Teraz za to mła usiłuje sobie wmówić że los tak chciał bowiem Dżizaas przywiozła jej z Krety niebiewski drobiazg - muszelkę ceramiczną w morskich barwach. Znaczy tak po prawdzie to w barwie wód opływających Kretę ( te brązy to podwodne skałki ). No z tym niebiewskim zakupem to u mła prekognicja znaczy wystąpiła, mła wyczuła prezent od Dżizaasa i się starała z całych sił dostosować. Intuicyjnie. Mła przedwczoraj tak usprawiedliwiająco dywagowała a tym dywagacjom przysłuchiwała się Ciotka Elka, która zaczęła się dopytywać o insze przeceny. Mła skrupulatnie zeznała co widziała i w skutek tych zeznań musiała ruszyć do Józka ( wybrała tego bliższego, w naszym osiedlowym centrum handlowym ) coby Ciotkę Elkę i Małgoś - Sąsiadkę zaopatrzyć w przecenione narzuty. No cóż, magia słowa wyprzedaż swoje robi, człowiekowi się wydawa że portfel wcale nie jest lżejszy, liczy i wmawia sobie ile to oszczędził, he, he, he.
Szpagetka jak widzicie na załączonych obrazkach w formie. Ten cień widoczny w miejscu w którym grzeczne i spokojne kotki mają ogonek to narząd do wyrażania niezadowolenia z mła i do jej poganiania. Szpagetka w dobrym humorze ma minę jak ta na fotce obok a ogonem to jest tak ruszane na znak władzy. Kiedy Szpagetka leżąc na wyrku ogonuje wszystkie pozostałe koty mają nagle pilne sprawy do załatwienia w ogrodzie. Po wczorajszym ogonowaniu ( mła za wolno podawała śniadanie ) mła się starała podlizać i wpuściła do pokoju obrzydliwą muchę. Potem musiała paskudnego owada gonić z packą, bo Szpagetka wcale nie kwapiła się coby muszysko łowić tylko kierowniczo na mła ryczała. Dopiero jak mła udało się muchę pacnąć i ta za bardzo fruwać nie mogła, to Szpagetka rzuciła się jak ta pantera i wykończyła śmieciówę. Cały Felicjan z mojej Szpagetki wylazł! Potem mła musiała podziwiać bohaterstwo i smyrać pod bródką. Po smyraniu ryk - "Wpuść następną! ". Mła nie śmiała odmówić, w końcu jej kota ostatnio o sobie wymiauczała że jest tego... hym... marką. To przez ilość fot w necie. Podobno mła marką nie jest i nie będzie nawet jakby zdjęcia facjaty własnej codziennie zamieszczała. Szpagetka sądzi że mła nie ma ani klasy, ani urody, ani jeszcze paru cech które robią ze Szpagetki markę. No tak, mła już nie ma mami która by o niej pisała jaka to mła słodka mimo parszywego charakteru.
A tak w to ogóle rozbestwiony Szpageton wraca do swoich starych rytuałów i to tak w pełnym wymiarze. Poranne zaleganie smyrająco - gmyrajace ( najlepiej bladym świtkiem żeby mła nacieszyła się brakiem snu o czwartej nad ranem ) to co najmniej pół godziny głaskania, cmokania i opowiadań mła o tym co jej powiedziało lustereczko w sprawie najpiękniejszej kotki świata. Ze strony Szpagutkowskiej nie ma co prawda kanarkowania jest tylko mruczenie i mrychanie bo jak Szpagetka wymiauczała do mła - nie będzie kanarkowania dla takich którzy nie wiadomo skąd wracają i pachną wszystkimi kotami świata. Szpageton jest nieco zazdrosna o siostrzeńców i daje to odczuć mła i nie tylko mła. Mrutek ostatnio przeniósł się z zaleganiem na komódkę, wymruczał do mła że z babonem kocim nie da się wytrzymać w jednym wyrku bo albo jest przemocowe lizactwo ( Szpagetka wylizuje Mrutka a on się musi poddać pokornie tej czynności, przy czym nie wolno mu się odlizać ) albo ostry wpiernicz ( tu leżę Ja i tylko Ja ). W razie oporu innych kotów lub mła Szpagetka stosuje skrzek i prezentację kikutka ( to ostatnie działa szczególnie na mła ). Mła śmie twierdzić że z mięśniami grzbietowymi Szpagetki wszystko w najlepszym porządku bo kikutkiem wymachuje się bardzo energicznie!
Jakbyście nie wierzyli to mła sie jest gotowa zaprzysiąc że ten oto mak orientalny Papaver orientalis to został kupiony jako ta sama odmiana co ten łososiowy na którego nieodpowiedni coolorek mła tak narzekała. Ta wersja odmiany 'Prinzessin Victoria Louise' mła się podobie bardziej, płatki są delikatnie różowe, takiego maczka to mła mogłaby mieć całe kępy. Mła się wydawa że w szkółce w której kupiła obydwie sadzonki miało miejsce jakieś zamieszanie odmianowe, ta ładniejsza zdaniem mła kępa makowa kwitnie później niż łososiowa paskudka. Mam wrażenie że to jest jednak inna odmiana. Mła knuje jakby tu łososia wyeksmitować a różyka rozmnożyć. Musze poszukać w sieci czegoś na temat rozmnażania maków orientalnych, niby z grubsza wiem ale to jest z bardzo grubsza ( mła kiedyś kombinowała z sasankami, które też mają palowe korzenie ).
Rzecz jasna nie samym ogrodem człowiek żyje. Co prawda najmilej mła spędzać czas na przemyśleniach czy zrobienie zestawu z fioletów irysowych ( jak choćby z tych dwóch odmian z fotki powyżej plus jeszcze cóś tam ) i zgrupowanie ich w jednej części rabaty jest na pewno dobrym pomysłem ale mła zdawa sobie sprawę że wyłączne skupienie się na sprawach ogrodowych wcale takie dobre dla niej nie jest. Mła musi główką ruszać nie tylko przy ogródkowaniu, garaletkę szarą trza tresować wielokierunkowo coby mła nie miała fiksacji i żeby można było z nią normalnie porozmawiać. Mła usiłuje czytać i usiłuje cóś oglądać. Lecz idzie jej jak po grudzie, jedyne co mła ostatnio przeczytała oprócz kniżki o działaniu mózgu to książka kucharska ( ponownie Julia Child i jej francuskie przepisy ). Hym... przemyślenia z lektury? Julia Child gotowała od lat pięćdziesiątych XX wieku, mła po przeglądzie przepisów czuje się trochę jak archeolog - nie minęło sto lat a sztuka przygotowywania jedzenia jest dziś zupełnie inna. Foie Gras nie smakuje bo cóś mało etyczne, masła ludzie nie wiadomo dlaczego się boją, za to nie obgotowujemy wszystkiego co się da bo mniej boimy się surowizny. Bezwzględny czas jakoś był łaskawy tylko dla ciast i deserów, ciekawe jak długo jeszcze będziemy się cieszyć przepisami na słodkości Julii Child w niezmienionej formie? Dietetycy czyhają.
Zanim nas dopadną z nakazem diety cukrzycowej to mła zamierza się zabrać za robienie ciasta z garaletką, tylko ponownie musi kupić truskawki. Te na zdjęciu widoczne pożarłyśmy razem z Małgoś i ciasta nie było z czego robić. Małgoś wykazała zrozumienie w temacie niemożności wykonania wypieku bez tworzywa, w końcu miała udział w jego zniknięciu. Mła rano musi potupać na rynek więc idzie spać. Ciekawe o której obudzi ją Szpagetka? W muzyczniku Henry Mancini i temat z "Breakfast at Tiffany's". Muzyczka w sam raz na nocną porę.
Hue hue, i ja tam byłam,miód i wino piłam;)
OdpowiedzUsuńKupowałam nowe kordły i podusie dla synusia,jedną letnią,drugą ciepłą i pościel.Skorupy jednakoż karnie omijałam zwzrokiem,natomiast nabyłam kosze;) I dywanik łazienkowy obniżony ze stówy na 25zeta.
Wazonik szykowny,podkreśla świeżość i niebieskość irysów,ale insze kolory też się wpasują,z wdzięcznym dodatkiem białego. Szpagetka widzę Cię ćwiczy, niedługo dojdziesz do perfekcji;)
Dobra,kawka wypita,dziś piekę chlebuś z ziarnami.
Mła bardzo głupio w tym kierunku skręciła, absolutnie nie powinna tego robić bo kasą musi gospodarować oszczędnie. Co prawda wazon kosztował tyle co kobiałka truskawek w sklepikach kole mła ale to nie oznacza że mła może szastać forsą. Mła ma w perspektywie wizytę kontrolną Szpagetki a nie wypada Pana Dohtora naciągać, zakup środków odrobaczających dla towarzystwa, żarciucho którego się kotostwo domaga ( dobrze że perliczek wielkopolskich sobie nie życzą ) i drogi Toskanii. No i jeszcze tak prozaiczną sprawę jak rachunki do popłacenia. A mła tu wazonik!
UsuńAch wy! W ten sposób mogę się spodziewać, że przy najbliższej wizycie w byłym mieście wojewódzkim J.G. zaliczę Józka, kusicielki przebrzydłe. Ale co tam, w życiu trzeba mieć jakieś przyjemności. Tydzień temu udałam się porą bardzo wczesną na lokalny targ sobotni, po raz pierwszy od chyba roku, bo mi brakowało cukini sadzonki i czegoś tam jeszcze roślinnego, i wylądowałam na straganach ze szmatami i te szmaty do mnie zaczęły przemawiać głosem bardzo gromkim; weź mnie ze sobą, ja tu taka sama, biedna, nieszczęśliwa.... No i nabyłam, spodnie z czystego jedwabiu na straszliwe upały, takąż bluzeczkę i jeszcze parę innych drobiazgów. Od razu mnie się humor poprawił.
OdpowiedzUsuńA potem, potem to już temat na inne opowiadanie...
A dziś na żaden targ się nie wybieram, będę się zajmować wyplataniem koszyków z drutu. Niech ktoś zgadnie po co.
A, no i ciągle nie mamy współpracy pomiędzy telefonem a kompem, więc jeśli Taaba nadal chce wizerunki swych irysków na Pogórzu Izerskim się rozpychających wśród innych bylin, to musi mi wysłać mailem swój nr telefonu, a ja jej poślę zdjęcia na whatsapp lub sms. Takie to sprawy tajemnicze.
Tych buksów z jedwabiu i bluzeczki to mła zazdraszcza, mła łasa na jedwabie jak jaka XVIII wieczna arystokratka. Szmaty do mła nieczęsto przemawiajo ale jak już przemówio to strach się bać! Koszyk z drutu to pojęcie mła właściwie nieznane, co prawda Mamelon ma cóś jakby koszyk druciany na jajka ale mła się ustrojstwu nie przyglądała bo mła ma traumę po tzw. lekcjach ZPR a później ZPT.
UsuńCo do zdjęciów to ciekawe jak Ty młą na stacjonarny te fotki prześlesz, he, he, he. Mła będzie wgapiać się w wyświetlacz tak na wszelki wypadek, jakby cud się zdarzył. Rehu, rehu. Twój komp ma się poprawić, czy Twój komp mła czyta?! Czy komp Agniechy rozumie?! I żeby mła się nie odszczekiwał jak prześladowcom z pańskiego dworu!
Jejku, Pani na Kotach, nie masz komórki? Szczęśliwy z Ciebie człowiek.
UsuńJakoś dam radę z tymi zdjęciami, tylko mi się nie chce wgłębiać w temat.
Już wolę wyplatać te cholerne druciane koszyki, chociaż paluszki mnię bolą od zaginania końcówek. Wykonałam 2 spróbne, za duże i krzywulaśne, i 12 docelowych. Starczy na dziś. Deszcz padał już 4 razy po 5 minut = 20 i mógłby jeszcze ale nie mam pewności czy przychyli się do mych próśb.
Buziaczki!
Mła jest bardzo asertywna jeśli chodzi o zakomórkowanie, pozbyła się komórki w roku 2006 lub 2007 i poza wyjazdami zagramanicznymi sprzętu nie używa. Mła jako dama jest dostępna tylko wówczas kiedy przebywa w swojej rezydencji ( znaczy ruinie i wspomnieniu po majątku ) a nie kiedy pieli w ogrodzie albo tacha torbę z zakupami. Mła się tak zrobiło po tym kiedy jej szefostwo dzwoniło do niej w sprawach zwłoki niecierpiących ( w ich ocenie ) podczas pogrzebu bliskich mła osób ( komórka wyciszona aż chodziła w torebce ) mimo że mła miała stosowny urlaub, a także podczas świąt. Nigdy więcej obecności on line - w pracy i nie w pracy. Wszyscy pracujący zdalnie powinni swojemu szefostwu zdrowe rachunki powystawiać za bycie on line więcej niż ustaloną w umowie o pracę liczbie godzin, używanie swojego sprzętu, rachunek za zużyty prąd, itd.. Bez litości, żeby się w dupach szefostwu nie poprzewracało bo w głowie to szefostwo bardzo często ma nieodwracalnie poprzewracane.
UsuńAsertywność jest ważna. Ja w jej ramach wyłączam w komórce dźwięk.
UsuńMłą komórek denerwuje nawet wyciszony, znaczy znak zniewolenia to pudełeczko. Mła nie daje sobie wmuszać np. bankowych aplikacji, itd. Bardzo swobodna postawa nie posiadać komórki. Hym... a na wyjeździe to z kolei sama wygoda.
UsuńKomórki vel srajtfona nie miałam do marca ubiegłego roku. Żadnej. Potwierdzam, że da się bez niej całkiem przyjemnie żyć. U mnie sprzętem zniewalającym był swego czasu dawno temu domowy komputer, zapchany służbowizną. Nie mam do tej pory, choć obecnie nie przeszedłby taki numer jak służbowa praca na prywatnym. A teraz komórka nie symbol zniewolenia, uzależnie i wnerwiacz, ale zastępstwo za kompa z dodatkowym bonusem w postaci mobilności. Jak dla mnie wygoda.
UsuńMła się komputrowo wyżywa w chałupie więc komórka jej nie poczebna w tym miejscu, a jak mła wyjeżdża gdzie blisko to bez komórki się bardziej koncentruje na tym co ma zrobić, załatwić, kupić. Na wojażach poza granicami to komórka służy głównie mła do kontaktu z familią, odpraw, wyszukanie dojazdów. Nic ponadto. U Cię po prostu komórka robi za komputra, ot i cała tajemnica.
UsuńPo pierwszym spojrzeniu na pierwszy obrazek uznałam że to obrazek. Udany zakup, udany prezent, niebieskości po raz kolejny udowadniają że im u Ciebie pięknie😀 Oczywiście, gdzież im tam startować do zwodniczej słodziutkiej urody Cesarzowej😀. Co do ciemnych irysów, to moim absolutnym faworytem ten z poprzedniego ogólnego posta, przedostatni. Szalenie przemawia do mnie czerwień przebłyskująca w paszczy przedostatniego. Piekielny irys😀 Ciekawe, czy są irysy z dużą jej ilością? Tej czerwieni znaczy.
OdpowiedzUsuńCo do wiadomego sklepu, to cieszę się że mam daleko, poprzenosili, pozamykali i wiem tyle, że jest gdzieś tam. Daleko😀
Zakup miły ale jakie wyrzuty sumienia mła teraz ma! Nie wiem po jaką cholerę wyhodowałam sobie sumienie w tym kierunku działające, przyjemność posiadania szkiełka zatruta tym nagniotkami na sumieniu. Co do Cesarzowej to dziś podczas wizyty Cio Mary hulnęła na stół coby Mrutka zaglądającego Cio Mary do kubka z kawą pogonić. Normalnie chyża szczała! Narracja o biednej bezłapkowej kocinie już nie przejdzie z Cio Mary, a tu opieka nad kotami we wrześniu ma być przez Cio Mary sprawowana. Cio Mary stwierdziła że w ramach przygotowań uda się psychologa behawioralnego, najpierw takiego od kotów, potem takiego od ludziów. Ten ciemniak to 'Zawisza Czarny', mła będzie w tym roku sprawdzała stan kłącza.;-) Czerwonawych irysów troszki jest, ciemniejszych i jaśniejszych. Z tych ciemniejszych to 'Midnight Oil', 'Hello Darkness', 'Old Black Magic' są chyba u nas najpopularniejsze. Trochę mnie znany jest 'Czereśniowy Sad'. Z jaśniejszych czerwieni to bicolor 'Fiery Temper' przychodzi mła na myśl.
UsuńZ wiadomym sklepem to masz naprawdę dobrze.
Zachwyt i ranking urody oraz dopytywactwo bezinteresownie stosuję😀. Podglądałam sobie te irydowe czerwienie, fajne. Bezinteresownie podglądałam😀. W sprawie nagniotków, to wychodzę z celem "giełda - zakupy warzywne", ale ponieważ to giełda wszystkiego, to nagniotki mogą się pojawić.
UsuńSzpagetta się zdekonspirowała! Oczywiście nie będzie tego pamiętać, i będzie ciężki wnerw na Cio Mary. Ale czego nie załatwi udawactwem, to załatwi wdziękiem, tu wszyscy polegamy.
No wdzięk to bestia ma, Cio Mary już wczoraj buniolactwo usiłowała z nią uprawiać ( znaczy wszyło tak że Szpagutowska była po główce ciumkana, co oczywiście doprowadziło do dalszych rozbestwień ). Irysem i tak oberwiesz więc lepiej takim który Tobie się podobie.
UsuńA wiem, że są promocje ale na razie mówię że mam jeszcze dwa przeswieradla na gumce i jakoś dam radę że zmienianiem ich. Pójdę jak już nie będzie wyjścia. W tym tygodniu już nadam jedzonko dla Cesarzovej bo już trzeba a pudełko zrobię sama. Nie da się znaleźć nic odpowiedniego. Więc zmniejsze jedno z zooplusa odpowiednio :D będzie najwyżej cała taśma użyta jako zabezpieczenie. U nas sennie ale czytam uparcie. Najwyżej jakiś serial włączę. Polecam zabójstwo Versace. Nie polecam filmu kiedy sen nie nadchodzi. Zmarnowali potencjał i bzdura wyszła z tego
OdpowiedzUsuńMła cała drży bo mus jej jechać jeszcze raz po żarło, ale postanowiła sobie że podejdzie z drugiej strony. Żeby było niepokuśnie. U nas włąśnei zaczęło lać i Szpagetka wróciła z dworu razem z dworem. Ona powarkuje na niebo a reszta stada zaczyna wtórować ( szczególnie Sztaflik i Mruciu - prześmiesznie to wygląda, bo cóś jak zapiewajło i chórek ). Mła pokazywała wczoraj Szpagi grzecznie śpiącą Cebulkę, Szpagi udawała że nie wie o co kaman i szalałą po wyrze. Mła dziś od rana na nogach dzięki kocim radościom, po trzeciej dopiero jest wypluta. Kiedy sen nie nadchodzi to nie jest fabuła dla mła. ;-D
UsuńNie no film masakryczny, więc szkoda czasu. Ja czasami takie post-apo lubię pooglądać. Jednak nadal kocham Walking Dead. Nikt ich nie jest w stanie przebić. A będą jeszcze zdjęcia innych śpiochów wrzucać tylko kabel do aparatu mi wcięło, więc na razie foty z fona wrzucam. Gdzieś odłożyłam jak zawsze. "Na wierzchu" i szukaj człowieku - znajdzie się jak nie będzie potrzebny.
UsuńJa tnę karton zaraz, ale mi tu się licytują, kto będzie spał na resztkach. Etykieta wydrukowana.
A z tą burzą to jakaś ściema. Przeszła tylko chmura i jest duszno gorzej niż przed tym mikro deszczem.
Koniecznie trzebaby to nagrać jak oni koncertują! Ciekawe jakby moje koty na to zareagowały! :D Koncert Szpagietki i spółki! :D
Mła w temacie filmowym to jest w tej chwili w stanie opowiedzieć jeno o czołówkach, po czołówkach to mła zaczyna chrapanie a komp przezornie nastawiony sam się wyłącza. Z kablami i z fonami to mła rozumi, oj, rozumi. Mła do dziś jednego kabełka co jest jej potrzebny do starego aparatu nie zlokalizowała. No taki już los kabełków. Co do burzy to u nas zagrzmiało raz i to z oddali, ale za to uczciwie pada. Co do nagrań to teraz mogłaby nagrać sen zbiorowy z mało dyskretnym pochrapkiem. W czasie deszczu najlepiej przyciąć komora.
Usuń