Nie wiem czy pamiętacie jak odmiany 'American Maid' ( ta ze zdjątka obok ) i 'Burnt Toffee' wywołały u mnie silne ogrodnicze zaniepokojenie? To teraz ten niepokój eskalował! Do mojego własnego bałaganiarstwa doszły pomyłki zakupowe. Zdarza się w najporządniejszych szkółkach. Gorzej jak człowiek który z racji wieku powinien być doświadczony, takich pomyłek nie wychwytuje tylko "z zawierzenia" tworzy opisy ( nie wszystkie irysy zarejestrowane w AIS mają zrobione dobre foty a opisy są na tyle dokładne na ile hybrydyzer uzna że muszą ). I tak przez jakis czas odmianie Suttona 'Bugleboy Blues' udało się uchodzić za odmianę Seidla 'Modry Trn' na tym blogim. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to że odmiana Suttona rosła sobie u mnie na inszym stanowisku prawilno oznaczona i złośliwie nie kwitła. Dopiero na podstawie starych fot kwiatów tej prawilno oznaczonej kępy doszłam do tego że zakupiony parę lat temu czeski irys jest tak naprawdę hamerykański.
Na tym nie koniec. Od ładnych paru lat kupuję odmianę Mego 'Zlatovlaska', taa... kupuję ale niekoniecznie sadzę. Zakupione "zlatovlaski" okazują się ślicznymi i rarytetnymi odmianami ale cóś nie bardzo w "zlatovlaskowym" typie, że tak eufemistycznie rzecz ujmę. Jakoś nie mam szczęścia do tego irysa a przeca taki motyli 'Karibik' czy pięknie ścierkowy 'Bratislavian' u mnie porastają. A 'Zlatovlaska' cóś przyjechać nie chce, za to zamiast jej złotawo - lawendowych kwiatów pojawiają się urodne słodkie pastelowe kwiaty inszych odmian. W zasadzie nie powinnam mieć aż takiego nerwu, w końcu irys jest irys ale wkurza mnie gdy na mojej ścierkowej części rabatki wyłazi taki słodziaczek. No, złe się we mła budzi i zaczyna kąsać. A złość jak wiadomo piękności szkodzi i dlatego wyglądam rano w "zwierciadełku co to mówi kto jest najpiękniejszy w świecie" nie jak Marilyn M. w szczytowej formie, tylko jak Pan Zbyszek z hydraulicznego po szczególnie ciężko obchodzonej rodzinnej pierwszokomunii. Do doopy!
Irysowych rozterek nie osładza też Felicjan. Stare numery w nowej odsłonie. Narzekałam w zeszłym roku a to zaledwie uwertura była, przedsmaczek mojego absmaku. Wiem że teraz to nie pora na przesadzanie irysów ale to nie oznacza że trzeba mła koniecznie w tym przeszkadzać! Kłączy irysów jak wiadomo nie sadzi się zbyt głęboko, znaczy świeżo posadzoną roślinę jest stosunkowo łatwo wykopać. Kocia gadzina łazi za mną i wykopuje wszystko co tylko zdążyłam posadzić. Dosłownie wszystko, znaczy co do sztuki! Na bezczela - ledwie posadzę on już wykopuje. Wszystko co do tej pory było prezentowane przez koty w dziedzinie złośliwego wykopalnictwa blednie przy tegorocznej działalności jednego tylko Felicjana! Małgoś - Sąsiadka twierdzi że dobrze że jedynie wykopuje a nie podsikuje albo i gorzej bo widać po nim że same wykopki go nie zadowalają. Poniszczyłby jeszcze. W każdym razie jestem na Felicjana mocno wkurzona z czego on sobie oczywiście nic nie robi. Jeszcze jakieś miaukliwe pretensje zgłasza że niby się nim nienależycie zajmuje ( znaczy nie poświęcam tej świni 100% mojego czasu ) i że głoduje ( te prawie siedem kilo to z powodu tego głodowania osiągnął ).
Musiałam znów na irysowych liściach markerem wypisać nazwy odmian, bo
te kocie wykopki dopiero by mła misz masz na rabacie zrobiły! Szukaj
sobie charakterystycznych cech kłącza ( taa... ja z kfiotami mam
problem, identyfikacji kłączy nie wyobrażam sobie w ogóle ) albo czekaj
do kwitnienia żeby przekonać się że odmiany zostały we właściwym
porządku naniesione na mapkę nasadzeniową. No a ja głupia sobie myślałam że po przeprowadzce srok do sąsiadów to problem z prawilnym oznaczaniem odmian może nie tyle się skończy, co znacząco zmniejszy. A tu proszę - przestępcza działalność Felicjana trwa w najlepsze, wręcz się rozwija jak ten pierwiosnek na wiosnę a ja nadal bazgrzę na mieczowatych liściorach. Felicjan, kuźwa, sroka naczelna! Ja rozumiem, wykopać jedno świeżo posadzone kłącze, zdarza się, ale wszystkie?! Oczywiście tylko patrzeć jak chórek towarzyszący weźmie przykład z solisty, już były jakieś niecne próby w wykonaniu Sztaflika. Na szczęście teraz zrobiło się gorąco, więc jest szansa że kocie wieprze przedłożą zaleganie w słonecznych promieniach na goździkowych kępach i co rarytetniejszych bodziach zamiast pochłaniających energię wykopków. Taa... nadzieja jeszcze jest! Ale one ostatnio prowadzą nocny tryb życia, co to będzie jak zaczną wykopywać kłącza nocą?
P.S. Usiłowałam zająć Felicjana wędką z myszką ( już nie liczę którą z kolei ), zakupiłam zabawkę specjalnie dla kota wiecznej troski. Głupio bo mogłam sama skonstruować ale czasu mi zabrakło i forsą na zabawki uśpiłam wyrzuty sumienia że kociszcze takie zaniedbane. No i co? Wędka zgryziona, znaczy ten kyjek, sznureczek się wala, myszka uprowadzona, wywnętrzona i schowana za pralką - pieniędze poszły a Felicjan znów się nudzi. Czyżby czas na migające światełka? Bo jak nie to pobawi się w ogrodnika? Ech...
Pokój bez klamek by się tam przydał - dla Felicjana.
OdpowiedzUsuńJeszcze troszki to pańcia wyląduje w pokoju bez klamek. Felicjan wściekle niedobry kontynuuje kurs ogrodniczy a na rabacie zakwitły irysy o których nic nie wiem. Czary jakoweś czy cóś?
Usuń