Pogoda śliczna ale nam smutno - zginął kolega moich kotów, czarny dzikusek z białym krawacikiem i łapkami. Cholerny samochód. U Maćka sąsiada akcja z szerszeniami, dobrze że jego kotka nie została użądlona. Felicjan ma problem z połykaniem wszystkiego co nie jest surową wołowiną, w tym wypadku mam podejrzenia że problem jest urojony. Niedobroć Szpagetki wobec innych kotów po prostu zatyka, atakuje z zębami i pazurami jak się da a jak się nie da to przynajmniej próbuje. Niedobroć kotów wobec mnie też jest z tych wysokogatunkowych, może nie taka wyrażająca się w bezpośrednich zębowo - pazurowych atakach ale dręcząca upierdliwością ( "Chcę nietoperza na własność.", "To leżenie jest moje!", " Nie będę jadła wątróbki z indyka, chcę z kurczaka z antybiotykami!", "Jestem gwiazdą a gwiazdy mają pierszeństwo przy korzystaniu z sedesu, zwłaszcza kiedy korzystającym ma być człowiek!" ). Kocia upierdliwość dotyczy nie tylko domowych pieleszy, miejsca które oczyściłam z darni pod nowe nasadzenia są natychmiast wykorzystywane przez towarzycho jako plaża. Kąpiele słoneczne w szarych piaskach odchodzą. Próby przepędzania spełzają na niczym, totalne ignorowanie moich pokrzykiwań, odsuwania szpadelkiem, prób obrzydzania miejsca przez akcję prysznicową ( owszem, uciekną ale zaraz wracają a Lalek i Felicjan zatwardziale stoją i mokną - Lalek ucieka zewsząd jedynie na widok aparatu fotograficznego ). Niektórzy ( być może to Fuckicjan, ale za pazur nie złapałam ) posuwają się do tego że usuwają posadzone na "ich plaży" byliny.
Na zdjątkach powyżej najbardziej upierdliwa dwójka kotów - Felicjan i Szpagetka. Na zdjątkach poniżej Sztaflicja i Okularia cinżko naburmuszone. Sztaflicja dlatego że walczyła ze Szpagetką o prawo zalegiwania na moim ogrodowym kubraczku ( wygrała ale ile się przy tym musiała naskrzeczeć, groźnie namruczeć, nadymać ), a Okularia zrobiła poważną minę na widok aparatu skierowanego w swoją stronę ( przedtem były ziewania i marylinowate, rozkoszne ocierki o Lalka ). Lalek nie pozwolił się focić, zaszył się gdzieś w okolicach uschniętego grabu, pod fabrycznym murem i tam się wylegiwał na słoneczku - dyskretnie i z dala od aparatu. Lalek na starość podobnie jak czułej pamięci Danuś ceni sobie intymną swobodę, którą najwidoczniej obiektyw zwrócony w jego kierunku mu psuje. No niezadowolniony jest gdy zamierzam go focić. Odkładam aparat i Lalek już jest przy mnie, biorę gadżeta do rąk i kot zanika.
Bardzo lubię Twoje opowieści o kotach. Wszystkie wyglądają na niewiniątka pomawiane podle przez swoją wyrodną matkę.
OdpowiedzUsuńSłodziaki, tarmosiłabym !
To prawda, jak się ich bliżej nie pozna to można się nieźle pomylić. Plotka kamieniczna głosi że Maciek sąsiad twierdzi że jego kotka nie powinna się zadawać z "bandą z dołu" bo jej się charakter popsuje i zniknie jej wrodzona słodycz ( może się bawić tylko z sąsiadami z piętra i gościnnie z rodzinnymi kotami ). Takie to są moje słodziaki - ostre!;-)
UsuńOch! Przytulam Ciebie i każdego twojego kota z osobna bardzo mocno :)
OdpowiedzUsuńMy ostatnio jadąc widzieliśmy bawiącego się na ulicy kociaka i akurat był to dzień to się go zobaczyło. My reagujemy na takie ruchome obiekty na ulicy. Mam nadzieję, że właściciele zaopiekują się bardziej.
Ale mają charakterki, czytam o twoich kotach i zawsze się uśmiecham :D Buziaki :)
No niestety mieszkam w mieście i różne zwierzęce wypadki drogowe widuję.:-( Zawsze po takich widokach jestem przybita. Moje koty jak tak sobie myślę to są całkiem podobne do innych. Może trochę bardziej rozpuszczone ale po prostu kocie są.:-)
OdpowiedzUsuń