To nie jest post o tym jak zrobić bezproblemowy ogród. Ci którzy chcą go posiadać czytają moje wypociny na własną odpowiedzialność. Jak poczują się urażeni, trudno. Kawa na ławę - ogrodu bezproblemowego nie ma, tylko głupki sądzą że coś takiego istnieje!
Straszne to wieści Meg naniosła do mego salona ( naniosła bo one takie nieprzyjemne jak błotko lepiące się na parkiecie ) - ludziska zapadli na bezproblemowość. Rozmówki ogólnoludzkie w sąsiedztwie bliższym i dalszym przeprowadzone potwierdzają nadciągającą straszność - życie ma być bezproblemowe. Bo brak problemu równa się brak stresu. Na ogrody przekłada się to tak - stresu ma nie być po praca, bo życie, bo w ogóle, no to ogród to już mus oaza spokoju i bezstresowość zapewniona na piśmie. Ludziska są głupie ( Meg może to ode mnie przekazać komu uważa, uważając przy tym żeby nie stracić źródła finansowania ) żywe jest z natury stresogenne, martwe mniej bo mimo tego że samo się nie stresuje to żyjących potrafi zestresować. Codzienność składa się z mniejszych lub większych stresów, potem się umiera i to jest dopiero stres, a jeszcze później się nie żyje i wtedy stres mają inni bo trzeba posprzątać. Chowanie dzieci bez stresów powoduje tylko to że dorośli wyrastający z tak chowanych dzieci mają sraczkę i stresy nieustające i udzielające się innym. Czym skończą się uprawiane bezstresowo ogrody? Głupie ludziska kombinujo, rozważajo posiadanie fototapety z widoczkiem ogrodowym przyklejonej do pełnego ogrodzenia i trawniczków z plastiku ( ten wyrób zrobiłby furorę - nie trzeba kosić, wystarczy od czasu do czasu spłukać wodą dla odświeżenia i jeszcze można sztuczne stokrotki powtykać żeby naturalniej było - mam już nawet nazwy dla wyrobów: "Trawnik prawdziwie angielski" - dla tych co czują że się muszą dopieścić ogrodowo, "Wiejska murawa"- ten ze sztucznymi kwiatkami stokrotek i mleczy, "Trawnik prawdziwy" - wymagający podłączenia do rurek i wężyków w celu produkowania rosy, "Zielony jedwab" - plastkik miętki dla tych co lubiejo połazić boso po trawce ). Nature se ludziska pooglądajo na Animal Planet albo National Geographic i będo szczęśliwe że robaki im się po ogrodzie nie pałętajo. Jak zaczno zdychać na alergię na życie to się będo głupio pytały "Dlaczego?". A Wielki Ogrodowy odpowie im "Dlasrego!" i nawet nie wspomni o tej wolnej woli czy tak jakoś, bo co będzie z głupimi gadał.
Teraz będą ogólności, czyli takie tam rozważania o ludziach. Życie to jeden wielki stres! Zmniejszanie do zera ilości problemów żeby się nie stresować to przepis na położenie się do trumny. Stresu uniknąć się nie da, można tylko sprawić by był czymś motywującym i pobudzającym a nie obezwładniającym. To głównie praca nad sobą, czyli coś czego strasznie nie lubimy robić. Wysiłek, twórcze działanie choćby nim było pozornie nieatrakcyjne przygotowanie podłoża na rabatę ma swoją wartość, to zaniechanie wysiłku i gnuśność psychiczna i fizyczna nas rozwalają. Tak jestem naharowana czy naharowany że już na nic nie mam siły i absolutnie żadnego stresu nie zniosę - typowa gadka ludzi których praca nie polega głównie na wysiłku fizycznym. Takie opowieści to mogą snuć ciężko fizycznie pracujący ludzie, ale o dziwo oni rzadko je snują. Jak człowiek nie jest chory i nie ma żadnych przeszkód żeby trochę na świeżym powietrzu popracował to dobrze żeby to zrobił. Dla niego dobrze. Jak nie ogród to cóś innego ale jednak nie zaleganie na kanapie bo to się źle kończy i to w miarę szybko. Wiadomo im większy ogród tym więcej czasu trzeba mu poświęcić, sama nie daję sobie rady z tym moim metrami ale wtedy należy się zastanowić w jaki sposób zaprojektować ogród tak żeby nie zmuszał do tyrania ale cieszył. Cieszył mnie na ten przykład w ten sposób że będę mogła w nim wykonywać ulubione przeze mnie prace ogrodowe ( mniej pielenia ale zero rezygnacji z ciekawych odmian irysów bródkowych, he,he ) ale nie będą mi spędzały snu z powiek te miejsca ogrodu których nie zdążę "obrobić". Tylko nie zaprojektować tak żeby ten zielony teren nie wymagał ode mnie kompletnie niczego. W okolicy obserwuję jednak że praca w ogrodzie wyraźnie ludzi nie cieszy, istny wysyp żwirków i iglaków bo doopska nie chce się ruszać żeby uwaga, uwaga - około 400 - 500 metrów kwadratowych ( tyle przeważnie na działkach w mojej okolicy zostaje miejsca pod zielone, jak odliczyć te place zabaw czyli miejsca pod grille i skakalnie dla latorośli to z 200 - 300 pod uprawę zostaje ) zagospodarować. Właściciele tego dobra to nie są górnicy przodkowi ani też nie harują po 16 godzin na dobę, wyglądają solidnie i zdrowo. Dlaczego nie chcą otoczyć się czymś co nie jest wiecznie zielone i nie posiada igieł. Bo nie lubią prac ogrodowych. Nie muszą, OK, ale nie powinni też snuć opowiastek o tym że mają ogródki przydomowe ( od pewnego czasu w ramach postępującego u mnie psucia się dobroci charakteru, he, he, brzydko gaszę te opowieści ). Mają po prostu zagospodarowane działki budowlane.
Tak to się będzie rozwijało dopóki ludziska głupie nie poczujo że posiadanie prawdziwego ogrodu nobilituje. Dlatego pracę u podstaw trzeba rozpocząć, paskudną i niewdzięczną - tekścik "Kochana na ogród to trzeba abo mieć czas albo duże pieniądze", tak ulubiony przez żwirko- iglakowców należy z odpowiednią intonacją powtarzać "No tak ja rozumiem, na ogród to trzeba mieć czas i pieniądze", odczekać i podkreślić "Zwłaszcza pieniądze, bo znów iglaki Państwu posadzą i żwirek wysypią". Można stosować też określenia "ogródek bieda - żwirek - tujak", "bieda - trawniczenie", "iglaki po taniości", "zero kasy to zero wyobraźni" ( gówno prawda ale kupa ludzi w to wierzy jak w Matkę Boską Naszybną ) , "Chałupa jak pałac tylko dlaczego taka zieleń miejska dookoła" ( dla bardziej kumatych ), "O znów iglaki i żwirek, to już chyba standard?". Ludzie nie cenią czegoś co nie podnosi im statusu, moim marzonkiem jest żeby ogród bezproblemowy przestał być fetyszem. Bezproblemowy to ma być taki nie najlepiej świadczący o nas. Chciałabym żeby do ludzi wreszcie dotarło że cztery iglaki na krzyż, żwirek po całości albo takiż trawniczek to nie jest ogród tylko ogarnięcie placu po budowie i do ogrodu to jeszcze daleka droga i w ogóle to aspirować trzeba. Niech sąsiedztwo wie że nas stać na byliny albo naprawdę pięknie zakomponowane iglaki ( bo lubimy )! Z najniższych pobudek ludziom niekiedy wychodzą fajne rzeczy a z tych dobrych to na ogół mnóstwo problemów, zastosujmy więc lekki trumpizm a może skończy się era "ogrodów bezproblemowych". No i znowu było złośliwie - mój charakter to klimakter, he, he. Ale ze mnie małpa.
Wpisy dzisiejszy ilustrują prace Cicely Mary Barker, autorki "jedynie słusznych elfów". W 1923 roku opublikowano zbiór rysunków pod tytułem "Flower Fairies of the Spring" no i się zaczęło. Cicely Mary stworzyła taki elfowy alfabeciko - zielniczek dla anglojęzycznych dzieci. Urocze.
Ja proponuję używanie słowa "podwórze" na taki teren. Zapewne będzie działało jak płachta na byka. (nawiasem mówiąc nic nie mam przeciwko temu słowu i prawdziwy podwórzec, podwórze czy podwórko kojarzą mi się pozytywnie)
OdpowiedzUsuńMnie się też słowo podwórko, podwórze mile kojarzy, może "podwyrko"? Podwyrko ciągnie za sobą smugę źle w naszym kraju postrzeganej wiejskości ( pewnie dlatego źle postrzeganej że małomiasteczkowość mentalna to nawet w stolicey króluje ). Płachtą na te byki bezproblemowe!
UsuńGumno :-D
OdpowiedzUsuńTyrawnik sztuczny to nie pieśń przyszłości, to trend. Wiem, bo zainspirowana przez leloop tu sobie na blogu radośnie ogroduję, a tam w zaciszu przedzieram się przez kalkowane z roku na rok i z blogów na strony tryndy. Bardzo poważnie traktowany trynd.
Powiem ci, że ja bardzo chętnie bym komuś zasunęła jeden z twoich tekstów z odpowiednią intonacją, ale to nie jest sposób na pracę u podstaw, abstrahując od tego, jak bardzo niepolityczne w sensie ewentualnego wynagrodzenia to jest. Moim ideałem jest Monty w "Big Dreams"- jak zauważyła Monika tam u mnie, wymiata swoją uprzejmą, asertywną narracją.
Powiem ci też, że w bezpośredniej rozmowie, podpartej przekazem niewerbalnym, ja takie rzeczy mówię. Ale na blogu to nie jest droga. Nie wiem, czy zaglądasz do wery np.
Oczywiście tworzenie snobizmu na piękny ogród jest bardzo dobrą drogą.
Podoba mnie się twoje słowotwórstwo, "ogród bezproblemowy" chyba zastąpi "małoobsługowy"!
Nie strasz, teraz jeszcze tylko świergot z taśmy i ersatz ogród gotowy, Ciekawe kiedy wprowadzą plastikowego ogrodującego na procesorach, z dużą pamięcią?
UsuńNiepytana o opinię o ogrodzie się nie wypowiadam, ale jak ktoś z iglakowo - żwirkowych - tyrawniczkowych mnie na swoje nieszczęście spyta o zdanie, to jest grubo. Pytam co prawda delikwenta czy to ma być opinia uprzejma czy też prawda Was wyzwoli ( z reguły wybierają to drugie licząc na tzw. dobre wychowanie i przestrzeganie konwenansów ). Jestem w tej szczęśliwej sytuacji że mogę sobie pozwolić na tzw. czystą szczerość. Mnie się tak zrobiło "bezwzględnie" kiedy jeden z odwiedzających moich lokatorów gości zaczął mnie pouczać że za dużo roślin uprawiam ( uwaga skądinąd słuszna ale na pewno nie w wykonaniu faceta, który nieproszony o opinię stwierdził że on by wykasował z 90% roślinności bo by było "czysto i tak przejrzyście" jak u niego koło domu gdzie tylko tyrawnik piąkny i jodły kalifornijskie cud wysrebrzone ). Pokumałam wtedy że Marsjanie atakują i należy wielbicielom Ładu przez duże Ł dać odpór "siyłom i godnościom osobiystom", czyli przestać być grzeczną i zacząć walić ludziom prosto w oczy że te ich "ogródki" to "No tak, deweloper porządek zrobił! To w przyszłym roku Państwo pewnie ogród już planują?" Taki chwyt zwany salonowym chamstwem stosuję. Grzecznie ale żeby wiedzieli, obrona przez atak. Są rzecz jasna wyjątki, mam sąsiadkę która kocha tyrawniczki i palisadki, zawsze chciała mieć zieloną trawkę za oknem ( jak Wujek Jo ) - jak mnie pyta o tzw. wrażenia to zawsze odpowiadam że to nie jest ogródek w moim stylu i najważniejsze żeby jej się podobał. Nie walą w ten tyrawniczek chemii do nieprzytomności, drzewa posadzili takie z liśćmi, więc na tle obtujaczeń i tyrawników z rolki, ton żwiru jestem w stanie znieść rolbordery Widlaków ( tak ich nazywam ). To jest taki ogród z pragnień z dzieciństwa a nie bezproblemowy. Przy bezproblemowych to ja sobie natychmiast przypominam wszystkie zwiedzone ogrody i bezczelnie robię z siebie pańcię ciężkoogrodową, kręcącą nosem na wszystko "pospolite".
Gumno by mnie się podobało, gdyby nie to że gumno wygląda mile dla oczu bo otacza pastelowy kurnik. Takie dobre skojarzenia gumienne mam, a szkoda bo słówko "czerwonopłachtowe" dla bezproblemowców ogrodowych.
Ja Ci dzisiaj pojadę po tej Twojej krytyce iglaków! Na początek zagadka. Gdzie znajduje się największy park dendrologiczny w Polsce??? no jak to gdzie? u mnie, koło Kalisza, w Gołuchowie.( o Gołuchowie będzie mój następny post-zapraszam) Hrabina Działyńska remontuje posiadłość i urządza park w końcówce XIX wieku. "Same kolekcye koniferów posadzone podług dyspozycji Państwa składały się z 20 gatunków z 574 odmianami" ! Przyznam, że zanim zaczęła się kariera tuj w Polsce, to w czasach mojego dzieciństwa i młodości właśnie w Gołuchowie znajdowały się jedyne znane mi na owe czasy konifery. Nie widywałam ich wtedy raczej na prywatnych posesjach. Marzyłam wtedy o takich zielonościach,spacerując alejkami hrabiny, podczas gdy nigdzie ich kupić nie można było, zresztą wtedy nie posiadałam ogrodu. I dożyłam czasów, gdy w końcu mogę pojechać rowerem:))) do szkółki i nakupić sobie koniferów, ile dusza zapragnie. I proszę mi tu nie obrzydzać, bo tak mi się podoba i już ! Sorry,za awanturę,ale musi się dziać:)I wszyscy koniferowcy łapka w górę.
OdpowiedzUsuńHa, znaczy ogródek dzieciństwa wychodzi! Nie mam nic przeciwko koniferom wymarzonym za to dużo przeciwko koniferom bezmyślnym. He, he, zgadnij których koniferów więcej się sadzi? Tych które pracy oszczędzają, wrrr! Na łeb, na szyję byle tylko igły miało, bez oglądania się na to co to za jeden ( no żeby tylko za duży nie wyrósł ). W pościku pada zdanko " Niech sąsiedztwo wie że nas stać na byliny albo naprawdę pięknie zakomponowane iglaki ( bo lubimy )!" - dowód na to że nie antykoniferyzm przeze mnie przemawia tylko antybezproblemowizm. ;-)
UsuńMam smutne przeczucie, że plastikowe zielone będzie się nasilać. Technologia galopuje i sztuczne trawniki i bukszpany będą coraz doskonalsze wizualnie. I pójdzie w Polskę. Na razie plastikowe triumfuje na naszych cmentarzach. Już mi dawno przyszło do głowy, że jak będę czuła, że na mnie pora, to zapowiem rodzinie, żeby nie kładli na mnie plastikowych kwiatków. O gnuśnienie właścicieli bezproblemowych ogrodów bym się nie obawiała. Oni po prostu wolą inną aktywność. Mnie już przestało dziwić, że mój mąż woli spędzić czas na siłowni wyrzucając energię bezużytecznie w kosmos, zamiast na przykład przerzucić kompost. A co do żwirków, to ze wstydem muszę przyznać, że pewną satysfakcję odczuwam, kiedy zażwirkowani znajomi mówią, że to nie był dobry pomysł, bo biały żwirek po roku już nie jest biały już nie jest biały i trzeba go myć, a wo ogóle to przydałoby się kupić dmuchawę do liści, bo ręczne wybieranie ze żwirku paprochów jest upierdliwe :)
OdpowiedzUsuńSiłki to tak robio dobrze na samopoczucie jak kosmetyczki i fryzjerstwo. Uwielbiam te gadki o celowym rozwijaniu tych a nie innych partii mięśni i tej ogólnej sprawności fizycznej uzyskanej, cudne jak oksygenizacja cery i kwasy owocowe ( w wersji hard to są sterydy i inne botoksy czy tam silikony ). Ludzie to lubio być wierzące, jak nie w Matkę Boską Naszybną to w jogging albo inne wieczne zdrowie. Może przerzucanie kompostu wymaga osobistego trenera, zagrzewającego do ćwiczeń i straszącego dietą.;-)
OdpowiedzUsuńBiały żwirek? - kara musi być!
Tymi trawnikami i bukszpanami to się martwię, znam takich co by to nabyli.:-/
Sa ogody bezprobleme. Ale slowo boezproblemowe ma rozne znaczenie. Sztuczne murawy nie sa bezproblemowe bo tworzy sie pod nimi grzyb i rozne robadztwo. Takie ogrody prowadza do chrob na bazie ukladu oddechowego. Ale tak sobie sprobowalam wyobrazic taki plastikowy zakatek. teraz tyle jest pieknych imitacji roslin. Jestem w drodze do pracy i pisze z komorki.
OdpowiedzUsuńNie Agatku, bez problemów oznacza bez problemów - ludziska tak to odbierają. Najlepiej jak redukcja problemów jst taka do zera. Można kształtować przestrzeń na różne sposoby, można ciąć pod kancik, można zostawić pracę naturze ale problemy są zawsze ( np. widzę działkę budowlaną w okolicy która jest przypisana do tzw. nieustalonych właścicieli - i tak tam jest dzika natura i uwierz, nikt by nie chciał z taką naturą mieszkać, bo dzika natura wcale nie jest dla człowieka tak przyjazna jak to się nam zamkniętym w czterech ścianach domów postawionych na ogołoconych z drzew dużych przestrzeniach wydaje ). A ludziska po prostu nie chcą przyjmować do wiadomości że jakby tego ogrodowania nie gryźć to zawsze problemy się pojawią bo mają do czynienia z czymś żywym ( jak słusznie zauważyłaś w żywym otoczeniu nawet plastiki niosą problemy ). No właśnie ogród jest tworem żywym a nie zbiorem imitacji roślin, to tak jak ustawić w domu mnóstwo sztucznych roślin i twierdzić że jest to oranżeria lub ogród zimowy - a to tylko sztuczne rośliny we wnętrzu, dekoracja. Wkurzają mnie te różowe okulary które ludzie strasznie chcą zakładać na nosy - życie bezproblemowe.:-/
OdpowiedzUsuńWszystko się zmienia, na przykład w pedagogice i terapii zamieniają kluczowe słowa na inne (nazewnictwo), bo tamte są ,,nieładne" tak samo ma się w ogrodnictwie ale jak widzę, to rozszerzają znaczenia, wsadzając wszystko do jego worka poprzez upraszczanie zagadnienia . Dzisiaj ogród znaczy teren otwarty - coś tam coś tam, dokładnie nie przytoczę dzieli się na zielony i niezielony. Ogród to nie tylko rabaty z kwiatami. Żwirki, sztuczniaki podlegają pod tzw mini ogródki, odmian ogrodów ZEN jest tyle i w takiej formie, że ten co to stworzył to ma sińce na czaszce od uderzania się o wieko trumny.
UsuńJa mam drugą działkę taką dziką, jaką mi tu przytoczyłaś i powiem Ci, że bardzo dobrze się w niej czuję. O wiele lepiej niż w tym moim ogrodzie.
Teraz jest dom i to co poza nim- ogród, jeszcze podjazd zachował swoją nazwę ale pewnie niedługo i on będzie ,,szeroką ścieżką ogrodową".Klepisko z 2-3 roślinami typu róża jest już ogrodem, albo kącikiem ogrodowym ale najczęściej przestrzenią ogrodową. Podobnie ma się z patio. Patio to charakterystyczna przestrzeń, obecnie mnóstwo terenu, które zostało w jakiś tam sposób utwardzone najczęściej kamieniem nazywa się patio, ja z resztą zrobiłam to samo :P Liczą na to, że w trakcie prac ogrodowych kiedyś tam nim się stanie, ale miło mówić o tej namiastce projektu już szumnie - patio. Może nas to denerwować ale niczego to nie zmieni a raczej trzeba się nastawić na dalsze uproszczenia.
UsuńByle do przedwiośnia :D
A wiesz o tym, że ,,tlen bierze się z powietrza więc drzewa są niepotrzebne,,?
UsuńNie będę Cię dobijać...
Pewnie że ogród to nie tylko kwiatki, rabatki i sratki ale na pewno nie jest to plac zabaw. W projektach ogrodów przydomowych i nie tylko przydomowych uwzględnia się różne funkcje , co wcale nie znaczy że place zabaw mają zajmować wszystko i to jest cool bo np. Kowalski uważa że to szczyt ogrodnictwa. Włos mnie się jeży i wyszczerzam zęby na Kowalskiego! Jak plac zabaw zajmuje w projekcie zieleni 90% terenu to nie jest projekt ogrodu tylko placu zabaw. I nie zmieni tego fakt że Kowalski będzie uparcie twierdził że ma ogród. Przesuwanie znaczeń wyrazów i upraszczanie rzeczywistości może ma dać ludziom złudzenie że rozumieją świat, z tym że takie podejście nie koniecznie się społecznie sprawdza i dlatego nie jestem jego zwolenniczką. Zdolność rozróżniania pojęć i krytycznego myślenia nie wytworzyła się automatycznie z nagłym wzrostem ilości ludzi potrafiących czytać zdania złożone, co nastąpiło na przełomie wieków XIX i XX - magia słowa pisanego zadziałała np. w przypadku takiego gniota pełnego bełkotu i mielizn jakim jest 'Mein Kampf' - napisane znaczy prawda, tak można upraszczająco ;-) wyjaśnić fenomen tej knigi i to że kupa ludzi uważała że prawdę objawioną zawiera. Teraz ludziska czytajo internety a tam też same mundrości i jeszcze obrazki dajo. Po co tę cholerną medycynę studiować jak się wejdzie na foruma, wyniki badań sprawdzi i już się wszystko wie. Łyka się wszystko jak pelikan ryby bo napisane znaczy prawda a logiczne myślenie trochę boli, szczególnie jak się nie jest wprawionym. No i potem tlen się bierze z powietrza, a nie z oceanów i z zielonego a człowiek się zastanawia jak przekonać ignoranta że jednak nie jest geniuszem "bo w internecie on czytał". Przywiązuję wagę do precyzyjnego nazewnictwa - tereny zielone nie są zawsze ogrodami ale ogród jest zawsze terenem zielonym a nie na przykład zbiorkiem sztucznych kwiatków. W związku z tym choćby nawet Kowalski na płocie takiego "ogródka" wywalił nazwę "Eden" nie będzie to dla mnie ani teren zielony ani ogród tylko brak rozumu u Kowalskiego. Co do ogrodów japońskich kontemplacyjnych - żwirowe wyspy to część ogrodów przyświątynnych. Część nie całość. Upraszczając ;-) tak jak rabata kwiatowa w wiktoriańskim ogrodzie angielskim nie jest całym ogrodem tak żwir symbolizujący wodę w japońskich ogrodach karesansui nie jest całym ogrodem. Chyba najbardziej znany ogród żwirowy w tym stylu to Ryōan-ji, tylko koło tej świątyni jest jeszcze staw, strzyżone iglaki i tak dalej. Kamienny ogród jest miejscem do medytacji, taką rabatką do przemyśleń - nie rozpełza się na cały teren przyświątynny. Ogrody bonseki to tace ze żwirkiem, kamorami i mchem ( nawet nie chce myśleć o reakcji moich kotów ) ustawiane w ogrodzie lub wnętrzu. Cytowanie ogrodów karesansui w naszych warunkach jest ciężkie, Tak szczerze pisząc nie znam ogrodu w Polsce w którym uprawia się te trudne w utrzymaniu rabaty.
UsuńAgatku pewno że "po domowemu" to ja mam rabatę suchą - żwirową ( bez żwiru ;-D ) a Ty masz swoje patio, ale świadomość mamy i nie wmawiamy nikomu że to najprawdziwsza żwirowa i jedynie słuszne patio. A Kowalskie to qrcze lubio wmawiać że majo najprawdziwsze i jedynie słuszne ogrody!
Co nie zmienia faktu, że ,,nowe" prze naprzód i raczej się tego nie zatrzyma. My będziemy obgryzać paznokcie i cierpieć na bezsennośc, bądź mary ogrodowo podobne śnić się nam będę, kiedy to wspomniany Kowalski będzie snuł swą idyllistyczną wizję ogrodu bezproblemowo plastikowo, betonowego :)
UsuńOt życie, ot przyszłość, ot realia...
Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńlubię Pani prześmiewczy język, więc nawet nie poczułam się urażona jako głupek. Istnieją bezproblemowe ogrody (sama mam dwa), ale oczywiście nie wyglądają jak te tutaj wyśmiane. To raczej ich przeciwieństwo- stabilne dojrzałe ekosystemy, które prawie nie wymagają pracy. Wymagają za to akceptacji, więc niektórzy zobaczą w nich same kłopoty, ale tak też przecież jest w życiu- można cieszyć się tym co przyniesie lub upierać się, że się wywalczy swoje, i narzekać że są same problemy :) Trafiłam tu dzięki serii tekstów o różach. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńPS: mój blog nie jest ogrodowy, ale czasem o swojej dziczyźnie wspominam załączam, może się komuś przyda.
http://blog.kwark.pl/dziki-ogrod/
http://blog.kwark.pl/ogrod-samoobslugowy/