Gdzie zanikają małe koty z zamkniętego na cztery spusty domu? Jakim cudem potrafią się wynieść po angielsku? Nasz Okularek jest urodzonym iluzjonistą, wczoraj jeszcze widziany w domowych pieleszach, około godziny drugiej po południu przeniknął w tajemniczy sposób ściany i udał się w nieznanym kierunku. Na mróz wyszedł, bez butków!
Rano nie pojawił się na śniadanku, co jest rzeczą niesłychaną bo Okularek jest z tych co to nigdy, ale to przenigdy nie odpuszczają śniadanka. Zresztą drugiego śniadanka, podkurka, lunchu, obiadku, podwieczorku, kolacyjki i małego co nieco w nocy też nie. Przyznam że zaczęłam się trochę martwić ale pocieszałam się tym że Okularek jest pumelowaty i krzywdy swojemu żołądkowi zrobić nie da. W razie nagłego ataku głodu Okularek potrafiłby się rzucić na krowę jak ten hoży dójek.
Po południu wylazłam i zaczęłam nawoływania. Szczególnie głośno skrzeczałam w strategicznych punktach czyli przy szopkach z węglem. Okularek bowiem od Lalentego przejął cudowny zwyczaj kotów posiadających choć odrobinę białej sierści - tarzanie się w miale węglowym! Niestety i w "tarzalniach" Okularka nie było.
Koło godziny piątej Pan Okular ściągnął do domu. Dumny, lwim rykiem zażądał zaległych posiłków i po błyskawicznym wchłonięciu zaległości uwalił się w okolicach kaloryfera. Obecnie udaje że śpi i nie reaguje na próby przesłuchu. Tajemnicze zaniknięcie Okularka wymaga zbadania ( żeby nie było że on ma drugi dom i podżera w nim tak że trzeba będzie dietę niskokaloryczną dla Okularka wprowadzić ).
Przygody Okularka zilustrowałam "wilkoniówkami", obrazkami z książek dzieciństwa i nie tylko dzieciństwa. "Wilkoniówki" pochodzą z wiekopomnego dzieła "O kotku, który szukał czarnego mleka" i ze zbioru wierszy Józefa Czechowicza ( ta ilustracja z lekka okrojona, bez zabawnego cienia ). Twórczość Józefa Wilkonia wywarła na mnie wielki wpływ, niemal pięć dych na karku a ja tu proszę nadal do marynareczki broszkę wieprza przypinam. W uszach "srebłne" żaby, na palcach jeże i Azory, no menażeria co to raczej się z wysmakowaną elegancją "pereł i Schwarz ist immer elegant" przystojącą pani w średnio - zaawansowanym ( będę dla się miłosierna ) wieku balzakowskim nijak nie kojarzy. Wszystko przez te obrazki z książeczek. Oj cóżeś mi uczynił Józefie Wilkoniu, he, he! Książeczki posiadam oryginalne, własnodziecinne staruszki, nigdy nie byłam w stanie oddać książek z ilustracjami Wilkonia, Grabiańskiego czy Szancera. Do dziś lubię je przeglądać ( no, może nie wszystkie podczytywać ) - małe dzieła sztuki!
Okularkowi chyba obce pojęcie piękna, nawet wpółotwartym okiem o monitor czy książeczki nie zahaczy. Chrapie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz