Różyczki mamuni są poobrażane, mamunia nie dogląda jak należy. Ich zdaniem rzecz jasna. Szpagetka znów zaliczyła w celach ubikacyjnych podkomodzie w pokoju Cioci Dany i Azy, Mrutek zrzucił żelazko z deski do prasowania - mła miała ambicje prasowalnicze, przeszły jej wraz ze sprawnością żelazka, Pasiak usiłował atakować Epuzera i dostał wpiendrol, Sztaflik pomagała bardzo niesolidarnie w laniu Pasiaka a Okularia rezyduje u sąsiadów wraz z Pusiem jako ta biedna i opuszczona. Popisy znaczy były żeby mła nie zapomniała kto tu jest najważniejszy. Mła znosi to resztką sił tylko dlatego że czuje się winna zaniedbań, rzeczywiście ma dla kotów mniej czasu a one tak lubią kiedy poświęca się im uwagę. W święta mła zamierza nadrobić wszelkie swoje niedociągnięcia w tym zakresie i będzie dopieszczać i rozpieszczać, nynować, upuchuchać, ciurlikać i ciamkać.
Ogród odłogiem leży z powodu braku czasu na roboty ogrodowe ale jakoś daje radę. Rośliny w nim kwitną a mła zauważyła wśród kiełków hiacyntowych olbrzymią ropuchę. Niestety nie sfociła, bo aparatu przy sobie nie miała. Kiedy wróciła z obiektywem olbrzymka gdzieś się skryła, wielka szkoda bo to była ropucha pełną gębą a właściwie to pełnowymiarowa. Mła dawno nie widziała tak dużego przedstawiciela gatunku, no Alcatraz maże być dumny z takiego mieszkańca. Mła nie sfociła też jeża, którego wieczorem słyszała w ogrodzie, hym... może on też szukał ropuchy? Jedyne jej foty ogrodowo zwierzątkowe to te trzmielowo - pszczółkowe, słodkie bo trzmiele nurkujące w kieliszkach krokusów to słodki widok. Jednakże przy ochłodzeniu na nowe foty pasących się pszczół i trzmieli trza będzie poczekać, deszcz ze śniegiem i zimno nie sprzyjają owadziemu zbieractwu. Kotów jako źwierza ogrodowego mła nie liczy, koty so pany a to jest całkiem insza inszość. Mła nadal przeżywa ciemierniki, z powodu aury zapowiada się na dłuższe przeżywanie.
Dzisiejsze foty czyli zdziśki to moja cynfoliowa świątecznośc rodem z marketu, Okularia okupująca stół w nadziei że ukleszczeni dostaną dodatkowe żarło - przyniosła kolejnego kleszcza, chyba trza już będzie pryskać sierściuchy, oraz ciemierniki tuż po deszczu. W muzyczniku cóś co mła bardzo lubi, pieśń o niesmutnym odlatywaniu i zaproszenie do "wód Jordanu". Tak mła się kojarzy ta muzyka z czymś radosnym a przeca święta Wielkiej Nocy są radosne, no to Wam zapodaję ku pokrzepieniu serc.
Jaki radosny wpis z radosnymi obrazkami! Balsam. Te pierwsze obrazeczki tak ślicznie leciutkie, aż mi się wszystko uśmiecha. Elfie, zabaweczkowe, motylkowe, no cudo! Reszta też super, nawet Okularia, radosna, choć sama wygląda na lekko skrzywioną i czymś leciutko zdegustowana oraz potargana😀. Wyraźnie oczekuje dopieszczenia, niech się doczeka😀
OdpowiedzUsuńCiemierniczki i muzyczki też dobrze robią, a filmik sobie odświeżę, zapomniałam o nim😀. Wypoczywaj, misja spełniona 😀
He, he, he, znaczy Orzeł wylądował. Mła balsamuje jak może, choć tak po prawdzie mało może. No może co najwyżej założyć Stowarzyszenie Podduszających Łojców Poduszkami, którego misja powinna polegać na jeżdżeniu po kraju, grożeniu krnąbrnym poduszką, prelekcjach na tematy pierza czy wsadów sztucznych oraz propagowaniu rozwoju poszewkologii. Wzorem premiera obecnego "ramy założeń i cele" napisze się power poincie a potem będziemy ciągnąć piniędze od Uni na tzw. szczytne cele, no bo w końcu podduszani ze strachu przed poduchą zaczną ćwiczyć nie tylko mięśnie ale i mózgi. Okularia była bardzo zdegustowana postawą mła, która oświadczyła że sto gram na raz to na koci żołądeczek tak w sam raz i trza poczekać do kolacyjki bo inaczej bandzioch tak urośnie że się na stół zakazany nie wskoczy. Filmik dobry na rozproszenie chmur mentalnych, mła sobie przypomina od czasu do czasu. :-D
UsuńŁadnie, ładnie, wręcz bardzo ładnie.
OdpowiedzUsuńA i muzyka przyjemna, aż by się chciało pośpiewać razem z nimi..."Let's go down! Down in the river to pray"...
Powinnaś była pocałować ropuchę. Jaki wielki książę by Ci się odczarował, duży i silny, jak akurat do poważnych prac ogrodowych nadający się. A tak - przepadło i sama będziesz się męczyć.
Agniecha się zobowiązała, że rano zrobi chrzan przed śniadaniem. Chyba już nie mogę zwlekać dłużej.
Wesołego alleluja!
Nie się kręci niech się buja!
Kura, jajko, jajko kura,
już nadchodzi czarna dziura.
Taki mi tu wierszyk świąteczny prokrastynacyjny wyszedł.
Wierszyk cud, poezja w Cię drzemie droga Cooleżanko. Mła się zastanawiała nad pocałowaniem płaza ale jak wiadomo mła jest jadowita i bała się że ropuchę może uszkodzić. No szkoda, bo mła by mogła chłopa zapakować i Romanie przesłać w ramach pomocy Od Stowarzyszenia Podduszających Łojców Poduszkami. Mła by bardziej spokojna o Romanowe dochodzenie do się była. Mła ma swoje zobowiązania po południu, teraz ma prawdziwe święta, znaczy snuje się w szlafroku i okłada się kotami. Zamierza dobrać się do zajączków z czekolady i więcej radosnej muzyczki posłuchać. Wszystkiego Jajeczneggo. ;-D
UsuńJak to dobrze że teraz nie całowałaś płaza!
OdpowiedzUsuńKochana jesteś, ale pomyśl, płaz nie szczepiony, złapałby covida i miałabym do obsługi dwóch królewiczów. W koronie. Postraszony 112 Łojciec nie rusza się bez chodzika, jak na razie przynajmniej. Ropucha wykorzystaj w celach ogrodowych, po covidzie oczywiście, bo stanowczo lepszy królewicz bez korony. Wszystkiego jajecznego!
Płaz nie był całowany bo sam jad ze mła jest groźny a co dopiero jakby jeszcze płaz zacovidział. Ropuch rzeczywiście do wykorzystania na kumory i insze wraże ślimory, niech siedzi w ogrodzie i nie myśli o przeprowadzce. Z cyklu covidzianki mła uprzejmie donosi że mamy w rodzinie zacovidzonego. Lat ponad siedemdziesiąt, zdrowie do tej pory jak dzwon bo ani cukrzycy ani wieńcówki a na grypę albo i insze paskudztwo to chorował około cztery dychy nazad. Jest około trzech tygodni po drugiej dawce Pfizera. Przechodzi cóś jak grypę solidną, opisy podobne do Twoich, bóle mięśniowe z tych silnych, łeb pęka, chyrlanie w stadium początkowym, za to temperatura pojechała i jedzie nadal. Telefon do znajomych medycznych, diagnoza, wymaz, wyczekiwanie i niestety robi się źle z saturacją. Perspektywa tlenoterapii bo jak to mawiajo medyczni sponsorowani "mieści się w pięciu procentach kiedy szczepionka nie wywołuje należytej odpowiedzi immunologicznej" a medyczni niesponsorowani "może być w grupie niereagującej, nie wiadomo jak licznej". Oczywiście chory wszystko zwala na fakt zaszczepienia, choć jakby był niezaszczepiony scenariusz mógłby być dokładnie taki sam. W każdym razie przebieg choroby nie należy do najlżejszych więc mła postanowiła zadzwonić do Tatusia coby swoja osobą nie zaszczycał w sezonie chorobowym dzikich tłumów które zaraz pojawią się na wybrzeżu. Niech sobie poczeka do eksplozji ultrafioletu latem. Z rzeczy weselszych, powinno być Ci lepiej bo wirus na święta wziął trochę wolnego co widać po statystykach, he, he, he.;-D
UsuńSzlag. Rada natychmiastowa, na brzuchu leżeć, żadne plecki. Na twardym, z czapką na łbie, przykryty niecięzkim. Ibuprom max do zezarcia, jeśli nie uczulony, z mało skutecznych leków Ibuprom najskuteczniejszy. Co za cholerstwo.
OdpowiedzUsuńWspółczuję, mnie covid potarmosił z dwa miesiące temu i do dziś nie doszłam całkowicie do siebie, choć nie przechodziłam go specjalnie ciężko, ba, nawet byłam przekonana , że to zapalenie zatok z lekką anginą. Trochę zdziwił mnie całkowity zanik węchu i smaku, ale uspokoił negatywny wynik testu małżonka :) Jednak po 2-3 tygodniach marnego samopoczucia optymizm trochę mi sklęsł, a później wykonany test na IGG był jednoznaczny. W zasadzie cieszę się, że covid już za mną, RTG potwierdziło, że płuca nadal posiadam, i gdyby nie aktualne zapalenie oskrzeli i kondycja dychawicznej szkapy, to byłoby super...
OdpowiedzUsuńPrzepiękne te Twoje ciemierniki, moje dwa ubiegłoroczne też zakwitły, więc- rozzuchwalona powodzeniem - dokupiłam i dosadziłam trzeci. W ogródku zresztą kwitnie sporo cebulkowego drobiazgu, codziennie coś nowego cieszy oko :) Spokojnego, domowego świętowania, dziewczyny .
Rady natychmiast przekazalim i jeszcze swoje dołożylim. U nas jest tak że ci o których się najbardziej bano to jakoś przelazły bezproblemowo. Nasze cukrzyce typu pierwszego były ledwie półświadome że to cóś Panie tego, dopiero antyciała badane dały obabarazek że cóś tam było. Mariolka zapalenie oskrzeli to Cię dopadło boś osłabiona a na pewno wypełzłaś do ogrodu jak pogoda była i szaleństwa ogrodnicze uskuteczniałaś, hym... tak podejrzewam bo to stary numer Dżizaasa odwalany po grypie, który zazwyczaj się kończy zapaleniem górnych dróg oddechowych i pytaniem Dżizaasa skierowanym do otoczenia - "A jakże to tak? Skąd mnie się to wzięło?". Taa...;-D Romana Ty chorobę występująco wstępującą, no ale przy Łojcu to nie ma wyjścia - to jest chorowanie z przerwą na opiekę. Mła specjalnie dziś całą piątkę nastawiła na mruczenie w stronę Częstoschowanej, najcieplejszy fluid to ten od Mrutka, Sztaflik tyż ładnie mruczała.:-D
UsuńMariolko jakiego ciemiernika posadziłaś? Tyż Ci spokoju świątecznego życzymy i zdrówka. Wieczorkiem późnym może uda się nastawić Mrutka żeby pomruczał i w Twoim kierunku. :-D
Dzięki za fluidy i życzenia, wszystko biorę, przyda się bardzo. Mruti ma moc i serce jak należy😀💚😀 Zakovidzionemu zdrowia. Mija to wszystko bardzo upierdliwie, ale mija. Każdego dnia wydaje się że jest bardzo źle, ale nie, jest zawsze minimalnie lepiej. Jedne objawy łagodnieją inne się nasilają. Wracają od czasu do czasu te zdawałoby się już pożegnane. Bóle mięśni np. z Syberią w tle. Niby zgroza, ale łupią tylko kostki i kolana, a nie cały człowiek i przez godzinę a nie stale. Czyli lepiej jednak jest.
UsuńOkularia piękności!
OdpowiedzUsuńOna jest tego pewna i zachowuje się jak Miss Universum.
Usuń