Potem zaczęły kwitnienie jesienne anemony, zawsze nastraja mnie to melancholijnie. O dziwo, kwitnienie marcinków i chryzantem nie ma na mój nastrój takiego wpływu. Po prostu jesienne anemony działają na mnie z lekka depresyjnie z przyczyn mi nieznanych. Szczególnie te o białych kwiatach. Nie znaczy to że mam chęć pozbyć się ich z rabat - idealne kwiaty do przeżywania jesiennych smuteczków i celebracji żałoby po lecie. Kolorek nie rozprasza, kwitnienie jest dystyngowane a nie oszałamiające jak w przypadku marcinków czy jesiennego kwitnienia róż i można się skupić na żalach.
W szlachetnym smuteczku to ja za długo wytrwać nie mogę więc "tarzam się" w marcinkach - prawdziwych królach jesieni na moich rabatach. Przełom września i października to w Alcatrazie orgia marcinkowa, zjawisko nad którym nie do końca panuję ( zawsze jakaś nielegalna siewka zakwitnie w przedziwnym miejscu w którym wydawało mi się że pieliłam ).
Czasem zastanawiam się czy mój ogród nie jest zbyt zamarcinkowany. Takie głupie myśli przychodzą mi zazwyczaj do głowy wczesną wiosną, kiedy do kwitnienia marcinków jeszcze całe wieki. Najczęściej ograniczam się do wypielenia siewek i i czuję że odmarcinkowałam co trzeba, układ jesienny rabat pozostaje bez zmian.
Najwyżej marcinki otrzymują nowe towarzystwo, wspierające jesienne kwitnienia. W zeszłym roku dosadziłam sporo traw ale ten rok należał niewątpliwie do sedumków. Pojawiły się za sprawą coooleżanek Tabazianek, w dużej ilości i w pięknych odmianach no i natychmiast dogadały się z Alcatrazem. To będą rośliny września, mamy z Alcatrazem czuja!
W październiku szał ciał - zaczynają przebarwiać się masowo liście. Serca strapione jesienią, wspomagane przez "Indie i chińskie latawce" ( z nielegalnie dodawaną konfiturą z wiśni, cytrynką a czasem nawet z rumem ) mogą się do woli ogrzewać przy jesiennych ogienkach. Kocham słoneczne październiki, ze wszystkich jesiennych miesięcy październik jest the best!
Nawet zazwyczaj zielone jak żaba części ogrodu robią się kolorowe.
A potem niestety nadchodzi listopad a w Alcatrazie jest tak jak w listopadowej Dolinie Muminków - za wcześnie na cieszenie się wiosną, pamięć o lecie już się zatarła a w dodatku przed nam Wielka Niewiadoma czyli zima. No nie mam ja najlepszego nastroju w związku z tym i jedynie wspomniana kaczuszka na duchu mnie podtrzymuje. Teraz wkleję filmik własnej produkcji i a potem to już tylko będę rozmyślać nad mickiewiczowskim "Lepsza w maju jedna chwilka Niż w jesieni całe grudnie". Wszystko mija jak ten puch marny.
Ładnie zrobiłaś ten film z pavaną :-)
OdpowiedzUsuńMajka
Witaj Majeczko, filmiki to Pollutonowska występująca pod pseudo "Zwykła Poll" nauczyła mnie kleić! Zrobiła ze mnie reżysera animatora, he, he!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, nostalgiczny klimat jesieni bardzo lubię i jak kończy się lato to nie narzekam....aż do listopada ;P
OdpowiedzUsuń