Upał troszki odpuścił, tak na jeden dzień a mła od razu lepiej. Nawet błąd zobaczyła w angielskim słownictwie upalnego wpisu. Jak gorąco to mła robi błąd za błędem, nie tylko w pisaninie. Na ten przykład nie stawiała się zbyt mocno kiedy Pan Andrzejek postanowił wyciąć samosiewne jesionki a powinna znaleźć w sobie siły coby jak ten Rejtan położyć się w okolicach nożyc do gałęzi i piły. No i teraz Pan Andrzejek zajmuje się głównie dyszeniem a my koło niego biegamy. W dodatku Pan Andrzejek jakby smutnawy bo dotarło do niego że trza się oszczędzać co jest związane z latkami na karku. Jakoś nikt nie lubi liczyć ile latek już na karku uzbierał. Hym... taki to smutek tropików się nam zalągł, a wszystko przez błędy mła.
Nie opryskałam róż, jakoś się nie mogłam zebrać. Tym bardziej że co i raz z różanych kwiatów wygląda jakaś sympatyczna mordka, nienależąca do mszycy czy skoczka różanego. No serca ni mam pryskać stworzeniu którego ślepka dobrze widzę. Na szczęście liczba mszyc nie jest zastraszająca, krzewy różane u mła duże i silne więc co tam z tego że jakieś stadko mszyc sobie na nich pożyje. Tak szczerze pisząc to wolę ogród z mszycami i inną żywiną niż taki wysterylizowany, z roślinami wyczyszczonymi z wszelkiego życia. Jedyne komu nie daruję to bukszpanowym ćmom! Końcówki do "różanych" prętów znalezione, cena z nóg nie zwala czyli można poszaleć. Jak na razie liczę ile będę ich potrzebować, tak żeby wszystko załatwić za sprawą jednej przesyłki. Zamówienie mła się rozrasta w zaiste cudowny sposób i mła doliczyła się już około dwudziestu różnych końcówek do dwudziestu różnych prętów ( no ogród jednak jest duży, choć na taki nie wygląda ).
Moje robótki domowe idą opieszale, owszem mła wymyła cóś tam z okien ale nie tak że wszystkie na błyski i w ogóle. Mła sobie powiesiła szklane kolorowe baloniki i stare witrażyki i szklane zabawki. Tak jakoś bardziej jej letnio i kolorowo w kuchni w której panuje raczej duch bożonarodzeniowy ( wicie rozumicie - te puszeczki, hafciki i insze aniołki ). Odbywa się też nieustanne pranie i suszenie pościeli, firan, zasłon, dywaników, jedyny pożytek dla mła z upałów jest taki że pranko schnie błyskawicznie i mła może teraz różne kurzołapy poprać. A szmat u niej w domu zatrzęsienie, mła jest bardzo tekstylna - lubi obruski, poduszeczki itd. Oczywiście mła szuka każdego możliwego pretekstu coby się uwalić i albo lektury zażyć albo cóś ciekawego pooglądać. Znaczy kombinatorstwo starego leniucha nadal uprawia po całości. No tak, ale kto to nie kombinuje w upalną pogodę? Chyba nawet kotom już się znudziła kanikuła bo zalegają w domu ( nadal na topie są stoły i umywalki jako odpowiednie miejsca do zalegania ). Przyszłotygodniowa prognoza daje jakąś tam nadzieję na to że temperatury nam znormalnieją. Przydałoby się dłuższe wytchnienie bo zarówno zwierzęta jak i rośliny solidnie wymęczone. Szczęśliwie że koty rozleniwione bo spragnione ptaki korzystają z resztek oczka wodnego na całego. Ponoć przed nami trochę burz, mam nadzieję że nie będą to szalone nawałnice tylko takie tam zwyczajne letnie burze. Wyczekuję nowego tygodnia i lepszej pogody, może chęci mi przybędzie do ogródkowych robót ( że może przybędzie sił to tylko ledwie napomknę )
Jestem czytam nabieząco ale siedzę cicho bo mam doła... :P
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo do doła, tym bardziej jak upał wokół. Tylko nie wpadnij za głęboko.
OdpowiedzUsuń