Upalnie dziś, koty jednak swoim trybem jadą - rano młodsze osobniki szybki obchód i powrót na śniadanie, damy starsze czyli czarnule śpią wytrwale do śniadania ( bo przeca w nocy koty porządne prowadzą życie towarzyskie ). Później dosypianie pośniadaniowe w domu. Kole 13 - 15 pora obiadowa a potem wyjście po witaminę D i powrót na podwieczorek bądź późną obiado - kolacje ( Szpageton ). Czasem jeszcze próbują numerów z piknikowaniem czyli wyłażą po śniadaniu i ryczą kole 15 z ogrodu ale mła udaje że nie słyszy i nie ma rozkoszy podawanego w ogrodzie jedzonka, która przysługuje rekonwalescentom. Najbardziej obrażona z tego powodu jest główna Czachórska czyli Szpagetka ale jeszcze trochę takiego usługiwania i latania z żarciem po jej bazach i mła sama się będzie nadawała na rekonwalescentkę, bo insze koty przeca nie odpuszczą i każden jeden chce być obsłużony tak jak Czachórska. Mła miała duże gryplany ale już po wczorajszej wyprawie nieudanej do miasta rozsądnie je ograniczyła. Jest zbyt gorąco na wszystko, jutro ma być chłodniej i mła będzie paczkować przed południem ( Mrutek obiecał że pomoże, znaczy wszedł w karton paczkowy i troszki w nim przysnął, no wypróbowywał czy roślinkom będzie w nim dobrze ). Sztaflikowi chyba lepiej ( tfu, tfu, tfu! ) bo zaniknęła z oczu mła razem z taśmą klejącą, niezbędną mła do paczkowania.
Sztaflik umie toczyć kółko taśmy, jest cwana wie jak ustawić taśmę żeby się toczyła. Chłopaki nie bardzo kumają jak to robić żeby się toczyło, Mrutek najsampierw z leżącą na płask taśmą kombinuje łapką a kiedy taśma się nie toczy naskakuje na nią z czterech łap w nadziej że się potoczy, Pasiak po nieudanych próbach toczenia leżącej płasko taśmy kładzie się na grzbiecie i usiłuje załatwić taśmę tylnymi łapami z zemsty za brak toczliwości. No ale chłopaki to młodziki a Sztaflik starsza obserwująco - lejąca, wyedukowana należycie przez stado mądrych kocurków i kumająca czaczę . Okularia taśmę ma głęboko pod ogonem bo z nóżką lepiej i może znów polować na samotne kocurki pragnące poznać miłe i chętne do zabaw kotki. Znaczy nie zważając na upał nasza najgrubsza kota szlaja się pod płotem w nadziei przywabienia Ocelota 2 albo Epuzera. Nawet miauki gardłowe, kusząco - wabiące z się wydaje. Mła widziała tę próbę stworzenia sobie rujo raju kiedy była w ogrodzie podlewać doniczki, pełen bezwstyd.
Przedwczoraj mła odbyła rozmówkę telefoniczną z Ewandką na tematy ogólnoludzkie i roślinne i się wzięła i od Ewandki zaraziła. Chyba zemsta za niewysłane ciemierniki, he, he, he. Zarazek nazywa się kwaśnodrzew, inaczej drzewo konwaliowe. Ewandka jak porządny, klasyczny roznosiciel zarazy jak już sprzeda bakcyla to takiego że pragnienie przechodzi w stan chroniczny. Kwaśnodrzew konwaliowy Oxydendrum arboreum to krzew bądź małe drzewko nadające się do ogrodów gdzie jest troszki więcej wilgoci ( ale bez przesadyzmu ). Warunki takie jak dla rodków czy magnolek, korzonki nie lubią zalegającej wilgoci ale potrzebują sporo wody. Duuużo słońca do szczęścia potrzebne i to rodkowo - magnoliowe kwaśne PH gleby. Okrywać trzeba młode rośliny, starsze sobie z naszymi mrozami powinny poradzić ( kwaśnodrzew rośnie przeca w Pensylwanii a tam mają całkiem solidne zimy ). Na maksa kwaśnodrzewy dorastają do 4 metrów wysokości, takie małe, często wielopienne drzewa. Ozdobne w czasie kwitnienia i co ważne pachnące ( mła jest czuła na to żeby kwitnienie wiązało się z wyczuwalnym zapachem ). Jednak najnajem jest w tym wypadku jesienne przebarwienie liści - urzekające ). Rośnie bardzo wolno co może być wadą w dużych ogrodach i wielką zaletą w małych.
Powolutku zaczynają się odbudowywać jesienne plany podróżne mła. Jednakże nie wiadomo co z tym z podróżami będzie bo rzundzące ( nie tylko nasze ) kombinujo z tzw. drugą falą licząc że ludziska nie pokumajo że zarażony nie znaczy hospitalizowany i podłączony pod respirator. Mła to wygląda na próbę wymigania się od odpowiedzialności i przesunięcie w czasie rozliczeń za wprowadzany kretyńsko w wielu państwach, lockdown, który jak widać i słychać był tak potrzebny jak dziura w moście ( no bo jak mła proroczyła a raczej jak jej się wnioski wyciągnęły z przesłanek, wirus nam nie zaniknął a jedyne co się naprawdę wypłaszczyło to mózgi, zarazek był, jest i w przyszłości zmutuje jak tyle innych przed nim i jak tyle innych po nim ). W Europie to zanika to się odnawia, w Stanach wędruje, mendia się nakręcają a rzeczywistość sobie tak nie po rzundzącemu i nie po mendialnemu się dzieje. Jak zaskrzeczy to wszyscy natentychmiast pokumamy o co kaman. Mła przyuważyła że obecnie mendia skupiajo się na powikłaniach pocovidowych, starannie pomijając fakt że to promile promili. Widać sam wirus już nie ma tego działania mendialnego jakie miał trzy miesiące temu, więc trza dokładać do pieca. Tak w ogóle to mendia, nazwijmy je klasyczne, radośnie dążą do samozaorania i to nie tylko przez zarazę ale przez zachłyśnięcie się błyskawiczną informacją.
Nadmiar informacji, często sprzecznych ze sobą, który nam serwują odbija się od mózgów, skutek jest taki jak przy braku informacji. Nikt nic nie wie, czeski film. Ludzie nie podchodzą selektywnie do info i im się pieprzy czy ważniejsza jest nowa bielizna celebrytki czy ilość kasy w służbie zdrowia. W końcu uznają że najważniejsze jest żeby wiedzieli ile ich własna najbliższa rodzina osób liczy i szlus. A do Covid - 19 wracając to na wpół zweryfikowanych zgonów ( na wpół bo cóś ciężko idzie weryfikacja he, he, he ) jest w tej chwili ponad 600 000, zaniżonych zgonów na grypę ( bo zaniża się ze względu na wiążące się z tym obostrzenia sanitarne ) jest corocznie od 500 000 do ponad 1000 000. Hym... jakby tu napisać, może tak co roku robić karnawał zarazowy? Na dwa miechy się w chałupach zamykać, najlepiej po miesiącu jesienią i wiosną. . Szczerze pisząc to najbardziej obawiam się w tym roku zarażenia zwykłą, chamską grypą. Na wakacjach nie byłam, maseczką się mła przydusza i do tego jeszcze nerwy bo nic w naszym grajdołku nie działa jak powinno. Grypa po prostu mła się należy po tym wszystkim.
I tym optymistycznym akcentem kończę te jeremiady koronawirusowe. Zresztą co ja się będę jakąś grypą in spe przejmować, najważniejsze coby koty zdrowi byli. Dziś za ozdóbstwo robią fotki zdziśki z Suchej - Żwirowej a za muzycznik latynoskie z indyjską nutą rytmy.
Dzien dobry Tabaazo. A co to za kwiatki te biale na 5tym zdjeciu te posrodku i z prawej strony Mozesz mnie oswiecic? Bo ty masz niezmierzone poklady wiedzy ogrodniczej jak nie przymierzajac prezes Glapa pieniedzy w banku...
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze Cie nie obrazilam porownujac Cie do prezesa?
U mnie jak z wieczora zaczęło padać to padało do rana i miałam poranny koncert darcia kotów, czekających na śniadanie... :)
OdpowiedzUsuńKwaśnodrzew? Nie znam. Poczytam sobie w necie ale jak go trzeba okrywać za młodu to pasuje. Moje pragnienie spokoju rozwiązało mój problem chęci posiadania różnych roślin, niekoniecznie łatwych. Więc ja mam spokój... :) Pisz o nim jak najwiecej jak sobie radzi :) Do usłyszenia :D
Agatku on ponoć grymaśny tylko za młodu, Ewandka ma go ze szkółki na wschodzi Polski i u jej właścicieli rośnie w gruncie. Mła się zauroczyła tymi czerwonymi liśćmi. Za młodu to u nas trzeba całkiem sporo drzewek okrywać, nawet gatunki których mła nie podejrzewała o delikatność. I to nie tyle zimowe mrozy są groźne co te cholerne wiosenne przymrozki, które u nas potrafią być niższe niż te graniczne dla wielu rozwiniętych roślin -5 Celsjusza. U młą dziś rano też było koncertowanie ale młą się cieszy że apetyt gadom wrócił. W nocy lało ale i z tego powodu mła szcześliwa- podlało za darmo. :-)
UsuńPrezes Glapa jakoś tam jest mła bliski, zasłużył na miano lodzermenscha, człowieka bez uprzedzeń, niemającego żadnych uprzedzeń jeśli chodzi o robienie kasy. Jako prawnuczka lodzermenscha jestem od prezesa bogatsza w tę wiedzę że robienie kasy niekoniecznie przekłada się na majętną przyszłość potomstwa. W tę wiedzę jestem tak bogata jak prezes Glapa w drukowane bileciki NBPu, he, he, he. Co do porównań to stwierdzam z satysfakcją że mimo sterania wiekiem i nadmiernej ilości kilogramów nadal jestem ładniejsza od prezesa Glapy i na pewno mam lepszy gust ( blendynki ). ;-)
OdpowiedzUsuńTo białe to nic innego jak zwyczajny krwawnik Achillea millefolium, taki "chwast" z poboczy. Bardzo fajna roślina na suche miejsca tylko trza uważać bo ekspansywna. Kwitnie długo i wytrwale. :-)
Krwawnik w ostatnią sobotę wsadziłam. Rosła sobie jego kępka na środku polnej drogi, co to planują żeby ją zalać asfaltem, więc wyrwałam. Akurat ta kwitła w wyraźnym kolorze lila-róż. Zobaczymy, czy wśród kawałka z perowskią się sprawdzi i nadal będzie w takim kolorze.
OdpowiedzUsuńOd razu też z żalem informuję, że w tym roku muszę sobie odpuścić czatowanie na ew.roslinki od Ciebie. Kłopot mi się zrobił poważny, raczej w ciągu najbliższych tygodni nie pojeżdżę do kuzynów. Ledwo odratowałam Felusia, zaczynało się robić poważnie. Teraz śmierdzi mi w chałupie, portfel wyraźnie lżejszy, a kłopoty jeszcze nie pożegnane. Czujnie wypatruję i kombinuję co mogę zrobić, ku pamięci i dla własnego rozważania problemu uzupełniam 60 post, i dopóki wszystko nie będzie ok. to na tym się będzie moja aktywność kończyć. Było groźnie.
Romano Felutiemu zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia życzymy. Jak najszybszego zażegnania złego a roślinki nie zając, nie uciekną tylko po prostu sobie poczekają aż będziesz miała czas i kłopotów na horyzoncie nie będzie widać. Trzymajcie się i nie upadajcie na duchu, jakby cóś to się ściepnie.
OdpowiedzUsuńRomanko, ściskam moxno i niech Felusiowi idzie na zdrowie lepsze z kazdym dniem!
OdpowiedzUsuńWszystkie Falutki to wrażliwe kocie facety, choć nikt ich o wrażliwość nie śmie podejrzewać.
UsuńNigdy bym nie podejrzewała mojego Podstępnego Gryzacza, że może wykręcać takie numery. Bardzo mnie wystraszył. Pomyśleć, że tak się załamał po pogryzieniu, które sam stosował wobec wszystkich. Bardzo to dziwne.
UsuńO boszsz... mła napisała że wszystkie Falutki zamiast Felutki, no jej Felicjan takiej pomyłki by nie przebaczył. ;-) Jakby to ująć, do Podstępnego Gryzacza wróciła karma ( i to nie taka jaką koty mają zazwyczaj na myśli, he, he, he ), pewnie jeszcze w czasie kiedy w ogóle się takowych wzruszeń nie spodziewał. Myślę że czeka go długa mizioloterapia, nie ma zmiłuj.
UsuńJednak grypska Ci nie życzę, bo to paskudztwo straszne i męczące.
OdpowiedzUsuńLudzie oczu nie otwierają, wręcz naprzeciwko, zatem można dowolnie te pozwolenia czy zaostrzenia zmieniać. Jak widzę człowieka w luźnej pustej przestrzeni, tam gdzie można swobody zaznać, czyli w namordniku po za sklepem, to widzę idealnego kandydata do wyszczepienia tudzież innych manipulacji i jeszcze będzie się cieszył, że taki zaopiekowany.
Ale większość oglada mendia ogolnodostępne telewizyjne,i sledzi ststystyki, bezmyslnie zupełnie.
Zdrowie kotowskich to podstawa. Mojemu Rysiowi nożka wydobrzała, no ale wkrotce minie miesiac od zastrzyku, a znow podroz przed nami, no i teraz nie wiadomo, czy to odstresowa reakcja ten hotspot czy jakies inszcze guano.
OdpowiedzUsuńJa tyż się jakoś tak bardziej kotami martwię niż koronawirusem straszliwym i grozę siejącym. Rysiu może teraz jakoś lepiej zniesie podróżowanie a może po prostu to było jednorazowe? Zostaje Ci nóżki obserwowanie, mła tyż cały czas podgląda Okularię jak to z jej nóżką jest. A ludzie som gupie i wyraźnie lubią być straszeni, jakiś porzundek im się wtedy w życie wprowadza i niektóre dopiero wiedzo co ze sobo zrobić. Nasze rzundzące się wyróżniajo na tle innych rzundzących głupów popadaniem w skrajności, albo zamordyzm i nie wchodzimy do lasów albo wesela umfa, umfa. A w zaciszu gabinetów pewno kombinujo aż para z uszu leci jak tu zarobić dla się na wyszczepianiu.
OdpowiedzUsuń