Miał być zupełnie inny temat ( będzie Romano, będzie ) ale Szpagetka zadbała o to żeby go na razie nie było. Wykonała numer pod tytułem mały Houdini, znaczy zniknęła wczoraj po śniadaniu. Do czwartej nad ranem mami chodziła i nawoływała razem z innymi kotami, cisza głucha i złowroga im odpowiadała. O wpół do szóstej rano mła postanowiła zrobić jeszcze jeden obchód, tym razem zza fabrycznego płotu odpowiedział jej cienki głosik. Maleńka kupka nieszczęścia siedziała za płotem i nie mogła wrócić z powodu trójnożności. Wicie rozumicie, wyjść łatwiej, wejść trudniej. Mła szybko ciuchy niedomowe na siebie i leci do fabryki. Rzuca ochronie "Ja po kota." i ładuje się w krzaczory w których widziała Szpagetkę. A tam pusto! Mła obchodzi krzaczastą granicę posesji i ćwierka "Szpagetka, Szpagetuś!" a tu nic. Wreszcie mła dosłyszała Szpagetkowe kwiknięcie z ogrodu, tak, tak z jej własnego Alcatrazu. OK, znaczy kota znalazła wejście, jest u się bezpieczna. Strażnicy którzy uczestniczyli w nagance sprzedają mła info że ten mały kotek na trzech nóżkach się poruszający to bardzo łowny jest. "Chce pani zobaczyć co w nocy złowił?" słyszę zapytanko. "Tak, pewnie że chcę!", ćwierkam miło ale czuję jak się we mnie zaczyna gotować. Pod budką strażniczą sześć absolutnie martwych gryzoni ( trzy szczury to ponoć sprawka Szpagetki ), strażnicy się rozpływają jaki to ten kotek co rzadko przychodzi bo głównie w weekendy to myśliwy ( w tym momencie mła już wie gdzie Szpagetka podziewała się w przedostatnią sobotę ), jaki szczwany i jak się nie daje dużym fabrycznym kotom, które od zdobyczy odgania. Czasem nawet sobie podje biedaczyna ( a ja tu gramy liczę jakie Szpagetka raczyła pochłonąć ).
Uśmiecham się, proszę żeby w razie czego oko mieli i zagonili uciekinierkę do ogrodu i wracam w domowe pielesze. Wściekła! Szpagetka siedzi na środku Alcatrazu, cała dumna a zadowolona jakby jej kto polędwicę wołową zaproponował. Bez słowa biorę futro na ręce i niosę do domu. Słyszę pogruchiwania gołębie wydobywające się z kociego gardzioła, mruczenia całocielne mające mła udobruchać. Niosę ją do jej świeżo wypranego łóżeczka, stawiam michę na którą się Szpagetka rzuca i starannie zamykam drzwi łazienki. Zastanawiam się czy dam się radę przespać do jakiej ósmej czy sobie darować i wziąć się za papiery. Biorę się za papiery i kole jedenastej jestem obrobiona. Z łazienki dobiega ryk "Wypuść mnie z Guantanamo!". Otwieram drzwi, Szpagetka wygląda z łazienki i wraca do michy, wyraźnie czeka. Ładuję żarło i gwiazda zaczyna podżeranie, takie do rozpęku bo na koniec głośno się jej odbija. Toczy się do pokoju i żąda wsadzenia na łóżko ( bo jest biedna i trójnożna, sama nie da rady ). Po pół godzinie wyłudzonego barankami miziania ma dość, lekko zeskakuje z wyra i sama wdrapuje się po krzesełku na parapet otwartego okna. Odwraca się jeszcze do mła i miauczy cóś jak "Nie wiem kiedy wrócę". Mła w tym momencie zastanawia się nad zbudowaniem czegóś jak woliera, ustawianego w ogrodzie. Szpagetka i niecny Mrutek, który gonił gołębie po chodniku ( a jest zakaz wychodzenia na chodnik i ganiania gołębi pod karą prania tyłka ) siedzieliby w tej wolierze i mła by była usatysfakcjonowana a niejaki redahtor Łubieński, któren się właśnie zorientował że udomowienie sześć tysięcy lat temu kota było błędem, byłby spokojny o los ptasząt ( bo co prawda więcej ptoków się rozbija o wieżowce, bariery przy autostradach i tym podobne radości ludzkiego budowania niż pada ofiarą udomowionych łowców ale nie ma to jak czujność ekologiczna ).
Dzisiejszy wpis ilustrują prace Janusza Grabiańskiego i Ewy Fialki.
Mistrzyni manipulacji i sztuki aktorskiej. Machiavelli i cała damska bateria zdobywczyń Oskara + związek łowiecki w jednym kocim ciałku. I co zrobisz ? Nie da rady takiej zmienić, pozostaje tylko kochać, nawet przy zaciskanych ząbkach, co by nie pogryźć kotuni. Gratulacje i wyrazy współczucia.. Czy to człowiek udomowił kota, czy może kot ukicił ludzia? Z postem się nie śpieszy, grzecznie poczekam nawet długo. Na chęć, wenę i sprzyjającą chwilę.
OdpowiedzUsuńPada i towarzystwo śpi w domu, jest zatem szansa na przespaną nockę. Masz rację, nic nie zrobię bo tego chudego, podrutowanego tyłka nie można prać. Zamknięcie w Gauantanamo odbiera jako przyznanie jej prawa wyłączności użytkowania i nijak nie przetłumaczysz że łazienka nie jest jej. Jak sobie jednak przypomnę to podsuwanie pod tę wredną kłamliwą sznupę żarła i zamartwianie się że nie je tyle ile powinna to aż mła trzęsie. To są numery w stylu Felicjana! Jak dla mnie to zostaliśmy ukiceni a nawet ukotowani. Post wyskrobię w miarę szybko, co się będzie kisił w głowie.
UsuńNo przecirż uśmiałam się, wybacz, niezłe ziółko ze Szpagietowskiej.
OdpowiedzUsuńZiółko? To jest zielsko podstępne a ekspansywne! A żebyś Ty widziała te miny zbolałe i ten brak apetytu i mła która ze świeżo zmielonym gotowanym miąchem zaiwaniała do ogrodu żeby rekonwalescentkę karmić a rozpasane fałszywe małpisko jeszcze porykiwało żeby szybciej podawać. Cały Feluś z niej wyszedł i swoje trzy grosze dorzuciła!
OdpowiedzUsuńO jak się uśmiałam :D
OdpowiedzUsuńKota normalnie na Oskara zasługuje. Matko Kocia, urobionaś jak plastelina, nie wygrasz z nimi. Rozpracowały cię te koty w każdym szczególe.
Ale jest pozytyw: łowna i ma swój funclub wśród panów strażników. Ich też rozpracowała ;D
Mła sądziła w swojej naiwności że taki poziom manipulacji to się skończył u niej w domu w momencie zamknięcia oczek przez Felicjana. Moje ukochane Samo Zło takie numery robiło, Szpagetka owszem była małym tyranem no ale wiadomo, wypadek i długa rekonwalescencja doprowadziły do totalnego rozpieszczenia. Natomiast podstępność i sztukę manipulacji ludziem przejęła od Felutka, w spadku dostała.
OdpowiedzUsuńWiesz, może to nawiedzenie jest, ty popatrz jej głęboko w oczy, bo może z nich wygląd Felicjan :) Lubi cię i postanowił zostać :D
UsuńSzpagetka zdybuczona? Raczej nie, wejrzenie to ona ma całkiem swoje. Co prawda blisko jest tym jej zwierciadełkom duszy do zwierciadełek Felicjana - on patrzył jak sułtan, ona patrzy jak chińska cesarzowa. ;-)
Usuń