wtorek, 3 marca 2020

Marcowanie




Siedzę  dziś  w domu  jak  na  szpilkach czekając na  telefon od  Tatusia, który  miał  być  już wczoraj  konsultowany  anestezjologiczne ale  się na  anestezjologa  nie  doczekał. Tatuś szczęśliwie  jeszcze  cierpliwy, może  dlatego że  w nemocnicy trochę  odpoczywa  od  małych (  znaczy  od  wnucząt  i  kociąt ).  Mam  nadzieję że anestezjolog  się  znajdzie zanim  tatusiowy  zapas  cierpliwości  się  skończy. Zabieg  nie  z  tych ratujących życie  co  raczej  poprawiających  jego  komfort i  kto  wie  co  Tatusiowi  może  wpaść  do głowy (  na  ten  przykład  wyjście na życzenie  własne ). W  związku  ze  związkiem  mła nie porozmawiawszy ze swoją przyjaciółą  Doro, nie pojechawszy ze swoją  drugą przyjaciółą  Mamelonem  do ciemierniczej szkółki (  ale  Mamelon  szczęśliwie wdzwoniła   się  między  wódkę  a  zakąskę i zakupy  zostały  uczynione )  i  jeszcze  paru  rzeczy  nie  zrobiła. Za  to  w  nocy  jak  spać  z  nerwów  nie  mogła  to kompulsywnie obejrzała    serial  o  nowym  papieżu (  sztuka  dla  sztuki, sezon   pierwszy był  lepszy  choć w drugim  są  perełki, np.  rozmowy   nowego  papieża z Sharon  Stone czy  Marilyn Mansonem )  a potem  połowę  szwedzkiego  serialu  z  lapońskim  wątkiem  kryminalnym. Mimo  zarwanej  nocki  mła  cóś  nie jest  śpięca  bo  nerwy  ją   trzymają. Mła  ma  nadzieję że jeżeli  nie  dziś  to  choć   jutro anestezjolog    Tatusia  nawiedzi i  do  czwartku  sprawa  się  wyjaśni.




Pogoda  i ndyjska, znaczy  czasem słońce czasem  deszcz. Mła  się  wbiła  w  króciutkie intermezzo między  opadami i  poleciała  focić kwitnienia  w  ogrodzie.  Oczywiście na  foceniu  się  nie  skończyło   bo  sekator   kusił i  mła  troszki (  naprawdę  troszki, ze  20  minut  wszystkiego ) w  ogrodzie  porobiła. Jest  dość  ciepło w  dzień  i  mimo  chłodnych  nocy widać  już  prawdziwą wiosnę. Rozwija  się  coraz  więcej  ciemiernikowych  kwiatów, zaczynają masowo  kwitnąć  krokusy (  choć  zdaniem  mła  to   kwitnienie  jest  nadal  cóś  cieniutkie ) i   powoli  dokwitają  śnieżyczki  przebiśniegi.  Mła   postanowiła że w  tym  roku  rozsadzi  swoje odmianowe przebiśniegi 'Viridapice' ( na  ostatniej  fotce  zamieszczonej  w  tym  wpisie  jest  kfiotek   tej  odmiany )  bo  chciałaby mieć   je i   na  innych  stanowiskach  w  Alcatrazie. W  ogóle  to  u   mła  śnieżyczki  przebiśniegi  się  sieją, co  i  raz  mła  napotyka  pojedyncze kwiatki  Galanthus  nivalis. Kusi  mnie  żeby  zrobić  z tych  pojedynczych  siewek  grupę  ale  wiem   że  najlepsze są  te  stanowiska  które  roślina   sobie  sama  wybierze, więc   może ja  z  kolei  wybiorę  opcję cierpliwego  ogrodnika czyli  takiego  który  czeka  aż  z  pojedynczych przebiśniegów  zrobi  się  grupka  przez   przyrost  cebulek.




Na  fotce  obok  macie   zapodaną  sieweczkę urodną, kfiot ma  na  pewno  dużo  wspólnego z moimi  odmianowymi  ciemiernikami, mła  zauważyła u  niego  malutkę kryzkę wokół  pylników. Wylazł  z  pewną  taką  nieśmiałością ale  mła jest pełna  dobrych  przeczuć  kiedy  na  niego  patrzy. Myślę że  to będzie  miła  dla  oka  kępa, bo  siewka  dobrze  rośnie  i  szybko  zakwitła. Na  fotkach  powyżej  stara  gwardia, efekt  szalenczych  zakupów  sprzed  paru  lat (  dopiero  teraz  zaczynają  dobrze  kwitnąć, ciemierniki  marketowe  prze  to  wypędzenie do  niemożebności, tak  potrzebne  by  klienta  na   kfiotki  zwabić, później  się  adaptują  do  warunków   ogrodowych niż  ciemierniki uprawiane  w  szkółkach na  taki  zwyczajny  szkólkowy  handelek ).  O  Mrutkowym  bromansie i  ekscesach  dziefczynek  napiszę   w  innym  poście, bo  to  jest  dopiero  marcowanie! Zasługujące na  osobny  wpis.



6 komentarzy:

  1. Ach, cuda, jak ja lubię Twoje literki i obrazki.

    OdpowiedzUsuń
  2. E! Wpisałam tam gdzie nie trzeba. Jako odpowiedź a nie swój komentarz.
    Więc powtórzę - cudowne ciemierniki - już je z lubością podziwiałam!
    A takie widoki tym czasie kiedy kwitną krokusy powodują, ze bodzę się z letargu. Sprytnie to Opatrzność wykombinowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, komentarzowo zamiotłam.;-) Mła już była oglądała dzisiejsze zakupy Mamelona. Następny post będzie kocio - ciemierniczy, mła ciemiernicze nówki przedstawi. :-) Opatrzność to w ogóle sprytna bestia, zawsze ma w zanadrzu szczwany plan. ;-)

      Usuń
  3. Tabaao, dziś mogłam wędrując z Gutkiem do zoologa obejrzeć sobie koło Mamci, na trawnikach koło bloków krokusy i przebiśniegi. Pełno malutkich kiełków irysów pokazało się na trawnikach. Co, do przywleczenia zarazy z komunikacji miejskiej, to jest lekko ciężko, bo ani ja, ani zmiennik nie korzysta z niej, a do Włoch wybiera się swoim pojazdem, więc jest nadzieja, że nic nie przywiezie. Raczej nam klientela punktu prędzej przyniesie jakąś zarazę. Pozdrawiam i jestem w zachwycie Twojego ogr.ódka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie korzystacie z komunikacji miejskiej to jest nadzieja. Mała ale jest ( smarcząca klientela czyha ).;-) U mnie pokazały się pierwsze przylaszczki, koty robią sobie co i raz wychodne a "średnia sister" widziała niedawno bociana. Wiosna, Panie Sierżancie, wiosna!

      Usuń