poniedziałek, 3 czerwca 2019

Pomieszanie z poplątaniem - coroczna porcja narzekań

Nie wiem czy pamiętacie jak odmiany 'American Maid' ( ta ze zdjątka obok ) i  'Burnt Toffee' wywołały  u mnie silne ogrodnicze zaniepokojenie?  To teraz ten niepokój eskalował! Do mojego własnego bałaganiarstwa doszły pomyłki zakupowe. Zdarza się w najporządniejszych szkółkach. Gorzej  jak człowiek który z racji  wieku powinien być  doświadczony, takich pomyłek  nie wychwytuje tylko "z zawierzenia"  tworzy opisy (  nie wszystkie  irysy zarejestrowane  w AIS mają zrobione dobre  foty a opisy są  na tyle dokładne na ile hybrydyzer uzna  że muszą ).  I tak przez jakis czas  odmianie  Suttona 'Bugleboy Blues' udało się uchodzić za odmianę Seidla 'Modry Trn' na tym blogim.  Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to że odmiana  Suttona rosła sobie u mnie na inszym stanowisku prawilno oznaczona i złośliwie nie kwitła.  Dopiero na podstawie starych fot kwiatów  tej  prawilno oznaczonej  kępy doszłam do tego że zakupiony parę lat  temu czeski irys jest tak naprawdę hamerykański.

Na tym nie koniec. Od ładnych paru lat kupuję odmianę  Mego 'Zlatovlaska', taa... kupuję ale niekoniecznie sadzę. Zakupione "zlatovlaski" okazują się  ślicznymi i  rarytetnymi odmianami ale cóś nie bardzo w "zlatovlaskowym" typie, że tak eufemistycznie rzecz  ujmę. Jakoś nie mam szczęścia do tego  irysa a przeca taki  motyli 'Karibik' czy pięknie ścierkowy 'Bratislavian' u mnie porastają. A 'Zlatovlaska' cóś przyjechać nie chce, za to zamiast jej złotawo - lawendowych kwiatów pojawiają się  urodne słodkie pastelowe kwiaty inszych odmian.  W zasadzie  nie powinnam mieć aż takiego nerwu, w końcu irys jest irys ale wkurza mnie gdy na mojej ścierkowej części rabatki wyłazi taki słodziaczek. No, złe się we mła budzi i zaczyna kąsać. A złość jak  wiadomo  piękności szkodzi  i dlatego wyglądam rano w "zwierciadełku co to mówi kto jest najpiękniejszy w świecie" nie jak  Marilyn M. w szczytowej  formie, tylko jak  Pan Zbyszek z hydraulicznego po szczególnie  ciężko obchodzonej rodzinnej pierwszokomunii. Do doopy!



Irysowych rozterek nie osładza też  Felicjan.  Stare numery w nowej odsłonie. Narzekałam w zeszłym roku a to zaledwie  uwertura była, przedsmaczek mojego absmaku. Wiem że  teraz to nie pora na przesadzanie irysów ale to nie oznacza że trzeba mła koniecznie w tym przeszkadzać! Kłączy irysów jak wiadomo nie sadzi  się zbyt  głęboko, znaczy świeżo posadzoną roślinę jest stosunkowo  łatwo wykopać.  Kocia gadzina  łazi za mną i wykopuje wszystko co tylko zdążyłam posadzić.  Dosłownie wszystko, znaczy  co do sztuki! Na bezczela - ledwie posadzę on już wykopuje. Wszystko co do tej  pory było prezentowane przez koty w dziedzinie złośliwego wykopalnictwa blednie  przy tegorocznej działalności jednego tylko Felicjana! Małgoś - Sąsiadka twierdzi że dobrze że jedynie wykopuje a nie  podsikuje albo i gorzej bo widać po nim że same wykopki  go nie zadowalają. Poniszczyłby  jeszcze. W każdym razie jestem na Felicjana mocno wkurzona z czego on sobie oczywiście  nic  nie robi. Jeszcze jakieś miaukliwe pretensje  zgłasza że niby  się  nim nienależycie zajmuje ( znaczy nie poświęcam tej świni 100% mojego czasu ) i że głoduje ( te prawie siedem  kilo to z powodu tego głodowania osiągnął ).

Musiałam znów na irysowych liściach markerem  wypisać nazwy  odmian, bo te kocie  wykopki dopiero by mła misz masz na rabacie zrobiły!  Szukaj sobie charakterystycznych cech  kłącza ( taa... ja z kfiotami mam problem, identyfikacji kłączy nie wyobrażam sobie w ogóle ) albo czekaj  do kwitnienia  żeby przekonać się że odmiany zostały we właściwym porządku naniesione  na mapkę nasadzeniową. No a ja głupia sobie  myślałam  że po przeprowadzce srok do sąsiadów to  problem z prawilnym oznaczaniem odmian może  nie tyle się skończy, co znacząco zmniejszy. A tu proszę - przestępcza działalność  Felicjana trwa w najlepsze, wręcz się rozwija  jak ten pierwiosnek  na wiosnę a ja nadal  bazgrzę na mieczowatych liściorach. Felicjan, kuźwa, sroka naczelna!  Ja rozumiem, wykopać jedno świeżo posadzone kłącze, zdarza się,  ale wszystkie?! Oczywiście tylko  patrzeć jak  chórek towarzyszący weźmie przykład z solisty, już były jakieś niecne próby w wykonaniu Sztaflika.  Na szczęście teraz zrobiło się gorąco, więc jest  szansa że kocie wieprze przedłożą zaleganie w słonecznych promieniach  na goździkowych  kępach i co rarytetniejszych  bodziach zamiast pochłaniających energię wykopków. Taa... nadzieja jeszcze jest! Ale one ostatnio prowadzą nocny tryb  życia, co to będzie jak zaczną wykopywać  kłącza nocą?



P.S. Usiłowałam zająć  Felicjana wędką z myszką ( już nie liczę którą z kolei  ), zakupiłam zabawkę specjalnie  dla kota wiecznej  troski. Głupio  bo mogłam sama skonstruować ale czasu mi zabrakło i forsą na zabawki uśpiłam wyrzuty sumienia że  kociszcze takie  zaniedbane. No i co? Wędka zgryziona, znaczy ten kyjek, sznureczek się wala, myszka uprowadzona, wywnętrzona i schowana za pralką - pieniędze poszły a Felicjan znów się nudzi. Czyżby czas na migające światełka? Bo jak nie to pobawi się w ogrodnika? Ech...

2 komentarze:

  1. Pokój bez klamek by się tam przydał - dla Felicjana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze troszki to pańcia wyląduje w pokoju bez klamek. Felicjan wściekle niedobry kontynuuje kurs ogrodniczy a na rabacie zakwitły irysy o których nic nie wiem. Czary jakoweś czy cóś?

      Usuń