Mła ma nadal nerw z powodu lektury książki histerycznej w związku z czym się jej ulewa. Chaotycznie jej się ulewa. Tak szczerze pisząc od czasu do czasu lubi się pośmiać z Wielkiej Lechii, balsamu na kompleksy i
okładu na dręczące poczucie niższości. Przynajmniej to ją śmieszy, mła
uwielbia historie o drewnianych piramidach które się nie zachowały
dlatego że były z drewna. I te opowiastki o nienawistnych Niemiaszkach
intrygujących coby Lechitów zniszczyć, normalnie klimaty niemal
wiedźminowe, tylko smoków brakuje. Durne to ale nie w tych smoczych
opowieściach prawdziwy problem, groźne są narodowe miazmaty snujące
się po podręcznikach. Ciągnie się za nami ten sienkiewiczowski fałszywy pokrzepieniec jak ta fala smrodu za tzw. smotkiem, wszyscy narzekajo ale zmienić to cinżko bo i podręczniki i domowizna zusammen do kupy dajo straszne efekta. Któś bardzo znany i szanowany albo jeszcze lepiej jakie gremium w końcu powinno
pieprznąć piąchami w stół coby zacząć uczyć dzieci historii a nie
wkładać im do głów propagandę historyczną, bo potem są aryjsko -
turbosłowiańskie odjazdy i tylko czekać aż okażemy się potomkami
Atlantów ( Niemce przerabiały to sto lat temu, z pseudonauki nawet
naukę oficjalną z czasem zrobili, źle się to skończyło ) albo produkować będziemy masowo historyków takich jak co poniektórzy związani z IPN ( na szczęście nie wszyscy z tą instytucją związani
piszą żenująco źle, tak że nie ma co pluć na instytucje, trza niestety na ludzi ).
Mła postanowiła się przyjrzeć oficjalnej wersji dziejów, której naucza się naszych szkołach. Zaczynając od początku, czyli od realnie istniejącego władcy - mła nie rozumie dlaczego
nadal w wolnej Polsce wkładajo dzieciom do głów jak to Mieszko,
książę Polan, w patriotycznym uniesieniu o Polskę był walczył z
wrogimi Niemcami. Gomułka byłby zachwycony! Taa... Mieszko po pierwsze to walczył nie z całymi Niemcami
bo nie było jeszcze czegóś takiego jak naród niemiecki ( było tylko niemieckie królestwo elekcyjne, co i raz wewnętrznie rozsadzane przez Szwabów, Bawarczyków czy Sasów więc zdaniem mła opowieści o niemieckiej ekspansji są na wyrost, ekspansja była saska ), tylko ze zbuntowanymi przeciw cesarzowi rzymskiemu baronami saskimi (
Sasi co i raz skakali cesarzom, apogeum było za dynastii salickiej ),
znaczy walczył o jedność cesarstwa Ottonów, spadkobierców idei cesarstwa zafundowanego przez germańskiego ( Frankowie byli Germanami ) cesarza Karola, które później przerodziło
się w Heiliges Römisches Reich ( a zanim dodano do niego określenie że ono narodu niemieckiego to minęło paręset lat ), przy okazji załatwiając sobie sprawy
własne ( gdyby chciał załatwiać tylko własne to by został z miejsca
zabrany pod cesarski bucik, wiedział czym to pachnie bo miał swego
czasu kontakt z niejakim margrabią Geronem, kiedy zaczął się wpieprzać w nie swoją strefę wpływów ).
Jakby nie patrzeć
Mieszko stał po stronie silniejszego Niemca, he, he, he ( tylko o
saskich Ludolfingach można powiedzieć że byli takimi Niemcami jak Mieszko był
Polakiem, taa... ). Walczył nie w żadnym pansłowiańskim interesie bo
tłukł się z Połabianami a przed silniejszym państwem Czechów, będącym prawdziwym
zagrożeniem dla państwa Polan, zabezpieczył się małżeństwem z Dąbrówką i chrztem.
Większość wojenek naszego pierwszego historycznego władcy była
wojenkami wewnętrznymi i ze słowiańskimi pobratymcami z najbliższej
okolicy. Podręczniki dla szkół podstawowych i średnich sprzedajo nam
jednak nadal popłuczyny po XIX wiecznej historycznej opowieści o
nienawistnych Niemiaszkach, którą tak ochoczo raczono mła za jej
czasów szkolnych. Mła wyczytki znerwowana lekturą histeryczną zrobiła
i to co znalazła jakoś jej nie przekonało że uczymy o faktach. Niby wszystko wyłożone
należycie ale co i raz pojawia się kfiotek, jakby wydostawało się spod
skóry to przekonanie że wrogi żywioł niemiecki niszczył biedne słowiańskie plemiona a nie że kultura lepiej zorganizowana przejmowała tereny na których kwitła kultura cóś mniej zorganizowana, często gęsto z kwikiem radości lub ulgą ze strony miejscowej ludności bo np. zarzundzający Połabianami żarli się między sobą i taki bajzel ludności robili jaki był swego czasu udziałem mieszkańców Bałkanów ( hym... Słowian w dużej mierze ). To niemczenie jest chyba silniejsze od piszących podręczniki albo nieuświadamiane.
Tak, tak, mła się wycofać z kwestii podręcznikowej nie może - spojrzenie skażone naleciałościami XIX wiecznymi, ciężki grzech dla historyka, sprzedajemy młodzieży. Mesico comes et marchio, Sclavus tak o Mieszku pisali związani z dworem cesarskim mnisi, comes i marchio potem Sclavus,
gdyby nie ambicje Bolka syna Mieszka nie wiadomo dokąd by nas to
comesowanie i marchiowanie zaprowadziło. Łużyczanie stali się Niemcami z
Łużyc, tzw. mniejszością etniczną. Brandenburczycy czyli potomkowie
Obodrytów i Wieletów mniejszością żadną już nie byli, rozpłynęli się
jako państwowość przez walki wewnętrzne i stali się marchią. Ba, z czasem ten słowiański lud mówiący po niemiecku stworzył
cóś źle się nam kojarzącego - państwo połączone unią personalną z
Prusami. Tak, tak, mła zastanawia się tyż leniwie nad państwem Pruskim
i nad niemieckim powiedzonkiem "Preußen sind keine Deutschen". Nasza
państwowość solidnie oberwała za sprawą Prus, powstałych dzięki
skrzyżowaniu potomków Słowian i Bałtów z chrześcijańskimi bojówkami
czyli zakonem militarnym.
Złe etniczne Niemce znaczy a jak się bliżej
przyjrzeć to tak może nie do końca, bo nawet plattdeutsch okazuje się
na terenach Brandenburgii tylko językiem przejętym a ślady słowiańszczyzny w junkierskich
nazwiskach to sprawa znana od dawna. A mła się potem dziwi że czyta
pierdoły "narodowościowe" napisane przez kogóś komu skażone szkolenie
zafundowano i któremu tzw. studia historyczne nie pomogły w wyciąganiu
wniosków z przesłanek, nie wspominając już o tym że warsztatu zwyczajnie zabrakło. "Patriotyzmem"
został zastąpiony - z nauką i dziedzinami wiedzy jak z demokracją, nie
znoszą przymiotników, patriotyczna wiedza historyczna jest żadną
wiedzą, przykro mła to pisać ale to tylko opowieść dla prostaków, coby
się lepiej poczuli. Wielka Lechia w wersji mniej odjechanej.
Boszsz... ale Wam mła dziś pojechała na kobyle historii, jak widzicie
lektura bardzo ją wnerwiła zamiast ukoić. Któś kiedyś ładnie powiedział że patriotyczny wcale nie oznacza narodowy i miał rację. Szkoda że tego dzieci nie uczą. Ech... Lepiej mła pomyśli sobie o wesołych historyjkach o Lechitach, następcach Sarmatów. Bełkot czysty, żadne podpinanie się pod naukę.
Dzisiejsze fotki są odstresowujące i nijak do tematu wpisu nie paszące. To Mrumi i Pasiak zdobywający stół, kfiotki wiosenne domowe, pielęgnacja i przesadzanie sukinkulentów ( z tej okazji możecie zobaczyć że koty roślinom nie odpuszczajo, ilość sierści w doniczkach pozostałych po "wyprawach pielęgnacyjnych" o tym świadczy ) oraz troszki zieleniny z ogrodu. W muzyczniku piosnki paszące czyli takie o tym jak się kończy kiedy propaganda zastępuje rzetelną wiedzę ( II RP w cieniu trumien się miotała i skończyła jak skończyła a propaganda historyczna którą wkładano młodym do głów w czasie jej trwania spowodowała że za normalne uznawano uzbrajanie dzieci, patrz mit i pomnik Małego Powstańca ).
Wiesz co? Historia zawsze miała dwa nurty. Jeden mityczny, pod starannie wybrane fakty podkładający wydumane mocno uproszczone teorie, łatwe do przełknięcia i jakże pasujące do obowiązującej polityki. Kłopot, gdy władza się zmieniała, ale nieduży. Druga historia, to ta mrówcza,oparta na żmudnych badaniach, nie śpiesząc się z wyciąganiem wniosków. Z góry na przegranej pozycji, często określana bardzo brzydko. Bo przecież wszyscy wiedzą jak było. Nie widzę dobrego rozwiązania.
OdpowiedzUsuńZa to foty, no to jest dopiero przyjemna sprawa. Jak pięknie Pasiaczek i Mruti wyglądają na niebiesko ochrowym tle! Ach same zachwyty dla nich i tła. Wiosenności jakie przyjemne! Sucholuby!! I gdzie ta sierść się pytam?
Kiedyś była taka ambitna próba przekazania dzieciom czegóś o tzw. procesach historycznych ale zdaniem mła wzięto się za to od złej strony, bo nie dostosowano przekazu do wieku odbiorców a jednocześnie nie zadbano o to żeby dzieci pracowały na tzw. podstawach. Zły program po prostu. Podstawy powinny być podawane bez sosu, o procesach można uczyć kiedy młode jest na tyle dojrzałe że jest w stanie wyciągać wnioski z większej ilości przesłanek i ma opanowane podstawy. No taa... ale trza by jeszcze uczyć logicznego myślenia a nauka matematyki u nas kuleje. No i dupa! A z historią to nie do końca tak że wszyscy wiedzo, wiedzo swój kawałek i tworzo projekcje. To jest dopiero bajzel kiedy doświadczenia jednostkowe usiłuje się uogólniać. A jak nie można uogólniać to się słucha bajek, bo fajnie żyć w bajkolandzie. Ech... I dlatego historia niczego nie uczy bo ludzie się tak naprawdę wcale jej nie uczą.
UsuńCo do fotków to gwiazdy zawsze piąkne, na każdym tle. Wiosenności takoż a sierść na sukinkulentach powiewa! Jak tam Cacek po odnabialeniu?
Wigor odzyskany. Podobno mam pilnować, coby nie skakał, acha😀. Podobno może wymiotować, ostrożnie z jedzeniem, acha😀. Ma niewychodzic na balkon, bo zachwiania równowagi, bo może się przeziębić. No i to akurat do spełnienia częściowego. Królewicz wynoszony na rączkach. Co do reszty, to bardzo mądrzy vetowie, akurat, upilnujesz😀. Musiałabym trzymać w klatce, oni chyba nieświadomi, że mają do czynienia z CHUPACABRĄ. Na wszelki wypadek, korzystając z przegłodzenia stworka zrobione podstawie badanie krwi, żeby wykluczyć ew. choroby nerek. Jest ok.
OdpowiedzUsuńHym... mła się przypomniało jak wyprowadzała wybudzoną ale wciąż słaniającą się na łapkach Azalską po operejszyn a Dohtor w drzwiach lecznicy stojąc mówił mi "Tylko ostrożnie, żeby nie upadła". Taa... i w tym momencie Azalska, która była samą łagodnością postanowiła pogonić raz drugi w życiu inszą sukę. Na szczęście nic się nie stało ale za to na trzeci dzień po szyciu wylądowała u Dohtora bo trza było ganiać się z Tabisią i skakać przez metrowej wysokości płotki. Dohtor mła nic nie powiedział ale do Azalskiej padło "Jak mogłaś?!".
OdpowiedzUsuńAzalska już się czuła zdrowa, doktor nie rozumiał, że psica się cieszyła dobrym samopoczuciem. Ludziowi ciężko wytłumaczyć, że ma uważać gdy jest już lepiej, a co dopiero psicy. Czasem psice mądrzejsze od ludzi, ale akurat nie tu.
UsuńMła myśli że ona chciała nam pokazać że jest już OK. Nie lubiła kiedy mła się martwiła. Jeśli chodzi o ganianki z Tabisią to zgoda, głupotka to była ale ona miała cóś inszy stosunek do szyć, operacji, rehabilitacji itd. Dla niej podszycie na znieczuleniu miejscowym właściwie się nie liczyło, mła znalazła Azunię po potraktowaniu jej siekierą czy tasakiem, taką jakby umierającą. Była bardzo długo leczona i nie bała się lekarzy, wykombinowała że pomagają. Nawet nieprzyjemne zabiegi znosiła z godnością a podszycie to przy tym prychol ( wbiegła do gabinetu, walnęła przed Dohtorem pokazując brzuch - Dohtor powiedział że pacjentka w wywiadzie wskazała na problem, he, he, he ). Zapierała się za to przy wyjściu bo chciała wyłudzić psie ciasteczko.
UsuńJakie historyczne katowanie przy niedzieli, Tabaazelko, dobrze, że kaktusowe wystawki i ogródkowe zielonosci lagodzą nerwa.
OdpowiedzUsuńKociszcza przeslodkie, Pasiak jaki amant!
OdpowiedzUsuńMoje chłopaki so amanty, choć czasem się zapominajo i madka i mauma zamiast Czarnego Pantera i Jajecznego Rysiotajgera ma Najsłodszego Króliczka i Ciupka Puchalskiego. Mła się ulało przy nierdzieli co jest miarą nerwów które nią targali. Mła się wkurzyła poziomem tego opublikowanego ersatza i dalej to już poszło.
UsuńNiestety, faktów z historii to ja pamiętam nie za wiele (nie lubiłam się jej uczyć i unikałam tego, jak mogłam),choć oglądając różne teleturnieje bywam mocno zaskoczona, że jednak zwykle więcej od grających. Jednak "patriotyczny" sosik pamiętam. Patriotyzm to - jak religia - kolejne opium, które ma służyć podporządkowaniu sobie narodu. Żeby służył za mięso armatnie i za......lał za miskę ryżu. To wymysł głównie romantyzmu, który bardzo chętnie podchwycili władcy, żeby wykorzystać go dla własnych interesów. Szczególnie dziś trudno się z patriotyzmem identyfikować.
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie twój nerw i że ci się ulało.
Samo pojęcie patriotyzmu mła się w czasach jej młodości durnej i chmurnej kojarzyło całkiem, całkiem, potem niestety dorastała w kraju ludzi chorych na patriotyzm i chorych na wiarę. I tak z całkiem szlachetnych rejonów oba pojęcia spłynęły w dół, w rejony znacznie mniej szlachetne. Patriotyzm i wiara służą obecnie głównie do wycierania politycznych gąb albo gębów, taka degrengolada. Ech... niby nic nowego, w XVIII wieku Samuel Johnson twierdził że "Patriotism is the last refuge of a scoundrel." ale miło człowiekowi z tym nie jest. I masz rację z tym posługiwaniem się patriotyzmem dla interesów zarzundców. Jednakże zdaniem mła wybuch uczuć patriotycznych i utożsamianie ich z narodem należy łączyć z Napkiem Bonaparte i jego pacyfikacją Rewolucji Francuskiej. Tę spacyfikowaną rewolucję poniesiono na bagnetach nawet takim, którzy Francji bezpośrednio nie atakowali. Łatwiej bowiem sterować wzmożeniem patriotycznym niż zapewnić tzw. sprawiedliwość społeczną. Potem to się tylko niepięknie rozwinęło.
UsuńNo, tak, Napoleon mocno się przyczynił, ale potem był romantyzm, Mickiewicz i inni wieszcze, powstania i się to w Polsce - bo głównie o Polskę mi chodziło - tak "pięknie" rozwinęło. To w okresie romantyzmu, w całej Europie zresztą, narodziła się świadomość narodowa. Twórcy zaczęli patriotyzm gloryfikować, szczególnie patriotyzm walczący. Toż Mickiewicz wieszczem narodowym jest! Do dziś! Dwieście lat, a tu dalej z szabelką na czołgi! Romantycznie.
UsuńU nas to nawet wzmożenie romantyczne było przegięte w jedną stronę i trwało i trwało. Zdaniem mła i nie tylko mła, kwestia zapóźnienia cywilizacyjnego. Romantyczne podejście nam pasiło bo to w sumie proste, refleksji nie trza a taka praca u podstaw już się podobną estymą nie cieszyła bo nuda. Okrutnie niespójne to wszystko, Szanieckich było mało, ogół szlachecki kasę liczył a nie zajmował się tym czy ich chłopi mają świadomość narodową. Zosia i Tadeusz uwłaszczyć mieli chłopów ale to Panie tego... poezja była. Płytkie, bez szerszej perspektywy, bez pomysłów na przyszłość - takie to były nasze narodowe romantyczne wzmożenia. No i taka spuścizna pojęciowa nam po onych została. Wzmocnilim Chrystusa Narodów Sienkiewiczem "ku pokrzepieniu" i teraz Ninko my i podobni do nas mają drgawki i lekką rzucawkę kiedy słyszą zbitkę "narodowo - patriotyczną". ;-D
UsuńOj, tak, racja.
Usuń