Czym innym jest ambicja i aspiracja a czym innym "oczekiwanie na" czyli tera będzie wpis obyczajowo - pseudosocjologiczny. Bo Dora wywołała z lasu waderę przypominając mła to dziwne uczucie które ją ogarnęło kiedy oglądała pokoiki przeznaczone dla służby w domu u brytyjskich państwa, którzy uchodzili za postępowych i w ogóle przepraszam za brzydkie słowo, niemal socjalistów. Mła się wtedy zastanawiała jak w latach dwudziestych uważano w kraju bardzo bogatym za oczywiste zbudowanie takiej klity dla personelu, moja prababcia Maria Józefa to co najwyżej na spiżarnię by to pomieszczenie z okienkiem tuż pod sufitem a wąskie jak połowa wagonu kolejowego zaadaptowała a ona przeca urodzona w XIX wieku. Dom piękny i duży, rezydencja jak się patrzy a służbowy pokoik służącej jak spiżarnia w kamienicy łódzkiej z początku XX wieku. Mła się natentychmiast przypomniał wspominek jednego ideologa socjalizmu że takiej biedy jak w imperialnej Anglii to on nigdzie nie widział a widział całkiem sporo. Hym... a ludziska w kinngdomie nie narzekały cóś zbytnio że im straszliwa krzywda się dzieje choć ona się niezaprzeczalnie z naszego punktu widzenia działa. Dobra, może na brytyjskiej wsi ludzie znali biedę ale nie znali miejskiej nędzy ( wyłączając Irlandię ), może łatwość emigracji do inszych zakątków imperium gdzie można było szukać szansy na lepsze życie , może zadowolenie średnich warstw społeczeństwa będących tak naprawdę motorem każdej rewolucji ( to ich niezaspokojone aspiracje a nie bida z nędzą napędzają gwałtowne zmiany ), może to wszystko po trochu + cóś jeszcze sprawiło że ludzie dłużej niż w inszych miejscach w Europie nie pragnęli zmian i nie widzieli nic dziwnego w mieszkaniach dla służby o standardzie spiżarni. Nie mieli oczekiwań, nie cierpieli więc zbytnio kiedy kazano im mieszkać w pomieszczeniu bardziej przypominającym dzisiejsze pojedyncze cele więzienne. Mieli co najwyżej ambicje żeby z jednej klasy społecznej myknąć do drugiej i mieć te aspiracje do bycia klasą jeszcze wyższą. Nie mieli masowo oczekiwań typu społeczeństwo bezklasowe.
No właśnie, nie mieli oczekiwań. To chyba Nietzche zauważył że człowieka najczęściej unieszczęśliwiają jego oczekiwania. Narodowi socjaliści tak chętnie się na jego filozofię powołujący tworzyli nadczłowieka a nadczłowiecze oczekiwania należało zaspokoić, oczywiście kosztem podludzi. Nikomu to szczęścia nie przyniosło, zaspokojone nadczłowiecze oczekiwania okazały się zaspokojone krótkoterminowo a zwykły człowieczy syfiland się ciągnął długo i wytrwale, dłużej niż Tysiącletnia Rzesza co przetrwała lat 12. My tu dziś w Europie też mamy oczekiwania i wcale nie chcemy wiedzieć że one są zaspokajane kosztem "podludzi" gdzieś w jakimś Trzecim Świecie. Chcemy olbrzymich ilości taniego jedzenia, dostępu do czystej wody i czystego powietrza ( które zatruwają w znacznie większym stopniu niż Europa kraje pretendujące do bycia wiodącymi gospodarkami, dzięki czemu my "cywilizowani" konsumujemy do przesytu ), chcemy tego wszystkiego co udało się osiągnąć ludziom z średnich warstw społecznych na Zachodzie albo jeszcze ambitniej bez oglądania się na koszty i ni cholery nie chce do nas dotrzeć że w obecnej sytuacji nie jest to możliwe.
Bo to są oczekiwania nadczłowiecze, nie można mieć jednocześnie czystego powietrza, wpieprzać tony taniego mięcha i co roku zmieniać samochód. Nie przy tej technologii. Politycy wszędzie na świecie albo mogą zarządzać oczekiwaniami ( co im kiepsko jak do tej pory wychodzi i nawet totalna ściemopandemia niewiele pomaga ) albo liczyć na cud w postaci skoku cywilizacyjnego. Mowy nie ma żeby się dało ludzi Zachodu zapędzić ponownie do służbówko - spiżarni, możemy wspólnie mieszkać z dziesięcioma osobami w pokoju ale na dorobku zarobku a nie na stałe. No ale oprócz nas, sytych kotów, są na tym świecie głodne psy. Oni, te biedne ludzie z Trzeciego Świata nawet nie będą mieli szansy zatchnąć się obecnym konsumpcjonizmem, no chyba że odpadowym. A przeca oni też mają oczekiwania. Ech... mła ma ostatnio wrażenie że wszyscy za dużo oczekujemy co jest wynikiem bezrefleksyjnego oglądactwa. Oglądactwo samo w sobie nie jest złe, gorzej że refleksja się nie pojawia. Refleksja że oczekiwanie niczego tak naprawdę nie zmienia, dążenia zmieniają. a tak poza tym to mła wolałaby żeby się tak ułożyło że "Nie zawsze dostajemy to czego chcemy, ale często dostajemy to czego naprawdę potrzebujemy." niż że "Chcemy rzeczy których nie będziemy mieli, a dostajemy to czego w zasadzie nie chcemy.". Cała sztuka w tym żeby nie wrócić do służbówko - spiżarki i nie dać się namówić na pałac z 1001 nocy sfinansowany z kredytu.
Dzisiejszy wpis ozdabiajo ogrodnicy na fotach sprzed sprzed ponad 100 lat, personel ogrodowy znaczy ( pierwsza fota przedstawia ogrodników z Hestercombe ). Panowie pozują bo byli dumni z wykonywanego zawodu. Tak, tak, były zawody w których było się dumnym z wykonanej pracy a nie tylko urobionym, wspominki po radościach rzemiosła. Niektóre foty dla nas są zdziwne, np. chłopaczek z trzeciej foty który już był pracownikiem całą gębą. No tak ale współcześni Europejczycy nad miarę przedłużają dzieciństwo potomstwu i popadają w inszą skrajność ( mła jest za tym żeby nastolatki od czasu do czasu popracowały dorywczo, choćby i przy kompie, wiadomo dlaczego ).
Za muzycznik robi dziś muzyczka Paolo Conte.
Madrze piszesz Tabaazo! Pod calym postem moglabym sie podpisac :)
OdpowiedzUsuńA male sluzbowki? Coz, one sluzyly tylko do przespania paru godzin, a potem juz caly dzionek praca i praca :(
Pozdrawiam :)
Nie wiem czy mundrze ani cy ucenie ale szczerze. Z tym całym dzionkiem pracy bywało różnie, np. w czasach wiktoriańskich w dużych rezydencjach był taki podział zadań że wykluczało to harówkę podobną do tej w ówczesnych fabrykach. Bardzo pilnowano zakresu obowiązków bo on pozycjonował w hierarchii. A mła te klity służbówkowe przerażają. :-)
UsuńCałe życie tych ludzi toczyło się poza służbówką, zwłaszcza w dużych domach. To coś w rodzaju tunelu sypialnego Japończyka pracującego w korporacji i nie wracającego po pracy do domu. Tak też można na służbówki spojrzeć. Ale ogólnie trzeźwiący post Ci wyszedł, a czy służbówka czy tunel sypialny- obie rzeczy paskudne. Dziś byłam u kuzyna i było spore grono wspólnych znajomych i właśnie o chciejstwach typu gwiazdka z nieba głównie była mowa. Pelno rojeń o wygranej w totolotka fortunie i co by było gdyby. Pełno zazdrošci nieprzytomnych o tzw. lepsze. Były opowieści o znajomych którym się lepiej powodzi i o sposobach osiągania wyżyn dobrobytu, już nieosiągalnych bo wykorzystanych, albo niemożliwych do stosowania tu i teraz. Zaczynało mi się od tego robić niedobrze, a własne marzenia o kawałku ogrodu stały się śmieszne. A czasy robią się dla szaraków takie, że i ciasna służbówka może być trudna do utrzymania. Może dlatego stadko normalnych ludzi stadnie tak bredziło - bo rzeczywistość zaczyna straszyć słuzbówką. Ubłagałam dziecko by mnie odwiozło, wykręcając się bólem głowy (bo zaczęła boleć )od planowanego ogniska. No i cieszę się obecnością w miejscu, gdzie nie ma ogrodu, ale są futrzaki. A i tak będę kombinować w sprawie ogrodu.
OdpowiedzUsuńCóś jest w tym porównaniu z japońskim tunelem, hym... jedni i drudzy korzystający z takowego wynalazku do spania uważali i uważają że jest OK. Opowieści o lepszym życiu to taka ludzka słabostka, każdy chciałby żyć w jak najlepszych warunkach. Pytanie tylko czy zawsze takie lepsze warunki przesądzają o jakości życia, he, he, he i zadowoleniu z niego. Kup dziesiąty samochód i bądź szczęśliwy a to nie jest jednak ta sama radocha co za pierwszym razem. Kawałek ogrodu jest znacznie fajniejszym marzeniem niż willa full wypas. Czasy robią się ciężkie już od jakiegoś czasu, mła ma wrażenie że ludziska w ciągu ostatnich dziesięciu lat w olbrzymiej większości wkładajo łeb w piasek. Nie chco widzieć bo się bojo. Bardzo głupi ogląd świata, dzieci często cóś takowego uprawiajo. Oczywiście to nic nie daje bo metodą na ślepego zbyt długo egzystować się nie da. Niestety mła się obawia że ta większość obudzi się dopiero kiedy litr wody będzie kosztował tyle ile dzisiaj kosztuje jej metr sześcienny. A w sprawie ogródka kombinuj, to akurat warto. Tylko futrzakom nie zdradzaj bo by zazdrość się jeszcze wzmogła, tym razem o kawałek ziemi zajmującej Ci czas. ;-)
Usuńpokój wielkości spiżarni ale pokój, w Polsce jeśli taki w ogóle był to najczęściej był wynajmowany a służąca do wszystkiego spala w kuchni. jestem świeżo po przeczytaniu książki "Służące do wszystkiego" autorstwa Joanny Kuciel-Frydryszak, pasjonująca, momentami porażająca lektura, polecam.
OdpowiedzUsuńDla mła zaskoczeniem była ta służbówka dlatego że powstała w domu zbudowanym po roku 1920 i to w domu olbrzymim, bogatym i takim którego właściciele uważali się za osoby postępowe. Arts and Crafts w najczystszej postaci. Ci którzy to wznieśli i tam zamieszkiwali to nie byli ludzie korzystający z usług "dziewczyny ze wsi", jak to miało w tym czasie miejsce w większości polskich domów w których byli służący. To była liberalna, bogata elita londyńska która uznała chyba że jak dom wiejski to służbówka jak za początków panowania królowej Wiktorii. Wybudowali chałupę po rosyjskiej rewolucji a zaplecze socjalne zrobili nie z tego wieku. Służące do wszystkiego to był dół, nizina a nawet depresja w hierarchii służby. Nieprzyuczone a brane do przyuczenia, pełna groza która dziś się objawia w postaci stażu w zakładzie pracy. A ta angielska służbówka to był pokój dla wykwalifikowanej pokojówki przywiezionej z Londynu ( mła się nie dziwi że brytyjskie pokojówki w latach dwudziestych a już bardzo często w latach trzydziestych odmawiały wyjazdów na wieś - późno bo późno ale zaczęły w końcu dostrzegać że ich praca wymaga specyficznych umiejętności i nie każda "dziewczyna ze wsi" może zostać pokojówką ). Problem rozwiązał się sam, państwo zbiednieli a zawód pokojówki zaniknął niemal w formie znanej z przed drugiej wojny. Ewoluował i pokojówkami albo pokojowymi długo nazywano personel hotelowy, choć zakres obowiązków to była całkiem insza inszość. A za polecenie lektury dziękuję, mła odczuwa ostatnio posuchę literacką ( troszki z powodów finansowych - zastrzyk dla futra albo książka i wiadomo co wybiorę ). :-)
UsuńTrudno powiedzieć, czy u nas w kwestiach socjalnych służby było lepiej, czy gorzej.I w jakich aspektach oraz jakich przedziałach czasowych.
OdpowiedzUsuńA rozdmuchiwanie oczekiwań bywać może niebezpieczne, uczy historia. Z drugiej strony, trudno się dziwić ludziom, od dwóch co najmniej wieków trąbi się o postępie, rozwoju, dobrobycie możliwym dla wszystkich. To się w końcu przyswoiło i masom, i one mają więc odpowiednie oczekiwania.
Jakoś nigdzie w mediach głównego nurtu nie słyszy się o konieczności umiaru, ograniczeniu konsumpcji, o cnocie skromności, o zadowalaniu się mniejszym i dzieleniu się z mniej posiadającymi. Nie słyszy się też o zadowoleniu z wykonywanej pracy, o szacunku dla pracy jako takiej.
Duma z wykonywanej pracy. Śmiech na sali. Ten co pracuje to frajer.
Nie będę ciągnąć tematu bo zrobi mi się smętnie.
Przyjemnej niedzieli.
Bywało różnie ale przeważnie gorzej bo warunki mieszkaniowe były generalnie gorsze niż te w Europie Zachodniej. Dodaj do tego jeszcze podział na zabory i otrzymasz bardzo zdziwny i smętny obraz. Oczywiście najczęstszym przypadkiem było "trzymanie dziewczyny do wszystkiego", no i to była groza. Jeżeli w domu było więcej służby To bywało lepiej. Bywało.
UsuńMła się zastanawia jak to się dzieje że równość wobec prawa zamienia się we wszechogarniającą równość społeczną która jest pomysłem głupim bo przeczącym naszej własnej naturze. W żadnym stadzie naczelnych nie ma wszechrówności i są tego bardzo konkretne powody. Tak na marginesie to metody zarządu typu kucharka na ministra jakoś się nie sprawdzają ( co prawda mamy teraz takich ministrów że daleko im do poziomu dobrej kucharki i nie piszę tu tylko o naszym politycznym teatrzyku ) ale metoda zarzund gospodarką przez z mundrali tyż nie co było widać w 2008 roku, kiedy dupnęło aż niemiło. Mła myśli że problem oczekiwań wybujałych bo napędzanych mitem wszechróności jest do rozwiązania ale że dojdziemy do niego w sposób bardzo bolesny bo będziemy musieli się rozstać z mitem, zwykła równość wobec prawa będzie musiała wystarczyć. Konsumpcjonizm się już wali, pewnie i my się nawet doczekamy czasów w których wymiana samochodu po dwóch latach na nowszy model będzie uchodziła za cóś nie tego. A główne media żyjo z reklam a nie z idei jakby się nam wydawało. To biznes, informacja zawsze była w jakimś stopniu biznesem a dziś jest nim bardziej niż kiedykolwiek. Co do zadowolenia z pracy i z życia, jeżeli 20 do 30% ludzi potrzebuje zamulaczy by poradzić sobie z rzeczywistością i to są ludzie z różnych stopni drabiny społecznej to cóś jest nie halo. A Ty się ciesz, bo chyba robisz to co lubisz. Jak się robi to się lubi albo choć troszkę lubi się to co się musi robić to zawsze jest milej żyć. :-)