Rododendronarium skarpkowe właściwe rodziło się w bólach. Nie szła mi na nim robota jak rzadko. Zważywszy na ilość gruzu uzbieranego podczas wykopków to właściwie nie ma się czemu dziwić. Rodki, które zaplanowałam posadzić na tym stanowisku miały być samograjami, roślinami o charakterze twardym jak stal, takie Pawki Korczaginy rabaty rododendronowej. Zakupy niestety czyniłam w niewłaściwych źródełkach, które dodatkowo mnie dezinformowały ( baaaardzo odporny ten rododendron jest, baaaardzo ) , był to bowiem jeszcze czas błędów i całkowitych ich wybaczeń. Wskutek tej błędnej polityki zakupowej nie wszystkie rodki okazały się ascetycznymi Korczaginami, co niektóre miały znacznie więcej ze zdradzieckiego charakteru Pawlika Morozowa. Dotyczyło to zwłaszcza odmian o jasnoróżowych kwiatach, te okwiatach z odcieniem fioletu mają często w rodowodzie jako bliskiego przodka, rododendrona katawbijskiego Rhododendron catawbiense, który nie zalicza się do rododendronowych delikatesów. Prześliczne i dzwonkowe bladoróżowe kwiaty rododendronów Williamsa Rhododendron williamsianum cieszyły mnie tylko dwa sezony, te rodki odfrunęły z królikami pierwszej ostrzejszej ( zaznaczam ostrzejszej a nie ostrej ) zimy. Pożegnałam się zatem z możliwością wczesnego kwitnienia na rododendronowej skarpce, nie dla mnie te radości. Są w Polsce co prawda dostępne w handlu i z powodzeniem w łódzkim uprawiane odmiany Rhododendron williamsianum, cóż z tego kiedy mnie nijak nie kręcił 'Gartendirektor Glocker' czy 'Aprilglocke'. Bardziej podobają mi się 'Claudius' czy 'Gartendirektor Rieger', odmiany znacznie słabiej znoszące naszą centralno - polską zimę ( ta ostatnia odmiana wypadała u mnie dwa razy ).
Trudno, do znoszenia naszych zim wszystkich odmian rodków wytresować się nie da. Poległam na rodkach Williamsa ale całkiem dobrze poszło mi z yakuszimankami czyli odmianami wywodzącymi swój rodowód od Rhododendron yakushimanum. To grupa rododendronów dorastających średnio do metra wysokości i tylko nieco większej niż ten metr szerokości. Są dość odporne na zimowe ekscesy pogodowe, mało kłopotliwe w uprawie i stanowią wdzięczny materiał do komponowania grup z rodków. Ich niewielkie gabaryty sprawiają że idealnie nadają się na przody rodkowych rabat, w małych ogrodach można z nich tworzyć całe rododendronaria. kwitną w maju, w czasie największego rodkowego szaleństwa. Moja przygoda z tą grupą rodków jeszcze się nie skończyła, nadal poszukuję ciekawych odmian na stanowiska na najniższej części rabaty skarpkowej. Ta część rabaty w moim zamyśle miała być obsadzona azaliami japońskimi ale doszłam do wniosku że i w tym miejscu dobrze będą wyglądały rośliny o nieco większych liściach i przede wszystkim o nieco większych kwiatach. Chciałabym uzyskać podobny efekt jak w rododendronarium przy oczku wodnym, gdzie azalki udało się nieźle wkomponować w rodki ( bergenie, paprocie i kokoryczki to zasłużeni "najlepsi przyjaciele rododendronarium" - skorzystam z tych roślin w nasadzeniach azalkowo - rodkowych w rododendronarium skarpkowym ).
Azalie japońskie Azalea japonica mają jak dla mnie jedną zasadnicza przewagę nad rododendronami - ich liście przebarwiają się jesienną porą. Niestety liście odmian o jasnych kwiatach, mimo słoneczka zaglądającego często na stanowisko na którym te azalki są posadzone, nie przebarwiają się aż tak spektakularnie jak liście azalek o ciemniejszych kwiatach. No cóż, nie można mieć wszystkiego, postawiłam na azalki o kwiatach jasnych i dodatkowo o zdublowanej ilości płatków to nie mam co wyrzekać że jesień tylko od czasu do czasu, w baaaardzo sprzyjających warunkach bywa kolorowa z azalkowej strony. Są na rabacie rodkowej zjawiska, które bardziej mnie złoszczą, niż takie sobie przebarwienia liści azalek japońskich. Liście zimozielonych rodków jesienią jeszcze dają radę i wyglądają całkiem poprawnie, natomiast w mroźnawe zimowe dni walą po oczach zwiniętymi smętnie blaszkami. Jedna moja cooleżnka bardzo dobrze określiła wygląd zimowy rodków - krzewy w stanie permanentnej impotencji. Łeeee!
W rododendronarium skarpkowym na najniżej położonych stanowiskach rosną dwie wspaniałe odmiany japońskich azalek - 'Schneeperle' ( fotka nr 3 ) i silnie rosnąca 'Elsie Lee' ( fotka nr 4 ). Swego czasu miałam bardzo niedobre doświadczenia z odmianami o dubeltowych kwiatach ( złej pamięci 'Rosebud', niech ją gęś kopnie ) i przyznam że byłam zaskoczona odpornością tej dwójeczki. Niewątpliwie te azalki zasługują na większą ilość miejsca na rabacie. Najbliższym towarzystwem jest dla nich piękny rododendron 'Caroline Allbrook' ( zdjęcie nr 6 ), moim zdaniem jeden z najpiękniej kwitnących rododendronów z grupyYakushimanum. Nieco tylko dalej rośnie standardowa odmiana rodka yakuszimańskiego - 'Lumina'. Jak wcześniej napisałam na tych dwóch yakuszimankach nie zamierzam zakończyć sadzenia rodków tej grupy. Pilnie przeglądam co tam nowego pojawia się w moich źródełkach. Jak do tej pory najbardziej zacięty bój o miejsce w Alcatrazie toczą odmiany 'Silbervolke' i 'Sneezy'. Ta ostatnia nieco słabnie w rankingu - landrynkowy kolorek jej kwiatów to może nie jest akurat to o czym marzę w tym konkretnym miejscu.
Teraz o rododendronach z grupy Hybrid. Na położonym troszkę wyżej na skarpce stanowisku rosną dwie odmiany rododendronów kupione w amoku tzw. miłości od pierwszego wejrzenia - 'Progres' i 'Danuta'. 'Danuta' ( zdjęcie nr 1 ) ma olbrzymie kwiaty, niemal 9 cm średnicy i kwiatostan zbudowany z 11 -13 kwiatów. Podczas kwitnienia sprawia że opada mi szczena, niestety jest z tych wrażliwych rodków. Temperatura zimowa jaką jest w stanie znieść bez uszczerbku to na maksa - 22 stopnie. 'Progres' ( na fotce obok ) jest kameleonem, jego kwiaty bledną jak kwiaty yakushimanek. Zaczyna mocnym ciemnym różem , kończy śmietankową bielą. Na fotce obok faza "środka" kwitnienia. Urody kwiatom tej odmiany dodaje fryzowanie brzegów płatków. Podobnie jak 'Danuta' gigantycznych rozmiarów i 'Progres' nie osiągnie, to są takie rodkowe średniaki. 'Progres' ma wytrzymywać do - 22 stopni ale u mnie wytrzymał na skarpce mroźniejsze zimy, ta odmiana wydaje mi się bardziej odporna niż 'Danuta'. Dwa kolejne różaneczniki z tego poziomu skarpki to rosnące troszkę z boku 'Pfauenauge' i 'Azzuro' ( fotka nr 9 ). Czasem się zastanawiam co kierowało moim wyborem przy zakupie tych rodków, Szczerze pisząc nie bardzo pamiętam a na widok ich kwiatów nie doznaję dziś jakichś sensacji mentalnych. No może 'Azzuro' to i fryz brzegów płatków i kolorek ale na tle innych moich rodków jakoś specjalnie się urodą nie wybija. 'Pfauenauge' jest na rabacie ledwie zauważalny, może to wina zestawienia, będę musiała nad tym pomyśleć.
Najulubieńsze rodki o fioletowych kwiatach rosną nieco wyżej - Tamarndos' ( fotka obok ) i 'Libretto' ( fotka nr 2 ). Obydwie odmiany kwitną późno, na przełomie maja i czerwca. Kręcą mnie jaskrawo - pomarańczowo - żółte znamiona utworzone z kropek. Bardziej do mnie przemawiają niż ciemne znamiona rosnącego nieopodal rodka 'Rasputin' czy wspomnianego już 'Azurro. Rododendrony okwiatach z jasnymi znamionami sprawiają wrażenie weselszych. Może dlatego moją wielką sympatia cieszy się 'Purpureum Grandiflorum' ( zdjęcie nr 10 ), bardzo silnie rosnący rodek, posadzony z boku rabaty, na mniej więcej tym samym poziomie co 'Progres' i 'Danuta'. To klasyczny zawodnik wagi ciężkiej - wyrośnie na potwora i wytrzyma paskudne spadki temperatury. Zastanawiam się czy nie dosadzić mu do towarzystwa jakiegoś odpowiedniego wzrostem kolegi kwitnącego na biało ( może Rhododendrn catawbiense 'Album' - grałoby i ze względu na termin kwitnienia ). Na skarpce rosną jeszcze dwa rodki - jeden z nie najlepszego źródełka,więc nie do końca jestem pewna czy ta moja 'Pink Pearl' ( zdjęcie nr 11 ) jest właśnie tą odmianą i poczciwina 'Album novum'. Rododendronorium skarpkowe jest nadal w budowie, za mną wykonanie około 3/4 gryplanu, przede mną jeszcze wiele roboty.Może za parę lat da się pokazać nieźle wyglądające tzw. szersze plany z tej części ogrodu.
Czy Twój ogród ma z natury kwaśną glebę przyjazną rodkom, czy też musisz ją modyfikować? Bo ten gruz nasunął mi podejrzenia, że za łatwo to nie było.
OdpowiedzUsuńOj, nie było. W tym akurat miejscu z kwachem było słabo, wysokiego torfu poszło że ho, ho. Obecnie jest solidnie kwaśno, wraży skrzyp się pokazał (o zgrozo! ).
OdpowiedzUsuńCzy uzyskany przy pomocy torfu odczyn jest stabilny, czy ciągle zakwaszasz? Skrzyp w tym wypadku: nie wiadomo, czy śmiać się (mamy wymarzony odczyn), czy płakać (jak się diabelstwa pozbyć, nie pozbywając się rodków).
UsuńTony fusów kawowych opróćz torfu tam się później znalazły więc raczej kwach jest stabilny, he, he. No ale rodki nadal dokarmiam, od czasu do czasu korą pokruszoną bryły korzeniowe dopieszczam więc kwach nie tylko od torfu ale i od tych dobrutek się robi.
OdpowiedzUsuń