. Człowiek się cieszy tym co jeszcze jest i niech te dobre, choć nieczęste chwile trwają.
Dzisiejsze zdjątka to fotki z Alcatrazu niedzierlnego i efekt piątkowego przesadzania roślinków w nowe doniczki. Porozsadzałam niektóre kaktusy a takie eszewerie jednoodmianowe posadziłam do jednej większej donicy. Kfioty z jedwabiu cóś się nie posuwają, więc nie ma czego focić. W muzyczniku kołyszące klimaty i tekst o radościach szklanki do połowy pełnej.
Zatem weekend to była dla Ciebie pora kurtuly i reraksu :)
OdpowiedzUsuńJa zaś napatrzyłam się na jesienne cuda z okien samochodu, szczęśliwie trafiła nam się na wyjazd słoneczna pogoda, więc wszystkie kolory liści i traw prezentowały się oszałamiająco. Pięknie było, mam nadzieję, że trochę jeszcze nacieszymy się taką jesienią, chociaż dziś rano szyby w aucie były podmarznięte i niebezpiecznie zbliża się konieczność wykonania D.O.G (Dorocznego Odgruzowania Garażu)._
Kurtula jak kurtula ale reraks to mła był poczebny. Mła tyż się cieszy jesienią tym bardziej że zapowiadajo że ma być ładny tydzień. Ładny znaczy ciepły i przeważnie słoneczny. Przed mła tyż odgruzowanie pomieszczeń kotłownianych, dobrze że ona smętarnie się nie będzie zarobiona bo mła to chodzi na smętarz tak bardziej z potrzeby wewnętrznej niż w konkretnych dniach roku ( jak to określa Cio Mary mła zmienia naszym zmarłym dekoracje sezonowe, znaczy jesień idzie czas na wrzosy, he, he, he ).
UsuńJedzonko kotkom zamówione? Do północy jest ta promocja a zapłacić trzeba w ciągu 7 dni więc można zamówić i zapłacić na tygodniu. Ja właśnie wzięłam moim jeszcze chrupki na zimę.
OdpowiedzUsuńJedziemy na oparach, cóś zamówiliśmy ale niedużo.;-)
UsuńNo ja zaklepłam i zapłacę z wypłaty dopiero. Potem będę polować na żwirek bo jedziem na oparach 😆
UsuńU nas dopiero wczoraj lekko odetchnęliśmy finansowo. Lekkucho.
UsuńJaka fajna sobota! Coś mi się zdaje że taka właśnie, z rodzinnym relaksem to jest to! Pasiaczek tak już domowy że pyszczy?! Coś podobnego, przecież chyba jeszcze nie ma pełnego roku jego domowości, czy może już jest?
OdpowiedzUsuńPasiaczek zaczął się pojawiać na poważnie w kwietniu zeszłego roku, latem został kotem domowym. Po tegorocznej zimie nie pamięta już że nie był kiedyś kotem domowym. On się własnych rytuałów dorobił i wogle, nawet Szpagetka go wylizuje. Hym... już bardziej domowym być chyba nie może. No, może jeszcze przełamanie się co do kuwety powinien zaliczyć, Pasiak konsekwentnie nie uznaje urządzenia i chce wychodzić za potrzebą na zewnątrz. Przymuszony okolicznościami skorzysta ale uznaje to za coś poniżej swojej godności.
UsuńDobra sobota w zacnym gronie!
OdpowiedzUsuńNaprawdę była dobra, mła bardzo odpoczęła. Dawno nie widziała Tatusia, Dżizaasa i Jądrzeja tyż często nie widzi bo przeca oni zalatani jak i mła i też mają rodzinną geriatrię do obróbki i sąsiadów, którym pomagają bo dobrze z nimi żyją i własne kocie stado z dochodzącymi. :-)
UsuńNo to milutko. Trzeba se czasem dobrze zrobić. I kolory jesieni takie piękne...
OdpowiedzUsuńU na wczoraj było do podziwiania kolorowo od rana do wieczora. A wieczorem to już w ogóle był spektakl "Gry świateł jesieni". Łaziłam po ogrodzie, aż się zrobiło zupełnie ciemno, ale nawet jak już było ciemno, to żółte i pomarańczowe drzewa nadal były widoczne w mroku. Niesamowite. A dziś szronik. -2. Agniecha maszeruje po domu w czapusi, a na czółku ma posmarowane maśćką eukaliptusową, a coby się czapunia nie usmarowała, to na maśćce przykleiła chusteczkę higieniczną, więc spod czapusi wychyla się zachęcająco papierowa falbanka. A w uszka wkłada zwinięte liście geranium. Ogonki liściowe z uszek sterczą pod czapką po bokach. Tak Agniecha walczy z zatokami. Pracownik rano przyszedł, troszkę mu oczka się wybałuszyły na widok pracodawczyni.
A w temacie popełniania samobójstw za pomocą remontów, to u nas w domu jeden taki, że nie wymienię imienia, próbował za pomocą zwykłego wkładania spodni od piżamy. Prawie mu się udało. Stwierdził, że mało brakowało, by sobie kręgosłup szyjny złamał. Tak więc uważać trzeba, psze Tabaazy.
Yeyku to z tego podziwiania ten rynsztunek poranny? Zbieranie się płynów w zatokach jest dodupne, może jakiś udrażniacz zakupisz, tak na wsparcie kuracji olejkowej. Cio Mary stosuje takie mało chemiczne ( oprócz smarowań eukaliptusowo -kamforowych ) płukanki, pomagajo tylko trza stosować zanim się rozbuja na dobre.
UsuńW temacie samobójstw to u nas w familii największą sławą cieszy się siostra Wujka Jo. Nie wiem czy już o tym nie pisałam ale opowiastek z cyklu "Uważaj Jasiu!" nigdy dość. Kiedyś siostrze Wujka Jo zepsuł się samochód i poratować przyjechał ją bardzo miły i uczynny mąż bratanicy. Podpiął hak i holował. W pewnym momencie samochód siostry Wujka Jo zaskoczył i ona postanowiła dać znać że już OK. Przyspieszyła, wyminęła samochód holujący i starannie go zdewastowała wyrywając hak i okolice. Mąż bratanicy Wujka Jo kocha swój samochodzik, na szczęście żonę jeszcze bardziej. Wujek Jo twierdzi że jednak jego siostra igrała ze śmiercią bo maż bratanicy z tych ognistych. Dodał że w razie ubicia siostry byłby w jednak świadkiem obrony męża bratanicy, bo jeżeli jego sister wykonuje takie manewry to natentychmiast trza ją zdjąć z dróg dla bezpieczeństwa publicznego. Rodzina zresztą robi co może żeby siostra Wujka Jo nie poruszała się samochodem w charakterze innym niż pasażer. Jest to ciężkie zadanie bo ona bardzo lubi jeździć.
Ależ.... daleko siostra Wujka Jo jeżdzi? 🤣🤣🤣😱😱😱🤣🤣🤣
UsuńOstatnio straszyła w okolicach Odzi, spodziewaliśmy się telefonu bo wicie rozumicie. ;-)
UsuńU mnie też weekend nawet przyjemnie 😺
OdpowiedzUsuńNo w końcu cóś przyjemnego musiało być w tym październiku!
Usuń