Cio Mary z podpuszczenia wujka Jo zarządziła wyprawę na tzw. mogiłki. Pojechaliśmy odwiedzić przedświątecznie dziadków Wujka Jo. Po drodze zahaczyliśmy o Uniejów. Oj nie podzielam ja zachwytów nad Uniejowem! O tym miasteczku napiszę tylko tyle - Bosz Miłościwy, spraw by w tym kraju ustawa o ochronie krajobrazu zaczęła wreszcie działać! Do tej pory było głównie tragicznie po prawej stronie Warty, teraz postanowiono dobrzydzić lewą. Wybudowano całkiem udaną bazę hotelową, Zagrodę Młynarską z miniskansenem ale czym prędzej to popsuto szczególikami takimi jak oświetlenie ( przynajmniej sześć lat w zakładzie o zaostrzonym rygorze za wybór latarni ), źle dobraną oprawą z roślin ( sorry, czy ktoś widział derenie białe przy stodołach - sadek, wierzby ogoławiane to są klimaty odpowiednie dla budownictwa ludowego ) a na dodatek, w ramach tarzania się unijnych pieniądzach wybudowano termy. Nic przeciwko samym termom nie mam, dla miasta zyski i radocha dla narodu ale czy do jasnej cholery ktoś w ogóle nad tym co się buduje niemal naprzeciw bramy zamkowej czuwał?! Zastanawiam się co robił urzędnik odpowiadający za ochronę krajobrazu bo zdaje się że kompetencje urzędu Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków nie sięgają poza bramy zamkowego założenia. Jak można było uwalić taką, za przeproszeniem, kupę w takim miejscu?! Plastikowe zjeżdżalnie aquaparku na tle zamku to po prostu horror. Panorama lewej strony rzeki to teraz już tylko woła o tradycyjny supermarket postawiony z "blaszaka". Po prawej stronie możemy za to obserwować gust hotelowy w wydaniu prywatnym. Na tych terenach istniało niegdyś specyficzne budownictwo, kolorowo budowano - czerwona cegiełka i białawy piaskowiec. To wszystko odeszło w niepamięć, zostały jakieś gomułkowsko - gierkowskie resentymenty - takie architektoniczne discopolo! No cóż widać władze Uniejowa stawiają na ten rodzaj turystów dla których szczytem marzeń jest pluskanie się w rytm głośnej muzyki przy sztucznej skałce w termach, potem zjedzenie w miejscu znanym z krzykliwej reklamy i na koniec zakupienie okolicznościowego suvenira, najlepiej górala z ciupagą zatopionego w bursztynie! Uff, wentyl mi poszedł!
Zamek w Uniejowie jest stareńki, jego dzieje sięgają ho, ho w głąb XII wieku. Pierwsze castrum, drewniana fortalicja wzniesiona przez nieznanych fundatorów na niewielkim sztucznym nasypie została spalona przez Krzyżaków w 1331 r. Gotycki zamek murowany powstał z inicjatywy Jarosława Bogorii Skotnickiego, jednej z ciekawszych postaci polskiego średniowiecza. Pierwszy jurysta królestwa, arcybiskup gnieźnieński, mąż stanu i dobry gospodarz był postacią nietuzinkową. Autor pierwszej kodyfikacji prawa w naszym kraju, czyli statutów wiślickich i wielkopolskich, jeden z najbliższych współpracowników króla Kazimierza Wielkiego uczynił ten kawałek kraju kwitnącym regionem. Sprowadzał niemieckich osadników czym przyczynił się do rozwoju bardziej nowoczesnych form gospodarowania, budował zamki, fundował kościoły, podnosił jakość administrowania dobrami arcybiskupimi. Charakter miał ponoć niełatwy, bardziej niż chrześcijańską pokorę i nadstawianie drugiego policzka cenił sobie zyski płynące z dóbr arcybiskupich. Wdawał się w procesy z poznańskim biskupem o owe dobra a że przeciwnikiem był zajadłym to niczego nie odpuścił. Żył całe sto lat, ostatnie lata życia spędził w klasztornej celi zapewne przepraszając Najwyższą Zwierzchność za zbytnie uwikłanie w "ziemskie" sprawy. Bogoria Skotnicki ma cichy kątek w moim sercu z powodu autorstwa zakazu wycinania drzew w cudzych lasach. Nie tylko chodziło tu o obronę cudzej własności, dostrzegano też wartość starodrzewu. Najwyżej ceniono dęby i głównie za ich wycinkę groziły kary. Te zakazy wycinania drzew to taka quasi ustawa o ochronie przyrody - nie rusz nie tylko cudzego ale nie rusz drzewa bo ma ono swoją wymierną wartość, co to może być na tarcice i deski przeliczana ale i ma wpływ na wartość lasu porastającego grunty.
Zamek ufundowany przez Bogorię Skotnickiego powstał w latach 1360 – 1365, był uzupełnieniem systemu warowni granicznych, stworzonego przez Kazimierza Wielkiego. Wraz z zamkami położonymi w Łęczycy, Sieradzu i Kole miał bronić dostępu do centrum państwa z kierunków północnego ( zagrożeniem był Zakon Krzyżacki ) i północno – zachodniego ( obawiano się Brandenburgii). Na ironię losu zakrawa fakt że zamek zdobywały i plądrowały nie obce wojska a polscy panowie - w roku 1381 Bernard z Grabowa, zbrojnie domagał się zaległego spadku po swoim bracie, staroście uniejowskim Pełce a w 1492 roku wielkopolski szlachcic Wawrzyniec Kośmider Gruszczyński z Iwanowic, zajął zamek tocząc prywatną wojnę o Koźmin z arcybiskupem Zbigniewem Oleśnickim. Zamek zbudowano na lewym – zachodnim brzegu głównego koryta Warty ( Warta miała niegdyś więcej koryt ) na planie zbliżonym do kwadratu. Nie była to rezydencja z tych do podziwiania, raczej zwykły kasztel obronny. Niezbyt wielki zamek ( 25 x 28 m ) składał się z wysokiego na 13 metrów muru, bramy wjazdowej , fosy i palisady, stołpu o wysokości 25 metrów i średnicy 9 metrów, oraz budynku mieszkalnego położonego w zachodniej ścianie założenia. W wieku XV zamek przebudowano, do budynku mieszkalnego dodano dwie trójkondygnacyjne baszty narożne, wzmocniono zamek zewnętrznym niskim murem, który ciągnął się od stołpu wzdłuż północnego skrzydła.
Zamek wówczas spełniał już nie tylko funkcję obronną. W podziemiach baszty zamkowej uwięziono z polecenia papieża Marcina V pojmanych husytów ( 1422 rok ). Do zamkowych lochów trafiali też nieposłuszni księża a czasemi zwykli przestępcy kryminalni. Zdarzyło się że lochy "gościły" nietuzinkowych przestępców. W 1485 r. trafił do nich niejaki Hans Brandt. Pochodzący z Gdańska rzeźbiarz podjął się wykonania sarkofagu świętego Wojciecha, kaskę wziął a potem mu się w trakcie prac odwidziało. Sarkofag "leżał odłogiem" bo na polu sztuki nie było komu robić! Arcybiskup Zbigniew Oleśnicki charakterny był jak Bogoria Skotnicki i nie odpuścił. Brandt został złapany podczas ulatniania się do Prus i w uniejowskim zamku kończył porzucony przez się nagrobek. XV wieczne metody dopilnowania wywiązywania się wykonawcy z umowy były bardzo skuteczne, chlebek i woda plus lekkie baty od czasu do czasu.
W czasie wojny trzynastoletniej (1454 – 1466) zamek zamienił się w skarbiec i bibliotekę - przechowywano w nim najświętsze relikwie arcybiskupstwa, miedzy innymi rękę i głowę św. Wojciecha oraz inne kosztowności. Na zamku odbywały się także zjazdy duchowieństwa.
Na początku XVI wieku zamek nawiedziło nieszczęście dość często przytrafiające się takim zwartym kompleksom - pożar! Restauracji dokonał w latach 1525 – 1534 Stanisław z Gomolina starosta arcybiskupi i pisarz ziemski sieradzki. Zamek zmienił wówczas dość zdecydowanie swój charakter, stając się bardziej rezydencją o funkcji obronnej niż typową twierdzą, potężne mury zamkowe nie były w stanie już obronić zamku przed XVI wieczną artylerią. Wybudowano wówczas w obrębie międzymurza południowo – wschodniego nowy budynek mieszkalny, w którym znalazła się zachowana do dzisiaj kaplica zamkowa. W kaplicy można podziwiać polichromie przedstawiające Chrystusa, męczeństwo św. Wojciecha, Matkę Boską z Jezusem, anioły i motywy roślinne namalowane przez anonimowego artystę. Napis na pamiątkowej tablicy z piaskowca umieszczonej na jednej z ostrołukowych blend na północnej ścianie dziedzińca informuje nas współczesnych o zasługach dla zamku Stanisława z Gomolina.
W połowie XVII wieku zamek w Uniejowie nie mógł już uchodzić za budowlę o znaczeniu militarnym, jego system obronny był zbyt archaiczny. Przebudowano go wówczas w duchu barokowym, głównie za sprawą dwóch kolejnych arcybiskupów – prymasów Jana Wężyka w 1638 i Macieja Łubieńskiego w 1645 roku. Zabudowano wówczas międzymurze południowo – zachodnie, nadano taką samą wysokość wszystkim skrzydłom, założenie w ten sposób ujednolicone okolono gzymsem, ściana południowa stała się reprezentacyjną stroną budowli. Powiększono też główną basztę , a od strony zachodniej założenia dobudowano paradne dwubiegowe schody. Nad portalem umieszczono kolejne pamiątkowe tablice z piaskowca, tym razem ku chwale arcybiskupów.
Niestety dalsze losy zamku nie były już tak pomyślne. Nastał czas potopu szwedzkiego a późniejsza rokosz Lubomirskiego jeszcze pogorszyła sprawę. Ponadto przeniesienie siedziby królewskiej do Warszawy spowodowało przeprowadzkę arcybiskupów do Łowicza ( bliżej do władzy świeckiej ). W roku 1736 po raz kolejny zamek strawił pożar. Arcybiskup Krzysztof Szembek niespecjalnie zabiegał o wygląd i stan dawnej arcybiskupiej siedziby. W roku 1745 dokonano jedynie pobieżnego remontu zabezpieczającego budynki i zapobiegającego dalszej dewastacji zamku.
Pod koniec I Rzeczpospolitej zamek nadal był użytkowany ale ponoć jego stan nie był najlepszy, delikatnie rzecz ujmując. Uniejów przypadł podczas rozbiorów pruskim zaborcom, w roku 1796 rząd pruski ogłosił upaństwowienie dóbr arcybiskupich. Dotychczasowa własność kościelna po 700 latach stała się pruską własnością państwową. Doli zamku to nie polepszyło, prusacy nie bardzo wiedzieli jak zamek wykorzystać. Stał sobie i niszczał. Rosjanie postanowili w 1836 roku Uniejowem i okolicznymi dobrami obdarować rodzinę Tollów, wywodzącą swe korzenie z Holandii i Estonii ale silnie zrusyfikowaną. Darowizna została uczyniona ze względu na zasługi generała piechoty Karola Tolla ( konkretnie to ponoć za rozbicie wojsk polskich pod Ostrołęką dostał mu się i tytuł hrabiowski i zamek ) .
Swój dzisiejszy kształt zamek otrzymał podczas przebudowy dokonanej przez syna generała Tolla, hrabiego Aleksandra , w roku 1848. Dokonany remont był z tych gruntownych a zamek zyskał nowe klasycystyczne oblicze. Miał być siedzibą letnią rodziny Toll. Portal, wygląd okien fasady południowej i zachodniej to spuścizna po tym remoncie. Jednocześnie z kolejną przebudową zamku powstało poźnoromantyczne założenie ogrodowe, podobno głównie za sprawą małżonki generała.
Na przestrzeni 37 ha powstał park dostosowany do istniejących uwarunkowań topograficzno – przyrodniczych, zaadaptowano fragmenty starorzecza Warty od strony północnej zamku i obsadzono tereny przy zachodniej stronie założenia. Zasadzono egzotyczne gatunki drzew: cypryśnik błotny, kłęk kanadyjski, platany i dąb kaukaski. Lekkie dendrologiczne szaleństwo, ze swoistym klimatem, jak najbardziej pasujące do łęgów rozciągających się tuż za bramą wjazdową zamku. Tollowie byli właścicielami zamku do około 1918 roku. W okresie dwudziestolecia międzywojennego w zamku najpierw był hotel a nieco później szkoła średnia. W czasie okupacji zamek zamieniono na magazyn nawozów sztucznych i opału. Potem nic lepiej nie działo bo zamki nie były "na czasie". Dopiero w latach 1957-1967 przeprowadzony został gruntowny remont według koncepcji H. i Z. Ziętkiewiczów. Obecnie zamek jest swoistą składanką wszystkich stylów w których był przebudowywany, choć przeważają elementy gotyckie i klasycystyczne.
Panorama lewego brzegu Warty, litościwie okrojona.
Fasada południowa, nad klasycystycznym portalem barokowa tablica arcybiskupów.
Widok na dziedzińce
Baszta, chyba najbardziej "obcykany" motyw uniejowskiego zamku - te betonowe schodki mnie nie rażą , pasują do nowocześnie przeszklonej ściany południowej.
W środkowej ostrołukowej blendzie tablica upamiętniająca restytucje zamku dokonaną przez Stanisława z Gomolina
Fasada zachodnia
Biała Dama czyli Uniejka.
Coś dziwna sprawa z tymi uniejowskimi duchami. Za moich młodych lat to na zamku straszyła generałowa Toll. Widywano damę w ciemnej sukni, o zaowalowanej twarzy. Spacerowała po ogrodzie nie odpowiadając na pozdrowienia a w razie próby bliższego kontaktu szybko się rozwiewała. Podobno wracała do ukochanego ogrodu. Nieco później spotkałam się z wersją że generałowa bynajmniej nie korzystała z ogrodowych uroków tylko szukała skarbów arcybiskupich, których nie wywieziono podczas wyprowadzki do Łowicza. Teraz jakoś cicho o generałowej a na tapecie jest Uniejka co to ocaliła mieszczan. Ta Uniejka to tak trochę w stylu Wandy co nie chciała Niemca, pewnie generałowa była nie po linii ( rusofilka ).
Widok na Wartę, na lewym brzegu delikatnie majaczą wiatraki Młyńskiej Zagrody
Od 1995 roku zamek należał do Zrzeszenia Studentów Polskich, która to organizacja zajmowała się głównie pieczołowitym konserwowaniem "gierkowskiego stylu" w hotelu i restauracji. Teraz zamek przeszedł na własność gminy tzn. Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej „Termy Uniejów” Sp. z o.o.. Zdaje się że coś się powoli rusza, boję się tylko czy w odpowiednim kierunku.
Kiedy wyjeżdżaliśmy z zamkowych okolic naszym oczom ukazał się postawiony przy termach Mikołaj. Wznosił w geście powitalno - pożegnalnym prawą rękę. Okrucieństwo Jego Wybłyszczoności niemal nas zatkało, po chwili dopiero Wujek Jo cichutko mu odpowiedział "Heil". Taka historia, taka przyroda i wszystko to pławiące się w kiczowatej kurortowości. Jakub Świnka, Bogoria Skotnicki, cały zastęp prymasów - oni wszyscy wykonują w tej chwili przewrót bokiem w grobowcach.
Chyba podobnie się czułam odwiedzając po latach mój rodzinny Olsztyn. Udałam się piechotką na starówkę w stronę zamku. Z każdym krokiem, z każdym nowym coraz bardziej krzykliwym banerem, z każdym parasolem reklamującym kolejne piwo, czułam się bardziej chora. Najbardziej bolało mnie to, że reklamy coraz szczelniej przyduszały zabytkowe budowle, po prostu wisiały na starych murach. Prychałam jak wściekła kotka: " to już nie moje miasto". Wyjechałam stamtąd autentycznie chora i nie ciągnie mnie do kolejnej podróży sentymentalnej. Czy ten świat wariuje dla kasy, czy to my się starzejemy i nie nadążamy?...
OdpowiedzUsuńProblem to nie tylko reklamy Faficzku, mnie niekiedy zgrozą przejmują szyldy sklepowe. Piękne małe miasteczko a na rynku szyldowa wolna amerykanka. W dużych miastach wcale nie jest nie lepiej tylko przestrzeń większa więc to takie z lekka rozmyte. Stare centra miast to za to zgroza i ból zęba. Obchodzenie zakazu powierzchni reklamowej powyżej określonego metrażu powszechne i mam wrażenie że bezkarne. Ponadto to co dzieje się w gminnych wydziałach urbanistyki to Mrożek w czystej postaci!
OdpowiedzUsuńNiedawno rozmawiałam z młodą inteligentną urzędniczką z miasta "O". Pojawiła się u nich równie młoda osóbka z otwartą głową i pomysłami, między innymi na wprowadzenie szyldów w starym stylu w obrębie starówki. Już tam nie pracuje...
UsuńOj oj kochanieńka pyskulo, dostało by ci się od "Uniejomaniaków" co to gród swój nad Wartą chwalą pod niebiosa, jak to u nich piknie i w ten deseń:) ale osobiście jako bytownik Uniejowa i za niedługi czas mieszkająca prawie "pod" nim, podzielam zdanie, koszmarki unijne rozpostarły skrzydła, plastikowy, kolorowy kicz zupełnie nie pasuje do okolicy, no ale cóż, w imię złotówek w mieszku, zrobią pewnie jeszcze więcej!:)
OdpowiedzUsuńUniejomaniacy to powinni raczej zmobilizować burmistrza do zatrudnienia kogoś obdarzonego choćby minimalnym wyczuciem urbanistyczno - architektonicznym. Zresztą sprawa jest szersza, praktyki o których wspomniała Fafik czyli wywalanie młodych i zdolnych na rzecz starych krewnych królika ( młodych krewnych też, sama wiesz Beluniu jakie to hocki klocki się dzieją ) to ogólnokrajowa przypadłość. Ja się przyznam że już się boję tego co w Uniejowie może jeszcze powstać. Rany, szkoda straszliwie tak urokliwego miejsca!
OdpowiedzUsuń