wtorek, 9 grudnia 2014

Rododendronarium skarpkowe - część druga

Rododendronarium skarpkowe właściwe rodziło się w  bólach. Nie szła mi na nim robota jak rzadko. Zważywszy na ilość gruzu uzbieranego  podczas wykopków  to właściwie  nie ma się czemu dziwić. Rodki, które zaplanowałam posadzić na tym stanowisku miały być samograjami, roślinami o charakterze twardym jak stal,  takie Pawki Korczaginy rabaty rododendronowej. Zakupy niestety czyniłam  w niewłaściwych źródełkach, które  dodatkowo mnie  dezinformowały (  baaaardzo odporny ten rododendron jest, baaaardzo ) , był  to  bowiem  jeszcze czas  błędów i całkowitych ich   wybaczeń. Wskutek tej błędnej  polityki zakupowej  nie wszystkie  rodki okazały się ascetycznymi  Korczaginami, co niektóre miały znacznie  więcej ze zdradzieckiego charakteru Pawlika  Morozowa.  Dotyczyło to  zwłaszcza  odmian o jasnoróżowych kwiatach,  te okwiatach  z odcieniem fioletu  mają często  w  rodowodzie jako  bliskiego przodka, rododendrona katawbijskiego Rhododendron catawbiense, który nie zalicza się  do rododendronowych delikatesów. Prześliczne  i dzwonkowe   bladoróżowe kwiaty  rododendronów Williamsa Rhododendron williamsianum cieszyły  mnie tylko dwa sezony, te rodki odfrunęły z  królikami pierwszej ostrzejszej  ( zaznaczam ostrzejszej a nie  ostrej  ) zimy. Pożegnałam się zatem z możliwością  wczesnego kwitnienia  na rododendronowej  skarpce, nie dla mnie te radości. Są w Polsce co prawda dostępne w handlu  i z powodzeniem w łódzkim uprawiane odmiany Rhododendron williamsianum, cóż z tego kiedy mnie nijak  nie kręcił  'Gartendirektor  Glocker' czy  'Aprilglocke'. Bardziej podobają mi się 'Claudius'  czy 'Gartendirektor Rieger', odmiany znacznie słabiej znoszące naszą  centralno - polską zimę (  ta ostatnia odmiana  wypadała u mnie dwa razy ).

Trudno, do znoszenia naszych zim  wszystkich odmian rodków wytresować się nie da.  Poległam na  rodkach Williamsa ale  całkiem dobrze  poszło mi z  yakuszimankami  czyli  odmianami wywodzącymi swój  rodowód od Rhododendron yakushimanum. To  grupa rododendronów dorastających średnio do metra wysokości i tylko nieco większej niż ten metr szerokości. Są  dość odporne  na zimowe ekscesy pogodowe,  mało kłopotliwe w uprawie  i stanowią wdzięczny materiał do komponowania grup z rodków. Ich niewielkie gabaryty sprawiają że idealnie nadają się na przody rodkowych rabat,  w małych ogrodach można  z nich tworzyć całe rododendronaria.  kwitną  w maju, w czasie największego rodkowego szaleństwa. Moja przygoda z  tą  grupą  rodków jeszcze się nie skończyła, nadal poszukuję  ciekawych odmian na  stanowiska na najniższej części rabaty skarpkowej.  Ta część rabaty w  moim zamyśle miała być obsadzona azaliami japońskimi ale doszłam do wniosku że i w tym miejscu dobrze  będą  wyglądały rośliny o nieco większych liściach  i przede wszystkim  o nieco większych kwiatach. Chciałabym uzyskać podobny efekt jak w rododendronarium przy oczku wodnym,  gdzie azalki udało się  nieźle  wkomponować w rodki ( bergenie, paprocie i kokoryczki  to zasłużeni "najlepsi przyjaciele rododendronarium" - skorzystam z  tych roślin w  nasadzeniach azalkowo - rodkowych w rododendronarium skarpkowym ).

Azalie japońskie Azalea japonica mają jak dla mnie jedną  zasadnicza przewagę nad  rododendronami - ich liście  przebarwiają się jesienną porą. Niestety liście odmian  o jasnych kwiatach,  mimo słoneczka zaglądającego często na stanowisko na  którym te azalki są posadzone, nie przebarwiają się aż tak spektakularnie jak  liście azalek  o ciemniejszych kwiatach. No cóż,  nie  można mieć wszystkiego,  postawiłam na azalki o kwiatach jasnych i dodatkowo o zdublowanej ilości płatków to nie mam co wyrzekać  że jesień  tylko od czasu do czasu, w baaaardzo sprzyjających warunkach bywa kolorowa z  azalkowej strony.  Są na rabacie rodkowej zjawiska, które bardziej mnie złoszczą, niż  takie sobie przebarwienia  liści azalek japońskich. Liście zimozielonych rodków jesienią  jeszcze dają radę i wyglądają całkiem poprawnie, natomiast w mroźnawe zimowe dni walą po oczach zwiniętymi smętnie blaszkami. Jedna moja cooleżnka bardzo  dobrze określiła wygląd zimowy rodków - krzewy w stanie permanentnej impotencji. Łeeee!

W rododendronarium skarpkowym na najniżej położonych stanowiskach rosną dwie wspaniałe odmiany japońskich azalek -  'Schneeperle' (  fotka nr 3 ) i silnie rosnąca 'Elsie Lee' ( fotka nr 4 ). Swego czasu miałam bardzo niedobre doświadczenia z odmianami o  dubeltowych kwiatach (  złej pamięci 'Rosebud', niech ją gęś  kopnie ) i przyznam że  byłam zaskoczona  odpornością tej dwójeczki.  Niewątpliwie te azalki zasługują na większą ilość miejsca na rabacie. Najbliższym towarzystwem jest dla nich piękny rododendron  'Caroline Allbrook' ( zdjęcie nr 6 ),  moim zdaniem jeden z najpiękniej kwitnących  rododendronów  z grupyYakushimanum.  Nieco tylko  dalej rośnie standardowa odmiana rodka yakuszimańskiego  - 'Lumina'.  Jak  wcześniej napisałam na tych dwóch yakuszimankach nie zamierzam zakończyć sadzenia rodków  tej grupy. Pilnie przeglądam co tam nowego pojawia się w  moich źródełkach.  Jak do tej  pory najbardziej zacięty bój o miejsce w Alcatrazie toczą odmiany 'Silbervolke' i 'Sneezy'. Ta ostatnia nieco słabnie w rankingu - landrynkowy kolorek jej kwiatów to może nie jest akurat to o czym marzę w  tym konkretnym miejscu.



Teraz o rododendronach z grupy  Hybrid. Na  położonym troszkę wyżej na  skarpce  stanowisku rosną dwie odmiany rododendronów kupione w amoku tzw. miłości od  pierwszego wejrzenia - 'Progres' i 'Danuta'. 'Danuta'  ( zdjęcie nr 1 ) ma olbrzymie kwiaty,  niemal 9 cm średnicy i kwiatostan zbudowany z 11 -13 kwiatów. Podczas kwitnienia sprawia że opada mi szczena, niestety jest z tych wrażliwych rodków. Temperatura zimowa jaką  jest w stanie znieść bez  uszczerbku to na maksa - 22 stopnie.  'Progres'  ( na  fotce  obok  ) jest kameleonem, jego kwiaty bledną jak kwiaty yakushimanek. Zaczyna mocnym ciemnym różem , kończy śmietankową  bielą. Na fotce obok faza "środka" kwitnienia. Urody kwiatom tej odmiany dodaje fryzowanie brzegów płatków. Podobnie  jak  'Danuta' gigantycznych rozmiarów i  'Progres' nie osiągnie, to są takie rodkowe średniaki. 'Progres' ma wytrzymywać do - 22 stopni ale u mnie wytrzymał na skarpce mroźniejsze zimy, ta odmiana wydaje mi się bardziej odporna niż 'Danuta'. Dwa  kolejne różaneczniki z tego poziomu skarpki to rosnące troszkę z boku 'Pfauenauge' i 'Azzuro' ( fotka nr 9 ). Czasem się zastanawiam co kierowało moim wyborem przy zakupie  tych rodków, Szczerze pisząc nie bardzo  pamiętam a na widok ich kwiatów nie doznaję dziś  jakichś sensacji mentalnych. No może 'Azzuro' to  i fryz brzegów  płatków  i kolorek ale  na tle innych moich rodków jakoś specjalnie się urodą nie wybija. 'Pfauenauge' jest na rabacie ledwie zauważalny, może to wina zestawienia, będę  musiała nad tym pomyśleć.

Najulubieńsze rodki o fioletowych kwiatach rosną nieco wyżej  - Tamarndos' ( fotka obok ) i 'Libretto' ( fotka nr 2 ). Obydwie odmiany kwitną późno, na  przełomie  maja i czerwca. Kręcą mnie jaskrawo - pomarańczowo - żółte znamiona utworzone z kropek.  Bardziej do mnie przemawiają  niż ciemne znamiona rosnącego nieopodal  rodka  'Rasputin' czy wspomnianego już  'Azurro. Rododendrony okwiatach z jasnymi znamionami sprawiają wrażenie weselszych.  Może dlatego moją wielką sympatia cieszy się 'Purpureum Grandiflorum' ( zdjęcie nr 10 ), bardzo silnie rosnący rodek, posadzony z boku rabaty, na mniej więcej tym samym poziomie co  'Progres' i 'Danuta'. To klasyczny zawodnik wagi ciężkiej - wyrośnie na potwora i wytrzyma  paskudne spadki temperatury. Zastanawiam się  czy nie dosadzić mu do towarzystwa jakiegoś odpowiedniego wzrostem  kolegi kwitnącego na biało ( może Rhododendrn catawbiense  'Album' - grałoby i ze względu na termin kwitnienia  ). Na skarpce rosną jeszcze dwa rodki - jeden  z  nie najlepszego źródełka,więc  nie do końca  jestem pewna czy ta moja  'Pink Pearl'  ( zdjęcie nr 11 ) jest właśnie tą odmianą i poczciwina 'Album novum'. Rododendronorium  skarpkowe jest nadal w budowie, za mną wykonanie około 3/4 gryplanu,  przede mną jeszcze wiele  roboty.Może za parę lat da się pokazać nieźle wyglądające tzw. szersze plany z  tej części ogrodu.



4 komentarze:

  1. Czy Twój ogród ma z natury kwaśną glebę przyjazną rodkom, czy też musisz ją modyfikować? Bo ten gruz nasunął mi podejrzenia, że za łatwo to nie było.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, nie było. W tym akurat miejscu z kwachem było słabo, wysokiego torfu poszło że ho, ho. Obecnie jest solidnie kwaśno, wraży skrzyp się pokazał (o zgrozo! ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy uzyskany przy pomocy torfu odczyn jest stabilny, czy ciągle zakwaszasz? Skrzyp w tym wypadku: nie wiadomo, czy śmiać się (mamy wymarzony odczyn), czy płakać (jak się diabelstwa pozbyć, nie pozbywając się rodków).

      Usuń
  3. Tony fusów kawowych opróćz torfu tam się później znalazły więc raczej kwach jest stabilny, he, he. No ale rodki nadal dokarmiam, od czasu do czasu korą pokruszoną bryły korzeniowe dopieszczam więc kwach nie tylko od torfu ale i od tych dobrutek się robi.

    OdpowiedzUsuń